Można z całą powagą przyznać zamkowym przewodnikom wielkie zasługi dla ocalenia malborskiego zamku przed rozbiórką po wojennych zniszczeniach. Taki projekt realnie rozważano na szczeblu rządowym w Warszawie i ponoć grupa miłośników historii, osiadłych w Malborku, którzy wybrali się wtedy do premiera Józefa Cyrankiewicza nakłoniła go do zachowania zabytkowej warowni. Jak przedstawia historia Koła Przewodników Malborskich, już w roku 1946 oprowadzano pierwszych zwiedzających po zamku, leżącym wtedy w kompletnej ruinie. Choć jak powiada dr hab. Janusz Trupinda, dyrektor Muzeum Zamkowego, historia oprowadzania po zamku jest znacznie starsza. W trakcie jubileuszowych uroczystości historyk opowiedział, że w 1365 lub 1366 roku (źródła nie są tu zgodne) w Malborku przebywał z wizytą król Kazimierz III Wielki. Ówczesny wielki mistrz zakonu Winrich von Kniprode przydzielił jakoby monarsze specjalnego człowieka, który oprowadził go po warowni. Rzec można, że był prekursorem dzisiejszych przewodników zamkowych, choć zapewne nie odkrywał sekretów obronnych a raczej chciał przekonać gościa, że tej fortecy nie da się zdobyć.
CZYTAJ TEŻ: Malborski zamek można zwiedzać również nocą! Jest jeszcze piękniejszy
- Znalazła się pewna grupka ludzi, którzy rozumieli, jak wielkie znaczenie historyczne przedstawia trzynastowieczny zabytek architektury gotyckiej i zajęli się organizacją przewodnictwa po zespole zamkowym. Na czele tej grupki stał pełen zapału, z wykształcenia prawnik, mgr Stefan Dubyna. Z jego inicjatywy zorganizowano pierwszy kurs przewodników, który trwał od 23 listopada do 22 grudnia 1953 roku. Uczestniczyło w nim 30 osób, lecz do finału doszło tylko 10 zapaleńców. Właśnie ta grupka stała się zaczynem do powstania Koła Przewodników – czytamy w oficjalnej historii koła.
Na dobrą sprawę nic się nie zmieniło, dziś również trzeba ukończyć kurs (ponoć bardzo wymagający), zdać egzamin, potem wykonać kilka oprowadzeń pod okiem doświadczonych koleżanek lub kolegów. Dołączenie do grona przewodników oznacza też konieczność systematycznego poszerzania swojej wiedzy i udział w szkoleniach. Trzeba mieć świadomość, że to niełatwa praca nie tylko z uwagi na konieczność gruntownej znajomości historii zamku, zakonu krzyżackiego, historii powszechnej. Oprowadzenie jednej grupy trwać może nawet 4 godziny, niezbędna jest więc kondycja fizyczna. No i refleks, podzielność uwagi, często anielska wręcz cierpliwość wobec niesfornych turystów.
Mimo tych ostrych wymogów Koło Przewodników Malborskich liczy dziś ponad 200 osób, niewiele jest podobnych grup w całym kraju. Od roku 1997 koło posiada status stowarzyszenia, malborczycy zdecydowali się na to jako pierwsi w kraju. Nie są pracownikami Muzeum Zamkowego, to stowarzyszenie jest stroną we współpracy z dyrekcją placówki.
Niezależnie od coraz większej popularności elektronicznych tzw. audioprzewodników rola tradycyjnego przewodnika nie maleje. Żywego człowieka można zasypać dodatkowymi pytaniami, co bywa męczące, lecz „oprowadzacze” to sobie cenią. Wszak jeśli ludzie często pytają o któryś konkretny element zamku czy fragment historii, świadczy to o ich zainteresowaniu i trzeba temat bliżej rozpracować.
Przeważają oczywiście zwiedzający zamek Polacy, lecz koło dysponuje przewodnikami oprowadzającymi w języku niemieckim, angielskim, francuskim, rosyjskim, czeskim, włoskim, hiszpańskim, nawet szwedzkim. Język migowy również znają. Malborscy przewodnicy zebrali mnóstwo życzeń i gratulacji na co najmniej 70 kolejnych lat swojej pracy. Od Muzeum Zamkowego dostali coś na szczęście – specjalnie zamówiony ekslibris, przedstawiający jednorożca.
Napisz komentarz
Komentarze