W 1947 roku przybył do Gdyni, która była rodzinnym miastem jego żony. Nie od razu zajął się fotografowaniem dla teatru.
– Wcześniej pracował dla Polskiej Kroniki Filmowej, sprzedawał aparaty fotograficzne, zdjęcia początkowo robił sporadycznie, chciał zarejestrować wszystko, co według niego było wtedy dla Wybrzeża ważne – mówi Małgorzata Abramowicz z Działu Teatralnego Muzeum Narodowego w Gdańsku. – Tak na przykład powstała seria zdjęć ukazująca działalność teatralnego ruchu studenckiego, legendarnych dziś teatrów: Bim – Bomu, To Tu, czy też Cyrku Rodziny Afanasjeff. Dopiero dyrektor Teatru Wybrzeże Zygmunt Hübner namówił Linka do dokumentowania kolejnych premier. Jego przygoda z trójmiejską sceną trwała blisko trzydzieści lat. W tym czasie oczywiście fotografował nie tylko spektakle. W przebogatym archiwum zachowały się zdjęcia z lat 50.i 60. zrobione na plaży, na którą miał ledwie kilka minut drogi. Morski brzeg, nie tylko gdyński, był świetnym tłem dla tancerzy, modelek, aktorów. Nie są to zwykłe zdjęcia, widać, że robił je artysta, dla którego życie było sceną pełną fantastycznych kadrów.
Wiedział doskonale, czemu ma służyć fotografia. Rozumiał, czym jest proces twórczy.
– Gdy się przegląda te setki zdjęć, które po sobie pozostawił, dochodzi się do wniosku, że to, co chciał utrwalić pokazuje tę piękną stronę życia, teatru – dodaje Małgorzata Abramowicz. – Nie starał się zdeformować rzeczywistości, utrwalał ją może czasem nawet piękniejszą. Lubił dokumentować piękno świata, po prostu.
Napisz komentarz
Komentarze