Zniszczenia materialne spowodowane przez ogień niemal na pewno liczyć można w dziesiątkach milionów złotych, do czego doliczyć trzeba straty wynikające z czasowego zamknięcia części portu czy choćby wielodniowej strażackiej interwencji, bo te ekologiczne i spowodowane zamknięciem wielu trójmiejskich kąpielisk w szczycie turystycznego sezonu trudno w ogóle oszacować. Dwa tygodnie po wszczęciu śledztwa na okoliczność „sprowadzenia zdarzenia w postaci pożaru zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób albo mieniu w znacznych rozmiarach” [„robocza” kwalifikacja karna przyjęta przez prokuraturę – dop. red.] wciąż nie wiadomo jednak, czy katastrofa była skutkiem nieszczęśliwego przypadku, czy celowego podpalenia, a może wręcz aktu sabotażu, a w Nowym Porcie jeszcze wiele tygodni potrwa uprzątanie zgliszcz po jednym z największych pożarów, jaki Gdańsk widział od dekad.
CZYTAJ TEŻ: To był akt dywersji? ABW bada pożar hali w gdańskim porcie
Jak wyjaśniają śledczy, oględziny miejsca pożaru z udziałem trzech biegłych, z wykorzystaniem skanera 3D oraz dwóch dronów, przeprowadzone zostały już 20 lipca 2024 roku. Jednak działania nie przyniosły rozstrzygających danych na temat powodów pojawienia się ognia.
- Miejsce, w którym prawdopodobnie zaczął się pożar nie było jednak dostępne z uwagi na istniejące w tym obszarze niebezpieczeństwo zawalenia się ścian budynku, co uniemożliwiło biegłym i policji szczegółowe zapoznanie się w tym fragmentem gruzowiska. Tym samym na chwilę obecną nie jest możliwe określenie przyczyn pożaru – relacjonuje prokurator Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Jak wskazuje, ponowne oględziny tego fragmentu spalonej konstrukcji planowane są po częściowym uprzątnięciu terenu przez jego właściciela (lub dzierżawcę), co ma być czynione w kontakcie z policjantami. Zgodnie z informacją przekazaną przez prokuraturę, jak dotąd nie wyceniono jeszcze strat spowodowanych pożarem.
Co planują śledczy wyjaśniający przyczynę wielkiego pożaru portowej hali w Gdańsku? Obok wspomnianych oględzin, zamierzają m.in. skupić się na gromadzeniu licznej niezbędnej dokumentacji - zarówno technicznej, jak i dotyczącej bezpieczeństwa pożarowego oraz kontroli w tym zakresie, umów najmu czy dokumentów mogących pozwolić ocenić wysokość strat.
- Nadto przesłuchani zostaną przedstawiciele wszystkich najemców, którzy zajmowali pomieszczenia w magazynie – zapowiada prok. Mariusz Duszyński.
Ogromny pożar hali
Przypomnijmy, że pierwszy sygnał o pożarze przy ulicy Oliwskiej 21 w gdańskim porcie do strażaków trafił o godzinie 16.58 w niedzielne popołudnie 14 lipca. Na miejsce natychmiast skierowano zastępy z Jednostek Ratowniczo-Gaśniczych nr 1 i nr 4 oraz Portowej Straży Pożarnej "Florian". Niestety początkowo, nie udało się opanować sytuacji. Ogień pojawił się w wielkim magazynie „Inter-Royal” wypełnionym m.in. tworzywami sztucznymi i tekstyliami. Prawdopodobnie w okolicach środkowej części hali, jak się szybko okazało, znajdowały się również paletami z pojemnikami z olejem napędowym i węglowodorami, których łącznie w obiekcie być mogło nawet około 250 tysięcy litrów.
Ostatecznie w trwającej kilka dni walce z żywiołem w szczytowych momentach akcji, udział brały setki strażaków, trzy statki gaśnicze i cztery jednostki Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa (SAR). Zasięg pożaru udało się ograniczyć do – i tak olbrzymiego - obszaru 6,3 tys. metrów kwadratowych.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Protestowali przeciwko pyłowi węglowemu w Gdańsku. "Tak są trute nasze dzieci"
Po początkowych apelach, by w przyportowych dzielnicach miasta pozostać w domach i pozamykać okna, ratownicy uspokajali, że choć „zadymienie było ogromne”, to wiatr nie kierował oparów w kierunku zamieszkanych terenów. Monitorowano to za pomocą specjalistycznych urządzeń.
„Podczas gaszenia pożaru do kanałów dostały się hektolitry wód gaśniczych i innych substancji” – alarmował jednak później Pomorski Urząd Wojewódzki w Gdańsku. Przypominało to, że obok bezpośredniego zagrożenia ogniem, kolejne ryzyko stanowią, spływające z sąsiadującego z halą nabrzeża wprost do Zatoki Gdańskiej, spłukiwane z brzegu zgliszcza oraz wspomniane oleje i inne pozostałości.
Dlatego szybko zapadła decyzja o zakazie kąpieli na sopockich i części gdańskich plaż. Ponownie otwarte zostały one dopiero decyzją sztabu kryzysowego w piątek 19 lipca 2024 r.
Napisz komentarz
Komentarze