Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Wielki pożar hali w Gdańsku. Przyczyny i straty nieznane, potrzebne nowe oględziny

Ponad 6 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni magazynowej objął pożar, który wybuchł w portowej hali w Gdańsku 14 lipca, a którego gaszenie trwało przez niemal 100 godzin. Dwa tygodnie później wciąż nie udało się wycenić spowodowanych przez ogień strat, aby ustalić przyczyny katastrofy, potrzebne są nowe oględziny. Śledczy planują również analizę wielu dokumentów.
Wielki pożar hali w Gdańsku. Przyczyny i straty nieznane, potrzebne nowe oględziny

Autor: Państwowa Straż Pożarna | mł. asp. Łukasz Rutkowski

Zniszczenia materialne spowodowane przez ogień niemal na pewno liczyć można w dziesiątkach milionów złotych, do czego doliczyć trzeba straty wynikające z czasowego zamknięcia części portu czy choćby wielodniowej strażackiej interwencji, bo te ekologiczne i spowodowane zamknięciem wielu trójmiejskich kąpielisk w szczycie turystycznego sezonu trudno w ogóle oszacować. Dwa tygodnie po wszczęciu śledztwa na okoliczność „sprowadzenia zdarzenia w postaci pożaru zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób albo mieniu w znacznych rozmiarach” [„robocza” kwalifikacja karna przyjęta przez prokuraturę – dop. red.] wciąż nie wiadomo jednak, czy katastrofa była skutkiem nieszczęśliwego przypadku, czy celowego podpalenia, a może wręcz aktu sabotażu, a w Nowym Porcie jeszcze wiele tygodni potrwa uprzątanie zgliszcz po jednym z największych pożarów, jaki Gdańsk widział od dekad.

CZYTAJ TEŻ: To był akt dywersji? ABW bada pożar hali w gdańskim porcie

Jak wyjaśniają śledczy, oględziny miejsca pożaru z udziałem trzech biegłych, z wykorzystaniem skanera 3D oraz dwóch dronów, przeprowadzone zostały już 20 lipca 2024 roku. Jednak działania nie przyniosły rozstrzygających danych na temat powodów pojawienia się ognia.

- Miejsce, w którym prawdopodobnie zaczął się pożar nie było jednak dostępne z uwagi na istniejące w tym obszarze niebezpieczeństwo zawalenia się ścian budynku, co uniemożliwiło biegłym i policji szczegółowe zapoznanie się w tym fragmentem gruzowiska. Tym samym na chwilę obecną nie jest możliwe określenie przyczyn pożaru – relacjonuje prokurator Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Jak wskazuje, ponowne oględziny tego fragmentu spalonej konstrukcji planowane są po częściowym uprzątnięciu terenu przez jego właściciela (lub dzierżawcę), co ma być czynione w kontakcie z policjantami. Zgodnie z informacją przekazaną przez prokuraturę, jak dotąd nie wyceniono jeszcze strat spowodowanych pożarem.

Co planują śledczy wyjaśniający przyczynę wielkiego pożaru portowej hali w Gdańsku? Obok wspomnianych oględzin, zamierzają m.in. skupić się na gromadzeniu licznej niezbędnej dokumentacji - zarówno technicznej, jak i dotyczącej bezpieczeństwa pożarowego oraz kontroli w tym zakresie, umów najmu czy dokumentów mogących pozwolić ocenić wysokość strat.

- Nadto przesłuchani zostaną przedstawiciele wszystkich najemców, którzy zajmowali pomieszczenia w magazynie – zapowiada prok. Mariusz Duszyński.

Ogromny pożar hali

Przypomnijmy, że pierwszy sygnał o pożarze przy ulicy Oliwskiej 21 w gdańskim porcie do strażaków trafił o godzinie 16.58 w niedzielne popołudnie 14 lipca. Na miejsce natychmiast skierowano zastępy z Jednostek Ratowniczo-Gaśniczych nr 1 i nr 4 oraz Portowej Straży Pożarnej "Florian". Niestety początkowo, nie udało się opanować sytuacji. Ogień pojawił się w wielkim magazynie „Inter-Royal” wypełnionym m.in. tworzywami sztucznymi i tekstyliami. Prawdopodobnie w okolicach środkowej części hali, jak się szybko okazało, znajdowały się również paletami z pojemnikami z olejem napędowym i węglowodorami, których łącznie w obiekcie być mogło nawet około 250 tysięcy litrów. 

Ostatecznie w trwającej kilka dni walce z żywiołem w szczytowych momentach akcji, udział brały setki strażaków, trzy statki gaśnicze i cztery jednostki Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa (SAR). Zasięg pożaru udało się ograniczyć do – i tak olbrzymiego - obszaru 6,3 tys. metrów kwadratowych.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Protestowali przeciwko pyłowi węglowemu w Gdańsku. "Tak są trute nasze dzieci"

Po początkowych apelach, by w przyportowych dzielnicach miasta pozostać w domach i pozamykać okna, ratownicy uspokajali, że choć „zadymienie było ogromne”, to wiatr nie kierował oparów w kierunku zamieszkanych terenów. Monitorowano to za pomocą specjalistycznych urządzeń. 

„Podczas gaszenia pożaru do kanałów dostały się hektolitry wód gaśniczych i innych substancji” – alarmował jednak później Pomorski Urząd Wojewódzki w Gdańsku. Przypominało to, że obok bezpośredniego zagrożenia ogniem, kolejne ryzyko stanowią, spływające z sąsiadującego z halą nabrzeża wprost do Zatoki Gdańskiej, spłukiwane z brzegu zgliszcza oraz wspomniane oleje i inne pozostałości. 

Dlatego szybko zapadła decyzja o zakazie kąpieli na sopockich i części gdańskich plaż. Ponownie otwarte zostały one dopiero decyzją sztabu kryzysowego w piątek 19 lipca 2024 r.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama