Za co sądzony jest Waldemar Bonkowski?
Sprawa dotyczy Waldemara Bonkowskiego [wyraził zgodę na publikację pełnego nazwiska oraz wizerunku – dop.red.], byłego senatora na Kaszubach. Przypomnijmy, że w lutym 2018 roku został zawieszony w prawach członka Prawa i Sprawiedliwości za antysemickie wpisy w portalu społecznościowym i został parlamentarzystą niezrzeszonym, a półtora roku później już ostatecznie został wyrzucony z tej partii.
Obecnie tocząca się sprawa dotyczy jednak nie aktywności politycznej, a sytuacji z 30 marca 2021 roku, którą prokuratura uznała za znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem [to przestępstwo zagrożone karą od 3 miesięcy do lat 5 – dop.red.]. Chodzi o nagranie zarejestrowane 30 marca 2021 przez nieustalonego kierowcę, na którym auto Waldemara Bonkowskiego ciągnie przywiązanego do haka holowniczego samochodu suczkę - Zoję. Zwierzę początkowo podążało za autem. Jednak w pewnym momencie przestało dotrzymywać kroku, było ciągnięte po jezdni, wskutek czego poniosło śmierć. Były polityk tłumaczy, że próbował w ten sposób sprowadzić zwierzę, które uciekło, do gospodarstwa oraz – zwłaszcza chorując wówczas na Covid-19 – nie miał siły włożyć psa do auta.
Sąd Rejonowy w Kościerzynie w I instancji skazał Waldemara Bonkowskiego na karę 1 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata oraz konieczność zapłaty 20 tysięcy złotych na rzecz jednego ze schronisk, jak również 5-letni zakaz posiadania psów. Wyrok został uchylony we II instancji, a teraz od wielu miesięcy ponownie toczy się przed Sądem Okręgowym w Gdańsku.
ZOBACZ TEŻ: Były senator ciągnął psa za samochodem. Znów stanął przed sądem
W poniedziałek 15 kwietnia 2024 roku sędzia Joanna Więckowska zdecydowała się nie uwzględnić wniosków adwokatów, którzy domagali się powołania w sprawie nowego biegłego z zakresu psiej behawiorystyki oraz podważali niektóre ustalenia sekcji zwłok martwego zwierzęcia. Zamiast tego zakończyła proces, głos w ostatnim słowie oddając stronom postępowania.
Mowy końcowe oskarżenia
- Zwierzę jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winny poszanowanie ochronę, opiekę. Zdecydowanie negatywnie należy ocenić sposób działania oskarżonego w trakcie czynu, jak i jego postawę w toku procesu i postępowania przygotowawczego – zastrzegła w mowach końcowych prokurator Anna Włodarczyk z Prokuratury Rejonowej w Kościerzynie Dla byłego senatora domaga się kary 1 roku 10 miesięcy bezwzględnego więzienia, zakazu posiadania zwierząt na 10 lat oraz nawiązki w wysokości 30 tysięcy złotych do zapłaty na rzecz Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce.
Oskarżycielka przekonywała, że Waldemar Bonkowski nie okazywał skruchy, wielokrotnie zmieniał treść swoich wyjaśnień i bagatelizował całe zdarzenie, a na jego korzyść przemawia wyłącznie to, że wcześniej nie był karany.
- Oskarżony popełnił przestępstwo nacechowane okrucieństwem, skierowanym wobec niejako członka rodziny: zwierzęcia ufnego, bezbronnego wobec człowieka – podkreśliła prok. Anna Włodarczyk.
Oskarżyciele posiłkowi, prawnicy reprezentujący organizacje prozwierzęce wskazywali z kolei, że prędkość auta byłego senatora wynosiła 20 km/h i pies musiał upaść wcześniej, a „oskarżony to zignorował”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Były senator ciągnął psa za samochodem. Ekspert: Prędkość maksymalna ok. 22km/h
Tłumaczyli również, że „umyślność” w przypadku okrucieństwa wobec zwierząt należy interpretować szeroko, bowiem uznać można za nią również np. przypadki niekarmienia lub braku zapewnienia opieki lekarskiej w przypadku ewidentnej choroby. Poddawali w wątpliwość fakt, że Waldemar Bonkowski faktycznie chorował na Covid-19, a nawet jeśli byłaby to prawda, wskazywali, że mógł poprosić o pomoc inne osoby.
- Można było zaopatrzyć te psy w kagańce, można było doprowadzić je pieszo – tłumaczył jeden z oskarżycieli posiłkowych.
Ostatnie słowo obrony
- Tak. Z perspektywy czasu sposób transportu może być uznany za niewłaściwy. Każdy z nas, kto ma elementarną wrażliwość wie, że w ten sposób się nie przewozi zwierząt, co do zasady. To nie budzi wątpliwości – przyznał mecenas Jacek Potulski, obrońca Waldemara Bonkowskiego. Poddawał jednak w wątpliwość to, że jego klient działał „umyślnie” – a to w polskim prawie niezbędne do wykazania, że dopuścił się on przestępstwa szczególnego okrucieństwa wobec zwierzęcia.
Adwokat porównywał sytuację ciągnięcia psa do przewożenia wiejskich dzieciaków na skrzyni pick-upa lub ciągnięcia ich na sankach za samochodem w ramach kuligu. Tłumaczył, że w podobnych przypadkach, do których oczywiście nie powinno dochodzić, ewentualne nieszczęścia nie są traktowane jako spowodowane umyślnie.
Podkreślił też zeznania jednego ze świadków, który opowiadał o tym, jak Bonkowski wszedł na lodową krę, by ratować jednego ze swoich psów oraz wzruszenie, jakie okazał słysząc, że sąd może zakazać mu posiadania zwierząt w ogóle, co ma świadczyć o jego przywiązaniu i trosce o nie. Zaznaczył, że Zoja była wielka i potężna oraz że po ucieczce mogła stanowić zagrożenie dla innych – w szczególności dzieci. Obrońca przyznał, że być może leśnicy czy inne służby mogliby odnaleźć i zabezpieczyć oba psy, które zbiegły z gospodarstwa. Jednak oskarżony chciał działać możliwie szybko, ale – zwłaszcza chorując – nie był w stanie włożyć 70-80-kilogramowego zwierzęcia do samochodu.
- Wyobraźmy sobie sytuację, że w związku z ucieczką tych zwierząt, dzieje się jakaś krzywda na przykład jakiemuś człowiekowi, choćby dziecku. Wówczas Waldemar Bonkowski siedziałby na ławie oskarżonych z zupełnie innym zarzutem i to znacznie cięższym - zastrzegła również adwokat Monika Kucznier i tłumaczyła, że w jej ocenie oskarżony działał nie ze „złej woli”, ale by jak najszybciej doprowadzić psy do domu bez stwarzania zagrożenia dla otoczenia.
Przypominała, że w zachowaniu Waldemara Bonkowskiego brak było celu, postawy i chęci okrutnego postępowania wobec zwierząt. Poddawała też w wątpliwość to by działał on „umyślnie”. Powołując się na opinię eksperta z zakresu wypadków drogowych, zwróciła uwagę, że odcinek ciągnięcia psa nie był długi, a prędkość samochodu wynosiła od 10 do 22 kilometrów na godzinę, co dla zdrowego (wbrew twierdzeniom behawiorystki zeznającej w procesie wcześniej), 7-letniego zwierzęcia nie wydaje się nieosiągalne. Mówiła także, że Waldemar Bonkowski jest on szanowanym, cieszącym się dobrą opinią gospodarzem, aktywnym społecznie i udzielającym się publicznie – w przeszłości jako senator.
Waldemar Bonkowski: Ludzie wyzywają
- Wnoszę o uniewinnienie, bo nie ma gorszego dla mnie, bardziej haniebnego oskarżenia niż to, że znęcałem się nad psami. Nigdy tego nie robiłem – podkreślił w emocjonalnym wystąpieniu Waldemar Bonkowski, prosząc by – jeśli orzeczona wobec niego zostanie konieczność zapłaty nawiązki, pieniądze trafiły do leśnych zwierząt ze schroniska „Jelonek” w Elblągu. Przekonywał, że w jego przypadku „sprawa jest polityczna”, bo choć przestał być już aktywnym politykiem, znany jest z konserwatywnych poglądów, które spotykają się zw wyrazami sprzeciwu. Zaznaczył, że jest obiektem „hejtu” i do dziś dostaje liczne wiadomości z pogróżkami. - Ja mam 10 lat życie skrócone – dodał łamiącym się głosem, tłumacząc, że nie może spokojnie przejść przez wieś: - Ludzie wyzywają: bandyta, oprawca, morderca.
Kiedy wyrok?
Ogłoszenie wyroku zaplanowano w w Sądzie Okręgowym w Gdańsku w piątek 19 kwietnia 2024 roku.
Napisz komentarz
Komentarze