Scenariusz wyścigu w tabeli Arki z Lechią jest godny dobrego filmu akcji. Przed piątkowym meczem Arki z Chrobrym w Gdyni, to Lechia była na pierwszym miejscu z dwoma punktami przewagi nad gdynianami. Ci jednak pokonali przy Olimpijskiej gości z Głogowa 2:1 i przeskoczyli w tabeli Lechię o jeden punkt. Biało-zieloni na odpowiedź musieli poczekać do niedzieli, 7 kwietnia, kiedy to mieli spotkać się w Katowicach z GKS.
Zdanie do wykonania nie wydawało się łatwe, bo takich raczej w lidze nie ma, a poza tym gospodarze w siedmiu tegorocznych ligowych spotkaniach przegrali tylko raz, notując sześć wygranych. To spowodowało, że „Gieksa” przebojem wdarła się do czołówki drużyn walczących o awans do ekstraklasy. Nic dziwnego, że na trzy dni przed meczem wszystkie bilety zostały sprzedane, ale wśród 6 tysięcy widzów było także ponad 400 kibiców Lechii, którzy po raz pierwszy od prawie roku mogli pojechać w sposób zorganizowany na wyjazdowy mecz biało-zielonych. To „efekt” kary nałożonej na nich przez PZPN za rzucanie rac na boisko i przerwanie meczu z Piastem w Gliwicach w maju ubiegłego roku.
- Słyszałem, że kibice będą mogli pierwszy raz w tej rundzie jechać na wyjazd – powiedział na przedmeczowej konferencji słowacki napastnik Lechii Tomas Bobcek. - Dla nas to będzie jeszcze większe wparcie. W Katowicach stadion nie jest duży, ale myślę, że będzie tam dobra atmosfera, dobry mecz i na końcu zwycięstwo dla nas – dodał Bobcek.
Na ławce rezerwowych Lechii usiadł Hiszpan Luis Fernandez, który po półrocznej rehabilitacji kontuzjowanego kolana wszedł na boisko w ostatnim meczu Lechii z Odrą, ale tylko na kilka doliczonych minut. Trener Szymon Grabowski zdecydował o jego stopniowym powrocie do gry, co jest oczywistą decyzją, biorąc pod uwagę zarówno jego uraz jak i dotychczasową bardzo dobrą grę drużyny bez Hiszpana w składzie.
CZYTAJ TEŻ: Wyścig Arki Gdynia z Lechią Gdańsk
Niedzielny mecz w Katowicach zaczął się od ataków piłkarzy GKS. Gospodarze wyraźnie zdominowali Lechię nie dając jej wyjść ze swojej połowy. Na bramkę golkipera Lechii Bohdana Sarnawskiego oddali tylko dwa celne strzały, a pozostałe mijały światło bramki. To jednak „Gieksa” miała bardziej konkretne sytuacje, tyle, że nie potrafiła ich wykończyć golem.
O grze Lechii w pierwszej połowie niewiele dobrego dało się powiedzieć, bo biało-zieloni, mimo, że byli dłużej przy piłce niż gospodarze, to nie oddali żadnego celnego strzału, a ich gra w defensywie, w pierwszych minutach meczu, była bardzo niepewna. Z czasem było z tym nieco lepiej, ale nie na tyle, by cieszyć się z prowadzenia.
W drugiej połowie gra Lechii także nie przekonywała, żeby nie nazwać tego dosadniej. Tym bardziej, że gdańszczanie od 74. minuty meczu grali z przewagą jednego zawodnika po faulu i czerwonej kartce dla Estończyka Martena Kuuska. Lechia zawiodła zwłaszcza w grze ofensywnej, bo oddając tylko jeden celny strzał na bramkę Katowic. Co, gorsza w doliczonym czasie straciła nawet punkt dając sobie strzelić gola.
Po tym meczu liderem tabeli jest Arka (51 pkt.) przed Lechią (50) i GKS Katowice (45).
GKS Katowice – Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)
Bramka: Arkadiusz Jędrych (90+3).
Napisz komentarz
Komentarze