Kiedy branżowy dwumiesięcznik „Press” przygotowywał tekst o nagonce Wiadomości TVP na Donalda Tuska, dziennikarzowi trudno było uzyskać opinie medioznawców na ten temat, bo prawie wszyscy mówili, że nie mają zdrowia by oglądać propagandę w TVP. A pan?
Skłamałbym, gdybym powiedział, że codziennie oglądam Wiadomości, ale jako odpowiedzialny członek Rady Programowej TVP staram się w miarę regularnie śledzić wszystko, co tam się dzieje. Na szczęście mój przyjaciel, Andrzej Krajewski, wiceprezes Towarzystwa Dziennikarskiego i były korespondent TVP w USA, zamieszcza na swoim profilu na Facebooku bardzo interesujące skróty poszczególnych wydań z celnymi, autorskimi komentarzami. I to oglądam namiętnie.
Jako członek Rady Programowej nie czuje się pan współodpowiedzialny za to, co pokazują w telewizji „narodowej”?
Nie, nie czuję się współodpowiedzialny. Rada Programowa Telewizji Polskiej składa się z 15 członków, z których 10 zostało wybranych bezpośrednio przez Radę Mediów Narodowych. To funkcjonariusze bądź zagorzali zwolennicy PiS. My natomiast, czyli Iwona Śledzińska-Katarasińska, Krzysztof Luft i ja, jesteśmy osobami delegowanymi do tego gremium przez Koalicję Obywatelską. Wspólnie z Joanną Scheuring-Wielgus, wskazaną przez Lewicę i Arturem Andrysiakiem, desygnowanym przez PSL należymy do piątki wskazanej przez trzy największe partie opozycyjne. W tym mniejszościowym gronie robimy wszystko, aby podczas posiedzeń Rady Programowej zwracać uwagę na ogromną masę nieprawidłowości związanych z upolitycznieniem Telewizji Polskiej przez partię rządzącą. Na początku naszej kadencji postulowaliśmy m.in. by zlecić niezależnym medioznawcom cykliczną analizę programów informacyjnych i publicystycznych. To oczekiwanie nie znalazło uznania u pisowskiej większości. Zaproponowaliśmy zatem, by omawiać i analizować, choćby w ścisłym gronie Rady Programowej, takie kwestie, jak seryjne ataki TVP na Donalda Tuska. To też się nie powiodło. W związku z tym wybraliśmy inną ścieżkę, mianowicie piszemy skargi do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji na zauważone przez nas propagandowe ekscesy pseudodziennikarzy TVP.
PRZECZYTAJ TEŻ: Trzęsienie ziemi w TVP. Kurski już nie jest prezesem
To chyba też nie jest szczególnie skuteczne. Czytałem ostatnio o kuriozalnej reakcji, bo trudno to nazwać odpowiedzią, KRRiT na państwa skargę w sprawie jednego ze skandalicznych pasków w Wiadomościach.
Mówi pan zapewne o naszej skardze na wydanie Wiadomości z 16 marca 2022 roku. Odpowiedź otrzymaliśmy 19 września, po sześciu miesiącach! Zresztą popełniam nadużycie mówiąc, że to jest odpowiedź. To jest wejście KRRiT w rolę… listonosza. Dostaliśmy bowiem od niej kopię pisma, w którym nasze zarzuty odrzuca szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, Jarosław Olechowski. Przypomnę, że ta skarga dotyczyła paska o brzmieniu: „EPP – Europejska Partia Putina”. To oczywiście był kolejny atak na Donalda Tuska.
Więc jaki jest sens tego waszego pisania?
Zdarza się, ale bardzo rzadko, że na nasze zapytania, nasze skargi, przewodniczący KRRiT odpowiada, że „zwrócił uwagę nadawcy na konieczność przestrzegania ustawy o radiofonii i telewizji”. Efekt praktyczny jest natomiast taki, że nasze skargi znajdują odbicie w mediach i stanowią sygnał dla opinii publicznej, że nie wszyscy członkowie rady programowej TVP utożsamiają się z polityką programową tego, ongiś publicznego, nadawcy. Że patrzymy z bliska na to wszystko, że widzimy, że reagujemy, i że gromadzimy w pamięci na przyszłość.
A co z tymi członkami rady, którzy nie wnoszą zastrzeżeń do tych ekscesów? Robią to z pełnym przekonaniem, czy w kuluarach przyznają, że to faktycznie czysta propaganda?
Ja poza posiedzeniami Rady Programowej z tymi osobami się nie spotykam. Natomiast na posiedzeniach tego typu refleksji u nich nie widać. Nie chcę iść za daleko, ale odnoszę wrażenie, że oni chyba jednak są przekonani do tego, że Prawo i Sprawiedliwość jest jedynie słuszną partią, a co za tym idzie, jej linia przeniesiona na linię programową Telewizji Polskiej jest też jedynie słuszna.
Trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś nadawał się do realizacji tej misji lepiej, niż Jacek Kurski. Był pan zaskoczony jego odwołaniem?
Tak, byłem zaskoczony jego odwołaniem, ale sam Jacek Kurski zapewne również. Jakieś pół roku temu w jednym z wywiadów stwierdziłem nawet, że do końca kadencji tego parlamentu Jacek Kurski będzie nie do ruszenia, że jest zbyt cenny dla Prawa i Sprawiedliwości jako sprawny propagandzista. Okazało się jednak, że się myliłem. Sądzę, że zadecydowały jakieś wewnętrzne tarcia w PiS dotyczące jego osoby. Podobno decydujące znaczenia miała wymiana dyrektora oddziału TVP w Łodzi. Janina Goss, wieloletnia przyjaciółka Jarosława Kaczyńskiego, poskarżyła się z tego powodu Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Podobno nie tylko się poskarżyła, ale odtworzyła nagranie, na którym Kurski chwali się, że nawet Kaczyński nie może pozbawić go stołka. I to miał być ten przysłowiowy gwóźdź do trumny.
Przypuszczam, że Jarosław Kaczyński takich wycieczek pod swoim adresem nie toleruje. No i wydał polecenie. A ponieważ w Radzie Mediów Narodowych na pięciu członków trzej to nominaci PiS – polecenie zostało zrealizowane i Jacek Kurski prezesem być przestał. Zresztą, co ciekawe – odwołanie Kurskiego nastąpiło jednomyślnie.
Pan był świadkiem początków tej prezesury. W niezbyt dla pana miłych okolicznościach, bo Kurski właśnie zastąpił pana na stanowisku szefa TVP.
Marzeniem Jacka Kurskiego od wielu, wielu lat, było to, by stać się „numerem jeden” Telewizji Polskiej. Czekał dosyć długo, ale w końcu dopiął swego. Na początku stycznia 2016 roku prezydent Duda podpisał tzw. małą ustawę medialną, która odebrała Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji jej uprawnienie konstytucyjne do powoływania i odwoływania władz mediów publicznych. Wadliwość tego rozwiązania stwierdził zresztą Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 13 grudnia 2016 roku. A ja dobrze pamiętam tamten dzień, 8 stycznia 2016 roku. Rano zadzwonił do mnie ówczesny minister skarbu Dawid Jackiewicz, z informacją, że właśnie podpisał Jackowi Kurskiemu nominację na moje miejsce. Chwilę później zadzwonił do mnie Jacek Kurski i mówi: Wiesz, chcielibyśmy to zrobić jakoś dyskretnie. Wytłumaczyłem mu więc, jak jechać, żeby zaparkować przy bocznym wejściu i dostać się windą na górę.
PRZECZYTAJ TEŻ: Zwolniona z pracy w Sanepidzie przez... prezesa TVP. Po sprawiedliwość poszła do Sądu Pracy
Tymczasem cała ekipa, zwana przeze mnie plutonem egzekucyjnym, w trzy limuzyny pojechała prosto, na parking pracowniczy. Śmiechu było co niemiara, gdy nowi włodarze TVP błąkali się wśród kilkudziesięciu samochodów. Już po całej „operacji” Jacek Kurski w otoczeniu m.in. Danuty Holeckiej, Anny Popek i Przemysława Babiarza zorganizował swoją pierwszą konferencję prasową w roli prezesa. A potem – to też bardzo dobrze go charakteryzuje – spytał mnie: Widziałeś? No i jak wypadłem? No kurczę, w domu powieszonego o sznurze się raczej nie mówi, jak głosi stare porzekadło. Moja misja dobiegła końca. Cóż miałem czynić? Pojechałem do domu. No i tyle.
Zaskoczyło pana wtedy jak mocno Kurski docisnął pedał prorządowej propagandy? I że udało mu się tak szybko podporządkować sobie ten ogromny mechanizm, jakim jest TVP?
Nie mogę powiedzieć, abym był tym szczególnie zaskoczony. Zdawałem sobie sprawę, że jest zbyt mało bezpieczników, które by oddzielały TVP od polityków. W tej zaś sytuacji stała się ona telewizją stricte partyjną – telewizją jednej partii, albo dwóch, jeśli poważnie potraktować Solidarną Polskę. Całkowicie lekceważona jest obowiązująca do dziś ustawa o radiofonii i telewizji, a szczególnie definiujący misję publiczną artykuł 21, który mówi między innymi, że w zakresie informacji, publicystyki, kultury, rozrywki programy mają się cechować pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością. Co do samej sprawności przejęcia TVP – to musiało być starannie przygotowane dużo wcześniej. Kiedy wspomnianego 8 stycznia 2016 roku wjechała ekipa Kurskiego, na własne oczy widziałem rozłożoną na stole konferencyjnym w moim – do tego dnia – gabinecie ogromną płachtę papieru, na której była rozpisana cała struktura organizacyjna TVP z nazwiskami aktualnych szefów jednostek i ich planowanymi następcami. Był też opracowany zarys nowej struktury organizacyjnej, która poszerzała znacząco bezpośrednie władztwo prezesa nad całą telewizją.
Prezes Matyszkowicz powołał kilku swoich pełnomocników, w tym pełnomocnika ds. krajowej informacji i publicystyki w osobie Jarosława Olechowskiego, dyrektora Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, któremu teraz podlegać mają dodatkowo programy informacyjne i publicystyczne na wszystkich antenach TVP oraz TVP Info i TVP3.
Czy myśli pan, że wymiana Jacka Kurskiego cokolwiek zmieni? Może poza tym, że na antenie nie będzie Zenka albo przynajmniej będzie go mniej.
W ubiegły wtorek odbyło się posiedzenie Rady Programowej Telewizji Polskiej, na które został zaproszony – nie ukrywam, że z mojej inicjatywy – nowy prezes Mateusz Matyszkowicz. Mówił wiele o rozwoju kanałów misyjnych: TVP Kultura, TVP Historia, TVP Dokument. Wspomniał też, że wprowadza elementy informacji o wydarzeniach kulturalnych do programów informacyjnych, że zamierza powołać kolegium dyrektorów programowych, że myśli, czy nie przywrócić w jakiejś formie zlikwidowanych niedawno funkcji dyrektorów pierwszego i drugiego programu. Brzmiało to nienajgorzej, ale szybko okazało się mistyfikacją. Nie minęło bowiem wiele czasu, gdy gruchnęła wieść, że prezes Matyszkowicz powołał kilku swoich pełnomocników, w tym pełnomocnika ds. krajowej informacji i publicystyki w osobie Jarosława Olechowskiego, dyrektora Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, któremu teraz podlegać mają dodatkowo programy informacyjne i publicystyczne na wszystkich antenach TVP oraz TVP Info i TVP3. Tego samego Olechowskiego, zaufanego człowieka Jacka Kurskiego, którego powszechnie utożsamia się z nachalną propagandą prorządową i atakami na Donalda Tuska. Odpowiadając wprost na pana pytanie: wymiana Jacka Kurskiego owszem zmieni, ale na jeszcze gorsze. Cóż, niedługo wybory…
PRZECZYTAJ TEŻ: Grzegorz Pellowski o kontrowersyjnym filmie TVP poświęconym prezydentowi Pawłowi Adamowiczowi
Wspominał pan o braku wystarczających bezpieczników utrudniających politykom kontrolowanie TVP, czy szerzej – mediów publicznych. Są jakieś pomysły na to, jak je skutecznie zabezpieczyć na przyszłość, w sytuacji gdyby PiS został odsunięty od władzy?
Jeżeli chodzi o bezpieczniki, to musi je wprowadzić ustawa nowa ustawa regulująca ustrój mediów publicznych. Pomysły są. Pierwszy z nich został zaprezentowany na konferencji programowej Platformy Obywatelskiej w Pałacu Kultury w 2019 roku. Zakłada on stworzenie Rady Interesu Publicznego w Radiofonii i Telewizji, która składałaby się między innymi z przedstawicieli 16 sejmików wojewódzkich, ale też najróżniejszych organizacji społecznych, pozarządowych, stowarzyszeń niepełnosprawnych, etc. Byłoby to dość spore ciało, bez zgody którego nie można byłoby bezpośrednio wymieniać, skracać kadencji czy wybierać nowych prezesów i członków zarządów Telewizji Polskiej i Polskiego Radia, tak jak odbywa się to obecnie. Kolejny projekt ma być zaprezentowany w Senacie już 4 października. Mówimy oczywiście o sytuacji, gdyby po przyszłych wyborach zmienił się układ sił w parlamencie. Pamiętajmy jednak, że na końcu procesu legislacyjnego jest prezydent, a Andrzej Duda będzie pełnił swój urząd do końcówki 2025 roku. Bez jego podpisu ustawowo nic się nie da zrobić. Zapewniam pana jednak, że są sposoby na to, by już w tym okresie przejściowym szybko wprowadzić skuteczne zmiany w TVP, Polskim Radiu i w Polskiej Agencji Prasowej. Te zmiany będą, rzecz jasna, dotyczyły również wszystkich oddziałów regionalnych Telewizji Polskiej.
PRZECZYTAJ TEŻ: Po emisji filmu TVP o Gdańsku „Republika deweloperów” PiS zawiadamia prokuraturę
Janusz Daszczyński w latach 2015-16 był prezesem Telewizji Polskiej. Był także wiceprezesem zarządu TVP w latach 1994-98. Pełnił również funkcje redaktora naczelnego Ośrodka Telewizyjnego w Gdańsku, dyrektora Programu II TVP oraz zastępcy dyrektora TVP Polonia. Jest członkiem Towarzystwa Dziennikarskiego i Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy oraz członkiem Rady Programowej TVP z ramienia Koalicji Obywatelskiej.
Napisz komentarz
Komentarze