Tym razem w efekcie niespotykanej dotąd mobilizacji, wyborcy trzech partii opozycji demokratycznej, odebrali władzę Zjednoczonej Prawicy, która rządziła przez 8 ostatnich lat. I to pomimo, że Prawo i Sprawiedliwość formalnie wygrało te wybory, ale nie ma większości sejmowej. To się nazywa pyrrusowe zwycięstwo. Rzec można, że "ponieśli zwycięstwo".
Bezapelacyjną większość sejmową (aż 248 mandatów) uzyskał blok trzech demokratycznych partii opozycyjnych: Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy. W sumie zaufało im ponad 11,5 mln wyborców – to niemal o 4 mln wyborców więcej niż poparło PiS. To bardzo mocny mandat społeczny, ogromne zaufanie, oczekiwanie na zmianę i powierzenie opozycji pełnej odpowiedzialności za Polskę i Polaków. Jakkolwiek górnolotnie to brzmi.
I to właśnie ta koalicja będzie tworzyć nowy rząd, niezależnie od postawy prezydenta, który może (oby nie) – zgodnie z prawem i obyczajem – cały proces przejęcia władzy opóźniać.
Wyborcy po prostu oczekują normalności. Jeśli zwycięska koalicja trzech demokratycznych komitetów wyborczych tych oczekiwań nie spełni, a pogrąży się w sporach dotyczących obsady poszczególnych ministerstw, to już nigdy więcej nie będzie miała szansy na rządzenie Polską.
Jeśli prezydent rzeczywiście ma zamiar powstrzymywać się od szybkiego powierzenia misji tworzenia rządu zwycięskiej opozycyjnej większości, to może warto, by 248 nowo wybranych posłanek i posłów podpisało stosowny dokument z deklaracją, że będą tworzyć nowy blok koalicyjny. I zaapelują do prezydenta o uszanowanie tego faktu, a jednocześnie pominięcie pierwszego kroku, czyli desygnowania na premiera przedstawiciela partii PiS, która zdobyła największe poparcie, wygrała wybory, ale nie ma szans na stworzenie rządu. To byłby demokratyczny test dla rzeczywistych intencji prezydenta dla którego „pomyślność obywateli – powinna być – zawsze najwyższym nakazem”.
Czytaj też: To entuzjazm wygrał te wybory
Polska potrzebuje szybkiej zmiany rządów, powrotu na drogę demokracji, wzajemnego szacunku, gwarancji dla wolności obywatelskich, niezależności mediów, poczucia wspólnoty narodowej, odkłócenia się z Unią Europejską i sąsiadami, odblokowania miliardów euro na Krajowy Program Odbudowy. No i odpartyjnienia instytucji państwa, w tym telewizji publicznej. Wyborcy po prostu oczekują normalności. Mam przekonanie, że takie są oczekiwania tych wszystkich 11,5 mln wyborców, którzy poparli obóz demokratycznej opozycji, a za chwilę rządzącej koalicji. Mam świadomość, że pokusy mogą być różne, ale jeśli zwycięska koalicja trzech demokratycznych komitetów wyborczych tych oczekiwań nie spełni, a pogrąży się w sporach dotyczących obsady poszczególnych ministerstw, to już nigdy więcej nie będzie miała szansy na rządzenie Polską.
Napisz komentarz
Komentarze