Towarzyski turniej w Elche, który już właściwie na stałe zapisał się w kalendarzu naszej drużyny, był cennym sprawdzianem, bo podopieczne Janusza Urbanowicza miały okazję sprawdzić się z czołowymi drużynami Starego Kontynentu, a na dodatek grającymi dość zróżnicowane rugby. W pierwszym dniu zawodów doszło do dwóch niespodzianek, bo tak należy nazwać zwycięstwa w starciach z Irlandią czy Francją. Utytułowane rywalki nie grały w swoich najmocniejszych zestawieniach, sprawdzały raczej młodsze zawodniczki, ale mimo wszystko pokonanie drużyny wicemistrzyń olimpijskich 17:12, a także wysoka wygrana 33:7 z Irlandią, muszą robić wrażenie.
ZOBACZ TEŻ: Aleksandra Leśniak: Rugby to idealny sport dla kobiet
Jedynym potknięciem w sobotnich zmaganiach na hiszpańskich boiskach była przegrana z Czeszkami 7:26. Drużyna naszych południowych sąsiadek robi systematyczne postępy i coraz bardziej zbliża się do europejskich czołówki. W Elche, ta ekipa ponownie pokazała się z bardzo dobrej strony i kto wie, czy już niebawem nie zacznie być wymieniana jednym tchem obok takich zespołów, jak nasza kadra.
- Nie grałyśmy w żadnym turnieju od mistrzostw Europy i zawsze pierwszy mecz po tak długiej przerwie jest pewną niewiadomą. Popełniałyśmy delikatne błędy, nie zgrywałyśmy się, ale bilans meczowy jest na plus, bo wygrałyśmy dwa z trzech spotkań. Zwycięstwa z Irlandią i Francją można uznać za sukces. Błędy popełnione w meczu z Czeszkami powodowały, że oddawałyśmy im łatwe punkty, ale wskazały jasno co musimy jeszcze poprawić. Mamy jednak przed sobą długi sezon i czas żeby konsekwentnie te błędy eliminować – powiedziała po pierwszym dniu rywalizacji Małgorzata Kołdej, zawodniczka Biało-Zielonych Ladies Gdańsk.
Nie grałyśmy w żadnym turnieju od mistrzostw Europy i zawsze pierwszy mecz po tak długiej przerwie jest pewną niewiadomą. Popełniałyśmy delikatne błędy, nie zgrywałyśmy się, ale bilans meczowy jest na plus, bo wygrałyśmy dwa z trzech spotkań
Małgorzata Kołdej / Biało-Zielone Ladies Gdańsk
Jesteśmy obecnie w dość ciężkim treningu. Rozgrywamy co prawda turnieje mistrzostw Polski, ale tak naprawdę nie schodzimy z obciążeń. Mamy dużo jednostek wydolnościowych i siłowych, co na pewno przekłada się na naszą dyspozycję, choć nie uważam, żebyśmy wyglądały na boisku źle. A to dobry prognostyk – dodała.
Jak zwykle bardzo groźne były także gospodynie turnieju Hiszpanki, które w tegorocznej edycji zmagań prezentowały wysoki poziom i do spotkania z naszą drużyną nie poniosły ani jednej porażki. „Biało-Czerwone” stoczyły z nimi wyjątkowo zacięty bój, zakończony ich zwycięstwem 28:21!
CZYTAJ TEŻ: Polskie rugbistki, czyli drużyna wyjątkowa
Rozpędzone Polki nie dały następnie szans Belgijkom (21:0) i dzięki temu zapewniły sobie awans do finału turnieju w Elche. Tam ponownie czekały na nich gospodynie - zdeterminowane, by zrewanżować się za porażkę z pierwszej fazy turnieju. Nasze rugbistki ponownie udowodniły, że choć dopiero rozpoczynają swoje przygotowania i budują formę, to są już w całkiem niezłej dyspozycji. Zwycięstwo w finale 24:19 oznaczało triumf w całej imprezie.
- Myślę, że jak na początek naszej drogi, turniej w Elche był dla nas udany. Przegrałyśmy jeden mecz z Czeszkami i wiemy, że tylko z powodu własnych błędów. Takie zawody są szczególnie korzystne dla dziewczyn, które dopiero wchodzą do reprezentacji, by budowały swoją pewność. Dzięki temu rozwijają się i zbierają niezwykle cenne doświadczenie z gry przeciwko mocnym rywalkom. Co równie ważne, wszystkie jesteśmy całe i tylko Sylwia Witkowska ma lekko podkręconą kostkę, więc wracamy do kraju w zasadzie bez kontuzji - podsumowała turniej Hanna Maliszewska, także rugbistka Biało-Zielonych.
Napisz komentarz
Komentarze