Oskarżony o wyrażenie opinii
Kiedy w styczniu br. spytałam nowego Dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku Andrzeja Schlesera, czy z sądu zostanie wycofany prywatny akt oskarżenia Brunona Wołosza, prezesa Fundacji Fidelis Siluas o czyn z art. 212 par. 1 i 2, czyli zniesławienie Nadleśnictwa Gdańsk, usłyszałam, że dyrektor podejmie decyzje po spotkaniu z aktywistą ekologicznym. Do spotkania nie doszło.
- Nie wycofujemy się ze sprawy, będziemy czekać na decyzję sądu - mówi Łukasz Plonus, rzecznik RDLP w Gdańsku.
CZYTAJ TEŻ: Nowy dyrektor RDLP zmieni politykę leśną na Pomorzu?
- Jest to rzecz wstydliwa - odpowiada Brunon Wołosz. - Skoro nowy rząd zamierza stosować się do zaleceń UE, dotyczących m.in bioróżnorodności, to dlaczego zostałem oskarżony o wyrażenie opinii? Z jednej strony szef RDLP w Białymstoku przeprasza wszystkich poszkodowanych wycinką Puszczy Białowieskiej, z drugiej leśnicy podtrzymują wobec mnie absurdalny zarzut.
O co tu chodzi?
Nie da się ukryć, Brunon Wołosz nie gryzie się w język. Kiedy w rozmowie telefonicznej zdenerwowany zarzutami jeden z leśników zagroził, że odłoży słuchawkę, usłyszał od Wołosza, że to on może się rozłączyć, a nie leśnik, który pracuje dla społeczeństwa, w tym także dla prezesa Fidelis Siluas. - Kadra mnie nie lubi - przyznaje Wołosz. - Zakazywano mi m.in nagrywania spotkań w sprawie Planu Urządzania Lasu.
Sympatii wśród leśników nie wzbudzały także postulaty, by zatrzymać prace w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym i radykalnie zmniejszyć zatrudnienie kadry w parku do kilkunastu osób.
CZYTAJ TEŻ: Sąd nad aktywistą Brunonem Wołoszem. Miał pomówić Lasy Państwowe w wystąpieniu do Komisji Europejskiej
Przypomnijmy, że w prywatnym akcie oskarżenia, skierowanym do sądu w październiku 2021 r. Nadleśnictwo Gdańsk zarzuciło Wołoszowi, że pomówił je na Facebooku, pisząc: „Bo wycięty drzewostan równa się pieniądz i to jest główny, absolutnie główny powód wycinki TPK”., a w wystąpieniu opublikowanym na stronach Komisji Europejskiej zniesławił leśników m.in.pisząc: "W Polsce zarzucono całkowicie ochronę środowiska naturalnego, powierzając ochronę lasów ogromnej i wpływowej korporacji Lasy Państwowe, której ponad 98 proc. wpływów pochodzi z wycinki drzew" i "Korporacja rządowa Lasy Państwowe w istocie zarządza jak królestwem blisko 1/3 powierzchni Polski, całkowicie poza kontrolą". Jak tłumaczył nam mec. Jacek Potulski, reprezentujący Nadleśnictwo Gdańsk, wypowiedzi Wołosza nie mieszczą się w granicach prawa do krytyki, a stosowana przez niego argumentacja w części jest nieprawdziwa oraz prowadzi do wzrostu nieufności społecznej wobec Lasów Państwowych. Ma też prowadzić do dezinformacji i wzrostu niepokojów społecznych.
- Kiedy ginie siła argumentów, pozostaje argument siły - odpowiada Wołosz.
Wypowiedzi Wołosza nie mieszczą się w granicach prawa do krytyki, a stosowana przez niego argumentacja w części jest nieprawdziwa oraz prowadzi do wzrostu nieufności społecznej wobec Lasów Państwowych. Ma też prowadzić do dezinformacji i wzrostu niepokojów społecznych.
mec. Jacek Potulski / pełnomocnik Lasów Państwowych
Nie pierwszy, nie ostatni
- Muszę w tym momencie podkreślić jedną rzecz - odpowiada reprezentujący pro bono prezesa Fidelis Siluas mec. Marcin Kochanowski. - Mój klient skorzystał z prawa do wolności wypowiedzi. Nie jest prawdą, że oskarżył on Lasy Państwowe o działalność przestępczą, o kwestie, które nie pojawiały się w debacie publicznej. Wręcz przeciwnie - to, co napisał pan Wołosz w oficjalnym wystąpieniu do Unii Europejskiej, jest tym, co przed nim mówiło wielu polityków, działaczy, przedstawicieli stowarzyszeń, naukowców.
Jest w tym wiele prawdy. Wystarczy sięgnąć do ubiegłorocznego raportu Najwyższej Izby Kontroli, by przeczytać o licznych nieprawidłowościach związanych z wydatkowaniem Funduszu Leśnego. Wnioski inspektorów NIK pokrywały się z wcześniejszymi sygnałami ekologów.Z kolei zarządzanie "poza kontrolą" pieniędzmi uzyskanymi z wycinki, widać w ujawnionej niedawno aferze bilboardowej. Jak donoszą media, Lasy Państwowe chciały postawić w całym kraju, pierwotnie kosztem 65 mln, złotych dwa tysiące bilboardów. Po co? Odpowiedzi na to pytanie szukać ma prokurator.
ZOBACZ TAKŻE: Gospodarka leśna nie polega na „radosnym piłowaniu”. Opiera się na precyzyjnych planach
Mój klient skorzystał z prawa do wolności wypowiedzi. Nie jest prawdą, że oskarżył on Lasy Państwowe o działalność przestępczą, o kwestie, które nie pojawiały się w debacie publicznej. Wręcz przeciwnie - to, co napisał pan Wołosz w oficjalnym wystąpieniu do Unii Europejskiej, jest tym, co przed nim mówiło wielu polityków, działaczy, przedstawicieli stowarzyszeń, naukowców.
Jeśli do tego dodamy przedwyborcze konferencje polityków - Lewicy, Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi - to na ich tle wypowiedzi Wołosza nie są już wcale radykalne.
Dlaczego więc akurat prezes Fundacji Fidelis Siluas został pozwany? - Bo się do tego świetnie nadawał - uważa mec. Kochanowski. - Nie ma środków, funduszy, i mówiąc kolokwialnie - stosunkowo łatwo można się do niego dobrać. Natomiast nie zmienia to faktu, że mówił to, co stanowiło sedno krytyki Lasów Państwowych. Powiem więcej, w obiegu publicznym padały wypowiedzi bardziej stanowcze. Ostrzejsze. Bywało, że w stosunku do Lasów Państwowych padały niecenzuralne słowa . Ale , jeśli mówimy o moim kliencie, nie jest to ten przykład.
Aktywiści leśni zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy. Nadleśnictwo Gdańsk, choć w RDLP zatrudnieni są prawnicy, reprezentowane jest przez jednego na najlepszych i najskuteczniejszych adwokatów w Trójmieście.Dlatego zamierzają, w trybie dostępu do informacji publicznej, dopytać, ile kosztuje obrona dobrego imienia Lasów Państwowych.
Wołosz pisze do wiceministra
Na początku tego tygodnia aktywiści z całego kraju spotkali się z wiceministrem klimatu i środowiska, Mikołajem Dorożałą. Jednym z zaproszonych był Brunon Wołosz. - Wiceminister Dorożała poprosił o informacje w mojej sprawie - mówi Wołosz.
Już po spotkaniu prezes Fundacji Fidelis Siluas napisał list do wiceministra, w którym zwrócił uwagę, że problem lasów w Polsce, tak naprawdę jest problemem z korporacją „Lasy Państwowe”. I powtórzył formułowane wcześniej zarzuty, za które staje przed sądem.
- Zapewne zauważył Pan w wielu wypowiedziach brak chęci prowadzenia negocjacji grup społecznych z leśnikami, ponieważ ten rozdział można powiedzieć - został całkowicie zamknięty za sprawą leśników, w każdym zapalnym miejscu - czytamy w piśmie do ministra. - Leśnicy nie stosowali się nawet do obecnie obowiązującej (złej) Ustawy o lasach, nie dotrzymywali wielokrotnie danego słowa czy podpisanych porozumień, traktując zarządzane dla nas lasy, jak swoją własność. Pragnę zwrócić uwagę, że dotychczas leśnicy nie tylko z własnej woli nie ratowali cennych obszarów leśnych, ale także nie słuchali społeczeństwa na rzecz, którego powinni pracować. (...) Lasy Państwowe” obecnie nie są jednostką budżetową. Leśnicy mówią, że są „samofinansującą się organizacją”, a w istocie finansują się z najcenniejszego dobra narodowego jakim są lasy, czyli ich finansowanie ma wadę podstawową, jaką jest przodująca zasada zysku. I to jest bezsporne, bo pokazują to liczby. Są przedsiębiorstwem, służbą, ale szczególnie w kwestii własnych interesów, a w istocie organizacją niemal eksterytorialną w ramach naszego państwa. Trudno w świetle tych faktów widzieć możliwość zreformowania działalności tej ogromnej, wpływowej organizacji, nie tworząc ustawy o lasach od podstaw, odbierając ich ochronę firmie, która w ramach swojej 33 letniej praktyki dokonała tak dużo zła.
Dokopią, nie dokopią?
Kolejny termin rozprawy przeciw Brunonowi Wołoszowi odbyło się w czwartek, 22 lutego. O tym, co działo się w sali sądowej nie możemy pisać - sprawy o zniesławienie są standardowo niejawne i strony zobowiązane są do zachowania tajemnicy.
- Zbliżamy się do końca - mówi mec. Marcin Kochański. - Swój udział w sprawie zadeklarowała Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która złożyła w sądzie swoje stanowisko. W sądzie będzie od tej pory obecny jej przedstawiciel.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka złożyła do sądu obszerne pismo mówiące, że to, co się wokół sprawy Wołosza dzieje, należy traktować w kontekście SLAPP, czyli jako strategiczny pozew przeciw partycypacji publicznej.
ZOBACZ TEŻ: Polowania w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Czy spacerowicze są bezpieczni?
Na czym polega SLAPP? Jak czytamy na stronie Sieci Obywatelskiej WatchDog Polska "Rządy i korporacje korzystając z najlepszych firm prawniczych, wytaczają procesy dziennikarzom i aktywistom, rzekomo w obronie swojego dobrego imienia. W rzeczywistości chodzi o to, by opinia publiczna nie dowiedziała się o korupcji lub innych nieprawidłowościach sygnalizowanych przez osoby, którym wytacza się takie procesy. Wymierzone w nich akty oskarżenia mają na celu nie tylko uciszenie niewygodnych świadków lub dziennikarzy, ale także wywołanie tzw. efektu mrożącego, by inni bali się podejmowania takich tematów."
- Moja sprawa jest papierkiem lakmusowym, pokazującym rzeczywiste intencje leśników kończy Brunon Wołosz. - A także pozwalającym przewidzieć, jak potoczy się walka w obronie polskich lasów. Od ludzi zaangażowanych w sprawy leśne słyszę - jeśli tobie dokopią, inni aktywiści będą mieli podobne kłopoty. Coś w tym jest, prawda?
Napisz komentarz
Komentarze