Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Sprawa Magdaleny Adamowicz. Prokurator chce 300 tys. zł kary, obrona uniewinnienia

Nieujawnienie przed fiskusem dekadę temu przychodów w łącznej kwocie kilkuset tysięcy złotych – tego przestępstwa zdaniem oskarżenia dopuściła się europosłanka Koalicji Obywatelskiej Magdalena Adamowicz. Dla wdowy po prezydencie Gdańska, prokuratura domaga się kary finansowej w wysokości 300 tysięcy złotych. Obrona żąda uniewinnienia i tłumaczy, że pieniądze pochodziły z darowizn od członków rodziny dla dzieci oskarżonej i nie były ukrywane, a wpłacane na legalne, oficjalne konta w bankach.
Magdalena Adamowicz

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Sama oskarżona europosłanka Magdalena Adamowicz [zgodziła się na publikację pełnego nazwiska – dop.red.], we wtorek 24 maja 2022 roku nie pojawiła się w sądzie, podobnie jak na ostatniej rozprawie niemal tydzień wcześniej. Nie miała jednak obowiązku przybyć na salę rozpraw.

Oskarżenie

- Oskarżona w toku tego procesu, a nawet wcześniej, bo była bardzo aktywna w publikacjach medialnych, oczekiwała, że prokuratura przeprosi; jak rozumiem przeprosi ją za skierowanie aktu oskarżenia, za przedstawienie zarzutów i za konsekwencje tego rodzaju decyzji procesowych – zaznaczył prokurator Robert Kaczor z Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu.

CZYTAJ TEŻ: Koniec procesu Magdaleny Adamowicz. Europosłanka znów nie przyszła do sądu

I dodał: - Nie będę oczywiście przepraszał oskarżonej, ponieważ akt oskarżenia, to oskarżenie i postępowanie ma właściwe podstawy dowodowe. Nie wydarzyło się w toku tego postępowania nic nadzwyczajnego, ze względu na co, należałoby oceniać, że Magdalena Adamowicz została potraktowana skrajnie niewłaściwie i nieprawidłowo. Nie będę przepraszał oskarżonej, natomiast mogę jedynie podziękować oskarżonej za to, że wystawiła na próbę niezależność przedstawicieli różnych organów państwa i ta niezależność została zachowana, począwszy, wysoki sądzie, od postępowania w Urzędzie Skarbowym, a skończywszy na postępowaniach sądowych i administracyjnych w różnych instancjach. Oskarżona zapowiadała, że ten proces pozwoli osuszyć całe bagno oszczerstw ferowanych latami przez prokuraturę, media publiczne, co świadczy o tym, że prezentowała i prezentuje całkowicie bezkrytyczny stosunek do ujawnionych nieprawidłowości i kiedy wspomniałem o niezależności, to w kontekście oczywistego faktu, że oskarżona jest osobą o wysokim statusie społecznym, jest osobą niewątpliwie wpływową i...

- Panie prokuratorze, to nie są wystąpienia polityczne z żadnej ze stron – przerwała mu sędzia Julia Kuciel, która zastrzegła, że rzadko przerywa mowy końcowe. Zaapelowała jednak by „spróbować się nawzajem szanować”.

W kolejnych 50 minutach sądowej przemowy oskarżyciel publiczny wskazał, że choć nie podtrzymuje zarzutu dotyczącego niewłaściwego rozliczenia zysku, jaki europosłanka wraz z nieżyjącym już mężem uzyskała z najmu mieszkań (zastosowała ryczałtowe rozliczenie odprowadzając 8,5 procenta podatku, nie traktując tego źródła dochodu jako działalności biznesowej – co zgodnie z innymi orzeczeniami sądów było legalne – dop.red.) to podtrzymuje drugi zarzut: nieujawnienia w latach 2011 i 2012 około 300 tys. zł. i ok. 100 tys. zł. Jak relacjonował, nie potwierdziły się kolejne tłumaczenia dotyczące pochodzenia pieniędzy – te, że podarowane były córkom Adamowiczów i pochodziły z walizki przywiezionej przez ich pradziadka po wojnie z robót w Niemczech (co, jak mówił, wskazywałoby, że „rodzice państwa [Adamowiczów] żyli na Księżycu”) czy te, że były to pieniądze dla dziewczynek ofiarowane przez pradziadków, a wcześniej w tajemnicy przekazane im przez babcię.

Dla Magdaleny Adamowicz prokurator domaga się 300 tysięcy złotych grzywny oraz pokrycia przez nią kosztów procesu. Jak zastrzegł oskarżyciel, powołując się m.in. na zamożność oskarżonej, „kara powinna być dolegliwa, powinna spełniać swoją funkcję, powinna działać prewencyjnie”. Zwrócił też uwagę na „wysoką szkodliwość społeczna czynu” oraz przekonywał, że nie wyraziła ona czynnego żalu.

Mowy końcowe na procesie Magdaleny Adamowicz
Mowy końcowe na procesie Magdaleny Adamowicz (fot. Jacek Wierciński | Zawsze Pomorze)

Obrona

Zupełnie inaczej sytuację widzą obrońcy - adwokat Paweł Knap i radca prawny Jakub Zygmunt, którzy przekonują o niewinności swojej klientki. Ten drugi w ostatnich przed wydaniem nieprawomocnego wyroku słowach sygnalizował, że pieniądze, których dotyczy proces wpłacane były na oficjalne konta bankowe prezydenta Pawła Adamowicza, do których dostęp mają wszystkie instytucje kontrolne w Polsce, a nie na rachunki gdzieś w Szwajcarii, Lichtensteinie „czy na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych”.

- Jak chyba wszyscy wiemy, pan prezydent był osobą wykształconą, był radcą prawnym, a nade wszystko był wybitną jednostką docenianą przez całe lata przez społeczność Gdańska i nie tylko Gdańska – podkreślił radca prawny Jakub Zygmunt, którego również sędzia przywołała do porządku i do odnoszenia się do meritum sprawy.

ZOBACZ TEŻ: Biegły z opóźnieniem zbada Magdalenę Adamowicz. Jej proces może się przedawnić

- Prokurator, wysoki sądzie, nie wykazał źródła przychodów nie znajdujących pokrycia w przychodach ujawnionych, które rzekomo zataiła oskarżona, które by były źródłem możliwym do przypisania oskarżonej – tłumaczył w innym miejscu mec. Jakub Zygmunt. - W konsekwencji tego, w ocenie obrony, przyjmując za oskarżeniem, że środkami pochodzącymi z nieujawnionych źródeł lub nie znajdującymi pokrycia w ujawnionych źródłach są środki zgromadzone na rachunkach bankowych, to uwzględniając fakt, że były one ujawnione na kontach nienależących do oskarżonej, przy jednoczesnym braku wykazania, że wpłat na te rachunki nie dokonywała oskarżona, nie sposób o ustalenie czy oskarżona posiada takie przychody, które rodziłyby po jej stronie obowiązek złożenia w tym zakresie jakiegokolwiek oświadczenia w jakiejkolwiek deklaracji, a w szczególności w deklaracji PIT-37 zarówno za rok 2011, jak i rok 2012 – dodał i zastrzegł, że nawet, gdyby przyjąć, że pieniądze były Magdaleny Adamowicz (co – jak przekonywał – nie zostało wykazane przez oskarżenie), nie sposób byłoby wykazać, że z tego powodu doszło do uszczuplenia podatku - zaznaczył.

Według obrońców, pieniądze, których dotyczy proces nie były przez małżeństwo Adamowiczów wydawane na siebie, a jak mówił radca prawny: - Były to środki otrzymane od rodziny po to, aby dzieci miały zapewnioną edukację, możliwość rozwijania pasji, zapewniony rozwój czy też wreszcie, a może „aż” odpowiedni start życiowy. Otrzymanie takich środków nie stanowi znamion jakiegokolwiek przestępstwa, a stanowi jedynie wyraz miłości i zasad, jakie panują pośród kochających się rodzin, które stać na obdarowywanie bliskich.

Jak zapowiedziała sędzia Julia Kuciel, wyrok w sprawie zostanie ogłoszony 1 czerwca 2022 r. w samo południe. Orzeczenie Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe nie będzie prawomocne, a apelacja przysługiwała będzie obydwu stronom postępowania.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama