Zawsze Opinie

Dokładnie dzisiaj (29 września) Lech Wałęsa obchodzi 80. urodziny, a 5 października mija 40 lat, jak otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Dwie ważne rocznice. Mimo, że Polacy są podzieleni w ocenie Lecha Wałęsy, to jednak nikt nie kwestionuje jego wielkiej, historycznej roli w obaleniu komunizmu w Polsce i pięknej karty opozycyjnej.

Bodaj Marian Brandys zauważył, że w PRL ciężko było kupić dżem śliwkowy, truskawkowy czy wiśniowy. A to dlatego, że półki uspołecznionych placówek handlowych najczęściej zastawione były słoikami z „dżemem wieloowocowym”. Jak bowiem słusznie zauważył autor „Końca świata szwoleżerów” komuna źle znosiła czyste smaki, bo trudniej je było zafałszować.

Kiedy zapoznałem się z pytaniami referendalnymi, pierwszą refleksją było to, że PiS zajmując nas tematami z poprzednich kampanii wyborczych, chciałby nas trzymać z dala od dyskusji o najważniejszych problemach nurtujących obecnie Polki i Polaków, w tym o inflacji, drożyźnie, prawach kobiet, edukacji, ochronie zdrowia czy mieszkaniach.

Dziś pierwszy odcinek cyklu felietonów, w których co tydzień będę tropił największe absurdy bieżącej kampanii parlamentarnej.

Mamy prawo oczekiwać, że 31 sierpnia, czyli rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych, to będzie dzień, który łączy, a nie dzieli. Tymczasem mijają 43 lata od tego wydarzenia, a wciąż nic się nie zmienia. Od lat dawni liderzy związkowi nie świętują razem. Podobnie politycy i ich zwolennicy. Nie zdziwię się, jeśli w tym roku, w trwającej na dobre kampanii wyborczej, ten podział wśród polityków i spór o dziedzictwo Solidarności jeszcze się spotęguje.

Kiedy w ramach środowiska Gdyńskiego Dialogu wpadliśmy na pomysł postawienia bilboardu w Gdyni „Prędzej dojdę, niż dojadę" pierwszym naturalnym miejscem, gdzie powinien się pojawić, były okolice Karwin i Wielkopolskiej. Niestety, nie znaleźliśmy odpowiedniego miejsca.

Równolegle z wyborami – jak zdecydował Sejm – odbędzie się też referendum ogólnokrajowe. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby wcześniej jego inicjatorzy nie tłumaczyli, że wybory parlamentarne są tak ważne i absorbujące komisje wyborcze, iż nie można ich łączyć z wyborami samorządowymi. I dlatego wydłużyli kadencję samorządów do wiosny przyszłego roku. Tymczasem teraz rządzący nie mieli takich wątpliwości i połączyli referendum z dniem wyborów.

30 czerwca 1946, a więc niemal równo trzy lata przed narodzinami braci Kaczyńskich, komuniści zorganizowali w Polsce referendum. Miało być ono przygrywką do wyborów, po których jedynie słuszna partia planowała raz zdobytej władzy już nigdy z rąk nie wypuścić.

Późno, ale jednak poznaliśmy termin wyborów parlamentarnych. Zgodnie z przewidywaniami, odbędą się one w niedzielę, 15 października. A to oznacza, że oficjalna kampania będzie krótka, intensywna i ostra, a przede wszystkim pod finansową kontrolą Państwowej Komisji Wyborczej. Oby nie była ani brutalna, ani brudna, ale merytoryczna, z poszanowaniem konkurentów politycznych i nas – wyborców. Ale obserwując już teraz, co się dzieje, mam świadomość, że są to tylko pobożne życzenia.

Już nie mogę słuchać osób, które - deklarując chęć głosowania na Konfederację - popisują się całkowitą nieznajomością programu tej partii.

Nawet odwołując Adama Niedzielskiego premier Morawiecki zaznaczał, że wprawdzie były minister popełnił drobny błąd, jednak zrobił to zasadniczo w dobrej sprawie, bo walczył z „kłamstwami i manipulacjami strony przeciwnej”.

Lato i kampania wyborcza (choć wciąż nieoficjalna) są w pełni. Zarówno w pogodzie, jak też w polityce sytuacja jest dynamiczna. Po pięknej aurze, mamy ochłodzenie i wyładowania – nie tylko atmosferyczne. Opozycja demokratyczna krok po kroku poszerza poziom poparcia dla swojej wizji polityki.