Dobiega końca ostry wyścig o miejsca na listach wyborczych do Sejmu. Są jeszcze pewne przetasowania, wahania i przepychanki. Chwile oczekiwania, nadziei i nerwów. Ale gorączka z tworzeniem list już wyraźnie spada. A w partiach słychać coraz głośniej - czas kończyć tę układankę.
ZOBACZ Prezydent ogłosił termin wyborów do Sejmu i Senatu
I tym razem sprawdza się sejmowe porzekadło, że w polityce jest wróg, wróg śmiertelny i kolega z listy. Bo chętnych jest wielu, a każdy chce mieć jak najlepsze miejsce i na pewno „biorące”. Na listach pojawiają się nowi kandydaci, starzy więc muszą się przesunąć.
Lista PO z nowymi twarzami
W Gdańsku na liście Platformy Obywatelskiej pewny jest już skład pierwszej… dwójki. To dwa gorące nazwiska: Agnieszka Pomaska, dotychczasowa posłanka i Jacek Karnowski – wieloletni prezydent Sopotu. W kuluarach partyjnych słyszę, że Jacek Karnowski mocno się bije o jedynkę. A Agnieszka Pomaska na pytanie, z którego miejsca będzie startować, odpowiada dyplomatycznie: - Decyzja nie należy do mnie. Jestem gotowa startować z listy Koalicji Obywatelskiej. I nie będę wybrzydzać w przypadku miejsca.
PRZECZYTAJ Prezydent Sopotu gotowy do startu w wyborach do Sejmu
Decyzję w tej sprawie i w przypadku pozostałych miejsc na pomorskich listach ma podjąć w najbliższych dniach zarząd krajowy partii.Marszałek Mieczysław Struk, szef pomorskiej Platformy twierdzi, że nazwiska kandydatów są już wskazane i zaakceptowane przez centralę, ale dopinane są jeszcze kwestie kolejności na listach.
Tym razem Platforma na Pomorzu ma szeroką reprezentację samorządowców, tzw. „pierwszaków”, którzy po raz pierwszy wystartują do Sejmu. Na listach PO, jak zaznacza marszałek Mieczysław Struk, obowiązkowy jest też suwak. Połowę kandydatów stanowić mają kobiety
- Na naszych listach znajdzie się dużo nowych nazwisk samorządowców, którzy znani są z pracy na swoim terenie. To naturalna droga w polityce - od samorządu do Sejmu – wyjaśnia marszałek. I wylicza, że na listach wyborczych znajdą się m.in.: Magdalena Kołodziejczak wójt gminy Pruszcz Gdański, Piotr Widz - wiceburmistrz Kwidzyna, Mirosław Augustyn - starosta tczewski, a także Patryk Gabriel - wicestarosta starogardzki. Listy zasilą też tacy samorządowcy jak m.in.: Marek Budnik z Wejherowa, Iwona Mielewczyk z Lęborka, Krystyna Łuczycka z Człuchowa czy była sołtys sołectwa Chwaszczyno Jolanta Wiercińska.
Są też inne nowe twarze wyborcze do Sejmu. Po raz pierwszy kandydować będzie Małgorzata Rybicka – działaczka społeczna, wdowa po Arkadiuszu Rybickim, byłym opozycjoniście i polityku, który zginął w katastrofie smoleńskiej w 2010 roku. Ciekawostką na liście jest też Kinga Borusewicz – radna sejmiku pomorskiego i córka marszałka Bogdana Borusewicza.
Jak słyszę, jest ona przedstawicielką młodego pokolenia w Platformie, ale na liście nie zajmuje wysokiego miejsca.
Do Sejmu kandydować będą wszyscy dotychczasowi parlamentarzyści Koalicji Obywatelskiej.
Okręg gdyńsko-słupski ma już swoją, raczej pewną, pierwszą trójkę. „Lokomotywą” listy jest, podobnie jak przed czterema laty, niezwykle popularna posłanka Barbara Nowacka, na drugim miejscu proponowany jest Zbigniew Konwiński - poseł ze Słupska, a trójkę zamyka posłanka Henryka Krzywonos-Strycharska.
Piotr Adamowicz potwierdza, że też będzie ponownie kandydował do Sejmu z list Platformy Obywatelskiej, chociaż nie jest członkiem tej partii, tylko należy do Stowarzyszenia Wszystko dla Gdańska. - Wiem, że w naszym okręgu (Gdańsk i Sopot) możemy liczyć na dobry wynik. Z analiz wynika, że utrzymamy 6 mandatów, a jest duża szansa na 7 mandat – tłumaczy Adamowicz.
Jarosław Wałęsa także po raz kolejny będzie się ubiegać o mandat poselski. W poprzednich wyborach startował do Sejmu z drugiego miejsca. Był tuż za Agnieszką Pomaską. Teraz, jak mówi, spodziewa się, że to będzie zdecydowanie niższa pozycja. I jest na nią przygotowany.
Buntu nie ma. Jak trzeba się przesunąć, to się przesuniemy. Pewnie będę musiał wrócić znowu na „swoje” dziesiąte miejsce na liście, z którego zaczynałem start w polityce. I chętnie to zrobię
Jarosław Wałęsa / poseł PO
Ale przy niektórych nazwiskach obecnych posłów są jeszcze pewne wahania.
W kuluarowych rozmowach słyszę, że być może Sławomir Neumann nie wystartuje, bo PiS zagiął na niego parol i może on być obciążeniem dla listy.
Poseł Neumann, słysząc o tych pogłoskach, że nie będzie kandydować, odpowiada zaskoczony: - Od kogo pani o tym usłyszała? Spokojnie, nic o tym nie wiem, żebym nie miał kandydować.
Marszałek Struk też potwierdza, że wszyscy obecni posłowie znaleźli miejsce na listach. Ale o tym, kto ostatecznie na niej zostanie, zdecyduje zarząd krajowy.
Alfabetyczna lista PiS na Nowogrodzkiej
W pomorskim Prawie i Sprawiedliwości oczekiwanie jest jeszcze większe. Słyszę tylko, że alfabetyczne listy z Pomorza poszły już na Nowogrodzką. I to tam rozstrzygnie się, kto ostatecznie i na jakim miejscu się znajdzie.
Jeden z polityków mówi, że listy PiS zostaną ogłoszone dopiero pod koniec sierpnia. Prezes nie chce wcześniej, bo istnieje obawa, że niektórzy mogliby się demobilizować na ostatniej prostej, będąc pewnym wysokiej lokaty. A tak wszyscy muszą pracować na najwyższych obrotach.
Z zakulisowych rozmów wynika, że dotychczasowi posłowie znajdą się na listach wyborczych.
Czy będzie na niej np. Andrzej Jaworski, który wypadł z głównego, politycznego obiegu przed kilkoma laty, trafiając do biznesu? Na to pytanie sam zainteresowany odpowiada wstrzemięźliwie: - Jeśli dostaję propozycję, to zazwyczaj ją przyjmuję. Ale jeszcze propozycji nie otrzymałem.
Spekulacje na temat „lokomotyw" wyborczych na pomorskich listach też nie są pewne w tej hermetycznej partii. Pytani przeze mnie politycy, wskazują na ministra Jarosława Sellina jako prawdopodobną jedynkę w Gdańsku.
PRZECZYTAJ TEŻ Dulkiewicz na tak, Płażyński na nie. Kto zostanie prezydentem Gdańska?
Co z Kacprem Płażyńskim? W ubiegłych wyborach kandydował z drugiego miejsca w Gdańsku.
- Jego nazwisko też jest na liście alfabetycznej, która poszła do centrali – słyszę. Ale mój rozmówca dodaje, że Kacper Płażyński może też kandydować do Sejmu z Elbląga. Na pytanie, dlaczego tak sądzi, pada odpowiedź, że chyba po coś biuro poselskie w tym mieście otwierał.
Lewica postawi na desant?
Lewica na Pomorzu także jeszcze mierzy się z listami. Tu zaczęło się od małego, politycznego trzęsienia ziemi. W maju zawieszono bowiem posłankę z Gdańska Beatę Maciejewską, która była jedynką w gdańskim okręgu wyborczym w poprzednich wyborach. Powodem jej niedawnego zawieszenia w prawach członka były taśmy, nagrane dwa lata temu przez jej byłego już dyrektora biura, które dotarły do partii. Posłanka broni się, mówiąc, że „liderzy Lewicy realizują plan osoby, która zleca nagrywanie jej w biurze poselskim”.
O SPRAWIE PRZECZYTASZ TUTAJ Nowa Lewica zawiesiła posłankę z powodu taśm nagranych przez jej pracownika
Ale ta taśmowa historia odebrała Beacie Maciejewskiej możliwość kandydowania. Tym samym „zwolniła” się jedynka na gdańskiej liście Lewicy.
Z rozmów z działaczami partii wynikało, że w Gdańsku może ją otwierać Jolanta Banach - była posłanka i sekretarz stanu podczas rządu Lewicy w latach 2001-2004, obecnie działaczka miejska i społeczna. I rzeczywiście była ona rekomendowana przez zarząd wojewódzki na pierwsze miejsce listy gdańsko-sopockiej, ale to zarząd krajowy musi podjąć ostateczną decyzję.
- Interesuje mnie tylko pierwsze miejsce – zapowiada Jolanta Banach. Przed czterema laty kandydowała z dwójki i przegrała o mały włos.
Ale jak się okazało, centrala partyjna ma inny pomysł i wystawia tutaj, jak się mówi nieoficjalnie, Katarzynę Kotulę ze Szczecina.
Podobnie jest w Gdyni, gdzie najpierw na jedynkę rekomendowany był Marek Rutka, ale ostatecznie listę ma otwierać Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, kandydująca wcześniej z Wrocławia.
Ten dziwny desant ma swoje polityczne podłoże W kuluarach pomorskiej Lewicy mówi się, że obie polityczki stały się „ofiarami” własnej pracowitości i popularności. Dziemianowicz-Bąk, startując ponownie we Wrocławiu, mogłaby zagrozić Krzysztofowi Śmiszkowi, gdyby uzyskała więcej od niego głosów. Podobnie jak w Szczecinie Katarzyna Kotula, która startując z dwójki, może przegonić planowaną jedynkę, na której ma się znaleźć poseł Dariusz Wieczorek.
Dwójką na gdyńskiej liście będzie Marek Rutka. Wraca więc na swoje miejsce sprzed czterech lat.
Przed czterema laty z listy gdyńsko-słupskiej Lewicy do Sejmu weszła prof. Joanna Senyszyn, która w trakcie kadencji, po krytyce rządów Włodzimierza Czarzastego, odeszła z tego ugrupowania, współtworząc z kilkoma innymi kolegami PPS.
Dziś, pytana o to, co dalej, odpowiada: - Mam rekomendację Polskiej Partii Socjalistycznej do startu z Gdyni na wspólnej liście Lewicy. Przewodniczący naszej partii senator Wojciech Konieczny został zobowiązany przez Radę Naczelną do wynegocjowania dla nas dobrych miejsc.
Ale posłanka jednocześnie zapowiada, że jeśli nie dostanie satysfakcjonującego ją miejsca na liście, wystartuje do Senatu.
Trzecia Droga: podział jedynek
Wspólny komitet PSL i Polski 2050 podzielił się jedynkami na Pomorzu.
I tak na przykład Gdańsk „bierze” Polska 2050, a jedynką ma być działaczka społeczna i członkini ugrupowania Szymona Hołowni - Agnieszka Buczyńska. Natomiast liderem gdyńsko-słupskiej listy, bez większej niespodzianki, najprawdopodobniej będzie Marek Biernacki – poseł Koalicji Polskiej.
Prawybory w Konfederacji
Najszybciej z listami uporała się Konfederacja.
- Tu już jest wszystko jasne – twierdzi Michał Urbaniak. - Jedynką w Gdańsku będę ja, a Staszek Tyszka otworzy listę w Gdyni.
Kandydatów wyłoniły prawybory, ale było przy nich sporo zamieszania.
Poseł Artur Dziambor, który dostał się do Sejmu przed czterema laty z listy Konfederacji w Gdyni, krytycznie odniósł się do tych prawyborów, mówiąc publicznie, że w jego mieście odbyły się one w atmosferze skandalu.
- To się nazywa »prawybory na pełnym Putinie«. W Donbasie również odbyło się takie (głosowanie), gdzie obywatele Ukrainy mogli wziąć udział i zdecydować, czy oni chcą być Rosją, czy Ukrainą. Byli zachęcani przez uzbrojonych żołnierzy rosyjskich, żeby wzięli udział i nawet byli tacy śmiałkowie, którzy zagłosowali, że jednak Ukraina, a nie Rosja. To było prawdziwe bohaterstwo, ale to była mniejszość - stwierdził poseł Dziambor, krytykując partię pod wodzą Sławomira Mentzena.
Skutkiem tej i innych jeszcze wypowiedzi było usunięcie go z Konfederacji.
Sam poseł znalazł się na lodzie, zamiast na liście wyborczej. Media pisały, że może go przytulić PSL, ale ostatecznie nie zgodził się na to Szymon Hołownia.
– Ani AgroUnii, ani Kołodziejczaka, ani posła Dziambora, ani innych tego typu pomysłów na listach Trzeciej Drogi nie będzie. To wam mogę dzisiaj zagwarantować – mówił lider Polski 2050.
Dziambor po tych słowach odpowiedział mu, że nie życzy sobie, żeby Hołownia wymieniał jego nazwisko. W wywiadach poseł Wolnościowców mówił, że nie chciałby zostać w domu i że rozważa wystartowanie do Senatu z okręgu gdyńskiego, choć wie, że ma niewielkie szanse. Decyzji ostatecznej jeszcze nie podjął. Za to wie, że wiosną wróci, żeby wraz ze swoją partią wziąć udział w wyborach samorządowych.
Napisz komentarz
Komentarze