„Już wiem, dlaczego tylu ludzi chciało być przeze mnie fotografowanych. Po prostu chcę, by byli sobą i żeby dobrze wyglądali” – powiedziała Sibylle Bergemann. Czy to nie jest klucz do fotografowania kobiet? Na jej zdjęciach zawsze wyglądają zjawiskowo.
Coś w tym jest, choć akurat to zdanie nie było skierowane tylko do kobiet. Ale kobiety, rzeczywiście, fotografowała wspaniale.
Jaka była?
Córka mówiła o niej, że, choć z wyglądu drobna, niewysoka, delikatna, była osobą konsekwentną, silną. Kochała ludzi, starała się ich zrozumieć, miała w sobie empatię. Gdy fotografowała, wrażliwość pozwalała jej wyczuć ten jeden szczególny moment, ujęcie, na które czekała. Była wobec siebie wymagająca.
Na tych zdjęciach widać, że piękno nie zależy od tego, co mamy na sobie czy na jakim tle pozujemy.
Najważniejsze były naturalność i pewien rodzaj aury, to coś nieuchwytnego, niedostrzegalnego na pierwszy rzut oka, ten szczególny uśmiech, gest, spojrzenie. Na tych zdjęciach widać, że fotografka podczas pracy emanuje spokojem, że kieruje się wyczuciem, intuicją. Nigdy nie przekraczała granicy intymności.
Najważniejsze były naturalność i pewien rodzaj aury, to coś nieuchwytnego, niedostrzegalnego na pierwszy rzut oka, ten szczególny uśmiech, gest, spojrzenie. Na tych zdjęciach widać, że fotografka podczas pracy emanuje spokojem, że kieruje się wyczuciem, intuicją. Nigdy nie przekraczała granicy intymności.
Małgorzata Ruszkowska / kuratorka wystawy
Każde z tych zdjęć to opowieść. Filmowy kadr.
Zmieniła sposób fotografowania mody. Pokazała modelki w miejskim entourage. To wysmakowane, często oparte na kontraście, kompozycje. Są tu życie, emocje, a nie przypisywana modelkom sztuczność. Na jednej z fotografii modelka ma dość gniewną minę. Wygląda szalenie interesująco! Bergemann była oburzona, gdy redaktorzy czasopisma, które chciało to zdjęcie opublikować, próbowali zmienić ów grymas niezadowolenia na uśmiech. Nie o to chodziło fotografce, chciała ukazać osobowość tej dziewczyny, charakter.
Kobiety zabiegały o sesje u niej?
Z tego, co wiem, nie miała studia fotograficznego. Ale kobiety lubiły być przez nią fotografowane. Wiedziały, że na jej zdjęciach będą piękne, bo wydobędzie to, co w nich najlepsze. To był pełen emocji proces, fotografując, wiele dawała z siebie. I to widać...
Jedna z grup tematycznych tej wystawy to „Dziewczynki”.
Zdjęcia, które pozostają dla mnie zagadką. Czasem to portret małej kobietki, innym razem obraz jest rozmazany, dziwny. Być może tak chciała ukazać ulotność dzieciństwa? Bardzo lubię zdjęcia kobiet w serii polaroidów. Jest w nich tajemnica, melancholia. Kobiety tu przedstawione są jak duchy, zjawy z przeszłości, dobre nimfy, które znikają po chwili. To obrazy wrażliwości i emocji artystki.
Jest i sama fotografka na jednym zdjęciu tej wystawy.
Była piękna kobietą. Uwielbiała spacerować po Berlinie, mówiła, że zna to miasto, jak nikt. Jej Berlin to ten zapomniany, zniszczony, nieoczywisty, nieznany turystom. Po zburzeniu muru jej kamienica została sprzedana, musiała wyprowadzić się ze stolicy. Wraz ze zmianą miejsca, zaczęła poważnie chorować. Zmarła, mając 69 lat.
Myślę, że wszyscy, i kobiety, i mężczyźni, powinni zobaczyć tę wystawę. Kobiecy portret może być motywem przewodnim, ale tematów jest wiele. Te zdjęcia „promieniują” z dużą mocą. Uczą współrozumienia i współbycia.
Wystawa czynna do 3 maja. Muzeum Narodowe w Gdańsku/Zielona Brama, Długi Targ 24.
Napisz komentarz
Komentarze