Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Banerowa wojna trwa nadal w Sztumie. Przedsiębiorca kontra burmistrz

Banerowa wojna trwa w Sztumie. Choć naprawdę to jedna tylko strona – miejscowy przedsiębiorca Antoni Fila, atakuje i wywiesza coraz to nowe afisze na których zarzuca przekręty burmistrzowi Sztumu Leszkowi Taborowi. Włodarz właściwie zareagował tylko raz, za to spektakularnie, tnąc jeden z banerów nożem na kawałki. Biznesmen nie zaprzestaje wywieszania kolejnych, które kieruje do coraz wyższych instancji.

Gdyby wymienić osobistości, do których Antoni Fila kieruje wywieszane banery, to dominują wśród nich przedstawiciele prokuratury. Napisy dotyczą wspomnianych przekrętów burmistrza, za które rzekomy sprawca dotąd nie odpowiedział, czyli prokuratura nie działa jak należy. Nie ma tu gradacji stanowisk – od niższych po najwyższe. Pierwsze banery pojawiły się przed Prokuraturą Generalną w Warszawie, kiedy kierował nią Andrzej Seremet. Fila pojechał do stolicy na bieg maratoński (w swojej sportowej karierze ukończył już 210 maratonów!) i przy okazji ustawił w pobliżu prokuratury samochód z banerami. Napisał na nich: „Dlaczego Pani Lucyna Wojciechowska - prokurator z Kwidzyna, ochrania malwersacje Burmistrza Tabora” oraz „Panie Seremet! Dlaczego ochrania Pan złodziei ze Sztumu?”.

Późniejsze banery kierował do kolejnych prokuratorów, już w naszym pomorskim regionie. Potem pojawiły się wezwania do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, zaś od kilku tygodni w lesie na północnych rogatkach Sztumu wisi duży baner skierowany do prezesa Prawa i Sprawiedliwości cyt. „Prezesie J. Kaczyński – Pana sprawiedliwość i prawo – to ściema!”. Sztumianie komentują, że Antoniemu Fili pozostał już chyba tylko baner do prezydenta Andrzeja Dudy, chyba że po drodze „zahaczy” jeszcze o marszałka Sejmu czy premiera?

Dlaczego właściwie Antoni Fila owe banery wywiesza? Zapytaliśmy go o sens takich działań, skoro prowadzi je od kilku lat, natomiast burmistrz Leszek Tabor nadal kieruje sztumskim samorządem, wygrywa kolejne wybory i żaden sąd nie skazał go za przekręty, jakie przedsiębiorca mu zarzuca?

- Wywieszaniem tych banerów nie jestem zmęczony, będę to robić nadal – mówi A. Fila. - W ten sposób podaję do publicznej wiadomości, że burmistrz złamał prawo i powinien ponieść za to odpowiedzialność. Sprawa jest prosta – albo trzeba się zabrać za mnie, jeśli piszę na banerach nieprawdę, albo za niego. Ja mam spokojne sumienie, zrobiłem to co mogłem.

Sam Fila to postać wyrazista, choć nader kontrowersyjna. Działacz „Solidarności”, w 1990 roku został pierwszym burmistrzem Sztumu po reaktywowaniu samorządu lokalnego. Po roku zrezygnował tłumacząc, że nie ma do dyspozycji ani prerogatyw ani środków finansowych, by cokolwiek zrobić. „Poszedł w przedsiębiorczość”, dziś jest właścicielem fabryki wodomierzy i ciepłomierzy, wytwarza meble łazienkowe, jest autorem licznych patentów i nagród na branżowych targach. Ponadto właścicielem wielu gruntów na terenie Sztumu i okolic – w kwestii banerowej wojny ma to swoje znaczenie.

Sam określa się jako „zerojedynkowy”, albo coś jest czarne albo białe. Odcieni szarości nie ma. Swoje biuro w fabryce ulokował na samym dachu ogromnej hali. Początkowo trzeba było tam iść po schodach – żartowano, że jeśli ktoś chciał coś od szefa uzyskać, po drodze na siódme piętro mu się odechciewało. Teraz w fabryce jest winda – nowoczesna i przeszklona, zapewnia fantastyczny widok na okolicę, choć osobom z lękiem wysokości przynosi dodatkowe, raczej nieprzyjemne wrażenia.

Nawet na własnej fabryce Fila wywiesił kiedyś baner, na którym głosił, że największymi wrogami jego oraz jego rodziny są instytucje państwa polskiego. Krytyczny jest bardzo. Narzeka od lat na bardzo niski poziom kwalifikacji ludzi przychodzących do niego do pracy, czemu winne być mają szkoły. Postanowił więc założyć własną szkołę, lecz na projekcie się skończyło.

 

Wybudował okazały dom na skraju Sztumu, z pięknym widokiem na jezioro Barlewickie. Notabene przed rezydencją wywiesił flagę polską z godłem, która według ustawy jest banderą marynarki handlowej lub flagą polskich przedstawicielstw za granicą. Na terenie posiadłości zaplanował stawy rybne i doprowadził do zasypania rowu odprowadzającego wody deszczowe z okolicznego terenu. Twierdził, że miał do tego prawo, zdaniem Starostwa Powiatowego nie. Starostwa, bowiem nie mająca odpływu woda zalała i zniszczyła ulicę Kochanowskiego, czyli drogę powiatową. Konflikt trwał trzy lata i nie znajdował pozytywnego rozstrzygnięcia. Dochodziło nawet do interwencji policji, kiedy przedsiębiorca starał się zablokować prowadzenie prac mających umożliwić spływ wody. Mundurowi zatrzymali nawet Filę, odwożąc go radiowozem w kajdankach do sztumskiej komendy. Sprawa była bardzo głośna. W internecie roiło się od komentarzy nieprzychylnych Fili, ten jednak po kilku godzinach został zwolniony. Ostatecznie starosta sztumski Wojciech Cymerys doprowadził do udrożnienia odpływu wody, droga jest dziś w doskonałym stanie, co umożliwiło A. Fili wykonanie eleganckiego ogrodzenia swojej posiadłości.

Zapyta ktoś – od czego wszystko się zaczęło? W 2003 roku Fila wystąpił do magistratu o wydanie warunków zabudowy na hotel. Dostał odpowiedź odmowną – uzasadniono to zasłanianiem przez nowy budynek sztumskiego zamku krzyżackiego. Negatywna uchwała samorządu została uchylona przez wojewodę, lecz przedsiębiorca z projektu zrezygnował. Potem zaczął tropić przekręty (jak sam na banerach określa) burmistrza Leszka Tabora popełnione podczas szeroko zakrojonej rewitalizacji centrum Sztumu. Śledzi nie tylko tę inwestycję, uważnie przyglądał się też prowadzonej przez sztumski urząd modernizacji lokalnych dróg z użyciem betonowych płyt jumbo. Ustalił nawet konkretne kwoty wspomnianych przekrętów, które umieścił na niektórych banerach. Na pewno to wszystko kosztuje go sporo sił i środków, lecz przedsiębiorca kwituje to krótko – Prawo powinno być prawem.

Warto zauważyć, że A. Fila czyni to wszystko w nader przemyślany sposób. Banery wieszał na samochodach, potem samorząd Sztumu zabronił wszelkiej reklamy na parkingach. W takim razie biznesmen umieszcza afisze na swoich gruntach lub za opłatą.

Ostatnia odsłona banerowej wojny w Sztumie właśnie trwa. Na ulicy Reja (jedna z najbardziej uczęszczanych ulic miasta, obok znajduje się szpital, centrum kultury i jedna ze szkół podstawowych) pojawiły się duże banery, na których umieszczono wizerunki (nowość!) radnych miasta i gminy Sztum. Po jednej stronie ci, którzy zdaniem Fili są za rozwojem budownictwa mieszkaniowego w mieście, po drugiej przeciwni temu. Jeszcze poniżej apel do burmistrza, by nie blokował tegoż budownictwa w Sztumie.

W czym rzecz? Antoni Fila postanowił wybudować przy ul. Spokojnej, na terenie będącym jego własnością, dwa okazałe bloki mieszkalne, liczące w sumie 200 mieszkań. Pod wynajem. Budynki mają posiadać garaże podziemne, przewidziano też wiele lokali usługowych na żłobek, aptekę, sklepy itd. Do Rady Miasta złożył wniosek o przyjęcie uchwały o lokalizacji inwestycji, który został odrzucony. Miejsko - Gminna Komisja Urbanistyczno - Architektoniczna zaopiniowała wniosek negatywnie pod kątem ładu przestrzennego, wkomponowania zabudowy w istniejącą tkankę miejską, zapewnienia harmonijnego rozwoju miasta. Wskazała na brak spójności (wręcz dysproporcję) planowanej zabudowy z zabudową istniejącą, także brak bezpiecznego skomunikowania terenu planowanej zabudowy. Przedsiębiorca wniósł o stwierdzenie nieważności zaskarżonej uchwały Rady Miejskiej w całości. Wojewódzki Sąd Administracyjny skargę przedsiębiorcy oddalił. No i pojawiły się banery…

Burmistrz Leszek Tabor już od kilku lat nie chce rozmawiać o sprawie Antoniego Fili. Wypowiada się nieoficjalnie, cytować więc go nie możemy. Zareagował raz, za to ostro, dosłownie i w przenośni. 30 stycznia 2016 roku pociął nożem baner wiszący na samochodzie zaparkowanym w centrum Sztumu. Sprawa była głośna w całym kraju. Przeciwnicy burmistrza liczyli na to, że będzie musiał złożyć mandat, jednak nie było to aż takiej skali przestępstwo. Włodarz został uznany winnym występku, musiał też zrekompensować koszty zniszczonego baneru.

Sztumianie w sprawie konfliktu Fila – Tabor są bardzo podzieleni. Obaj panowie mają w mieście zarówno swoich zwolenników jak i zagorzałych wrogów. Powszechne jest za to przekonanie, że owe banery są dla miasta fatalną wizytówką. Wisiały w Warszawie i Gdańsku, w Sztumie przy bardzo uczęszczanej drodze krajowej. Przejeżdżający zastanawiają się, co to za miasto, gdzie burmistrz robi takie przekręty?

Czy ktoś mógł powstrzymać przedsiębiorcę przed wywieszaniem tych banerów? Chyba taka szansa była, na samym początku opisywanej przez nas wojny, kiedy samochód obwieszony banerami stanął pod oknami Prokuratury Generalnej w Warszawie. Ówczesny rzecznik prokuratury Mateusz Martyniak ocenił, że to dopuszczalna forma społecznego protestu. Skoro tak to banery można wieszać! Żaden z prokuratorów, których nazwiska wymieniono na banerach nie skierował pod adresem Fili zarzutów zniesławienia. Nie uczynili tego również ich szefowie. Zrobił to jedynie Leszek Tabor, który wygrał przed sądem proces o zniesławienie przez Antoniego Filę. Mimo to banery wiszą nadal. Kiedy to się skończy?



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

drdawidd 25.04.2022 16:49
Świetny artykuł, dziękuję. Jako młody człowiek mogę się czegoś więcej dowiedzieć o Sztumie, choćby ze wczesnych lat 2000. i zaznać trochę kontekstu całej tej sytuacji. Pozdrawiam, DR.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama