Robią to na tyle dobrze, że śmiało można powiedzieć, że SWS „czuje ich oddech na karku”.
I tak, korzystna dla nabywcy działki przy Przemyskiej kupionej od Urzędu Miasta zmiana Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego, która podniosła o kilkadziesiąt milionów złotych jej wartość, pomysł zabudowy hotelowej na kortach tenisowych Arki przy Ejsmonda, pomysł budowy hotelu na terenie byłych basenów na Polance Redłowskiej, zastanawiające powiązania finansowe między różnymi podmiotami Urzędu Miasta czy dziwne ruchy związane ze zmianami w szkolnictwie - to tylko kilka przykładów afer komentowanych przez osoby, które do tej pory nie dostrzegały wad w monolicie gdyńskiej władzy.
Ruchy miejskie nauczyły się sprawnie korzystać z narzędzi kontroli władzy, takich jak wnioski o dostęp do informacji publicznej czy też całe instrumentarium Watchdog. Znaleźliśmy się w sytuacji, w której to SWS musi przyjmować postawę obronną, a narrację przejmują takie organizacje jak Miasto Wspólne, Bryza, Polanka dla Wszystkich, Gdyński Dialog, Gdynianka czy Wszystko dla Gdyni. Niewątpliwie nie jest to korzystne dla władzy, która do tej pory rządziła w Gdyni niepodzielnie. Ale jest to dobre dla mieszkańców. Społeczna kontrola jest jednym z filarów zdrowego samorządu lokalnego, a dialog z organizacjami pozarządowymi i partycypacja społeczna pozwalają na podejmowanie wspólnych, przemyślanych i słusznych decyzji.
Mimo całego systemu tworzenia „propagandy sukcesu” w postaci promocji, wypowiedzi wiceprezydentów, portalu gdynia.pl oraz pisma formalnie urzędowego Ratusz, wszystko zaczyna się powoli chwiać w posadach
Władza nie może traktować ruchów miejskich jako wrogów. Władza powinna korzystać z ich pomocy dla dobra miasta i przyjąć w końcu, że nikt nie ma monopolu na rację. Docenić, że warto warto spierać się, dyskutować i wypracowywać wspólne rozwiązania. Niestety Gdynia zdaje się być głucha na tego typu współpracę, co odbija się negatywnie na stanie miasta.
CZYTAJ TEŻ: Dlaczego aktywiści zbojkotowali Budżet Obywatelski Gdyni
A przecież w najbliższej przyszłości czeka nas wiele wyzwań. Kryzys budżetowy i ogromne, prawie miliardowe zadłużenie gminy, cięcia w komunikacji miejskiej skutkujące zmniejszeniem liczby kursów, problemy ze strefą płatnego parkowania i brak spójnej polityki transportowej, niedoinwestowana i nieskuteczna straż miejska, brak polityki mieszkaniowej skutkujący wyprowadzaniem się młodych gdynian do gmin ościennych. Nie są rozwiązane problemy społeczne – tu prym wiedzie nieuregulowany status prawny zamieszkanych ogródków działkowych przy Alei Zwycięstwa. Cięcie wydatków na szkolnictwo, zamykanie szkół, a wreszcie brak uchwały krajobrazowej skutkujący wylewającą się na ulice szpetotą.
Dochodzą do tego „trupy wypadające z szafy”, związane zwłaszcza z rozdmuchanymi wydatkami własnymi, tworzeniem nowych komórek urzędu, w których zatrudnienie znajdują zasłużeni urzędnicy czy też bajońskie sumy przeznaczane na promocję. Żadna z wcześniej wymienianych spraw nie ujrzałyby światła dziennego, gdyby nie zaangażowani i zaniepokojeni mieszkańcy często dyskredytowani przez władzę. Jedno jest pewne – tam gdzie występuje patologia, niejasne interesy naruszające dobro mieszkańców, współpracować nie należy. Natomiast tam gdzie występuje możliwość współpracy i wspólnego działania, należy zewrzeć szyki dla wspólnego dobra.
Mimo całego systemu tworzenia „propagandy sukcesu” w postaci promocji, wypowiedzi wiceprezydentów, portalu gdynia.pl oraz pisma formalnie urzędowego Ratusz, wszystko zaczyna się powoli chwiać w posadach. Jaki będzie końcowy efekt – czas pokaże. Już teraz część aktywistów zapowiada start w wyborach samorządowych w 2024 roku. Jeśli dalej będą pracować tak jak do tej pory – to kto wie, czy nie czeka nas „zmiana warty” w gmachu gdyńskiego urzędu miasta.
Napisz komentarz
Komentarze