– W niedzielę koło południa policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Pruszczu Gdańskim kontrolowali kierujących na drodze krajowej nr 91 – informuje mł. asp. Karol Kościuk, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Pruszczu Gdańskim. – W pewnym momencie podjechał do nich samochód osobowy, z którego wysiadł podenerwowany mężczyzna i powiedział, że wiezie do szpitala w Gdańsku swoją kilkuletnią córkę, która poparzyła się w domu. Mężczyzna poprosił mundurowych o pomoc.
Policjanci błyskawicznie podjęli decyzję o pilotowaniu samochodu z poszkodowanym dzieckiem. Mundurowi włączyli sygnały dźwiękowe oraz świetlne, i ruszyli w stronę Gdańska. Za nimi jechał ojciec dziecka. Już po kilku minutach dotarli do szpitala, gdzie lekarze mogli udzielić pomocy poszkodowanej dziewczynce.
PRZECZYTAJ TEŻ: 5-latek się dusił i miał drgawki. Do szpitala ojca chłopca eskortowała policja
– Takie sytuacje czasem się zdarzają, że ktoś prosi o pomoc – mówi mł. asp. Karol Kościuk. – Nagłaśniamy takie sytuacje, między innymi po to, aby ludzie nie bali się do nas podjechać i prosić o pomoc, a po drugie – żeby pokazać, że policjanci nie jeżdżą ot tak sobie na sygnałach, dla własnej przyjemności. Po prostu, ratujemy życie. U nas podobna sytuacja była chyba ze dwa lata temu. Jazda samemu samochodem, bez użycia sygnałów, wioząc dziecko, to stwarza jakieś zagrożenie, szczególnie w mieście, gdzie ruch jest większy. Wiadomo, że w takiej sytuacji człowiek myśli przede wszystkim, jak najszybciej pomóc. Nikt inny z użytkowników dróg nie wie, że on akurat ratuje swoje dziecko. Jak już jedzie radiowóz na sygnale jako pojazd uprzywilejowany, to ułatwiamy tego typu przejazd na akcję ratunkową.
Rzecznik policji, zapytany o skład patrolu, który pomagał jak najszybciej przetransportować poparzoną dziewczynkę, stwierdził, że policjanci nie chcieli, żeby nagłaśniać ich działania z imienia i nazwiska.
– Liczy się pomoc, nie my – stwierdzili.
Napisz komentarz
Komentarze