Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Jubileusz 65-lecia oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Kartuzach

Jubileusz 65-lecia oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Kartuzach – ze względów sanitarnych – zgromadził tylko zaproszonych gości i skromne delegacje zaprzyjaźnionych partów i instytucji.
(Fot. Janina Stefanowska)

Na uroczystości przybyli przedstawiciele z bliższych i dalszych oddziałów: z Żukowa, Prokowa, Sianowa, Somonina, Stężycy, Nowej Karczmy, Przywidza, Zblewa, Brus, Miastka, Chmielna, Kolbud, Przodkowa, Wejherowa, a nawet z Pucka.

Z historii ZKP

– Zrzeszenie powstało w bardzo specyficznym czasie – i takie okienko w historii, jakie się otworzyło jesienią 1956 roku – rzadko się zdarza, ale Kaszubi wykorzystali ten moment – stwierdza Łukasz Grzędzicki, wiceprezes zarządu głównego ZKP. – Myśl o założeniu organizacji kaszubskiej działaczom kaszubskim po wojnie przyświecała przez wiele lat, ale po dojściu Gomułki do władzy w 1956 roku, w październiku, ten scenariusz, te plany – mogły się w końcu zrealizować. Działacze kaszubscy od końca października 1956 roku, od pierwszego spotkania w Gdyni, doprowadzili do powołania komitetu założycielskiego z Lechem Bądkowskim na czele. Tu warto przypomnieć – kim był Lech Bądkowski – człowiek szkolony na cichociemnego, żołnierz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, kawaler orderu Virtuti Militari za Narvik, dziennikarz, który wrócił do Polski w 1945 roku.

2 grudnia 1956 roku w Gdańsku odbył się pierwszy zjazd delegatów i następnie w najważniejszych ośrodkach życia społeczno-kulturalnego na Kaszubach powstawały oddziały. Jednym z pierwszych oddziałów był ten w Kartuzach, a potem i w Chmielnie, Żukowie, Kościerzynie oraz w innych miejscowościach.

– Te pierwsze trzy lata działania zrzeszenia były niezwykle dynamiczne, ludzie starali się ten skrawek wolności zagospodarować – ciągnie Łukasz Grzędzicki. – Ale pod koniec lat 1950., władza przykręciła śrubę i zaczęła ograniczać działanie zrzeszenia. Organizacja, mimo to, rozrastała się, w 1964 roku połączyła się ze Zrzeszeniem Kociewskim – i stąd powstało Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie.

Oddział kartuski ZKP

Elżbieta Kowalewska przedstawiła klimat prokaszubski, jaki panował w Kartuzach już od początków XX wieku. Nakreśliła historię oddziału, wyliczyła jego prezesów i najważniejsze, cykliczne działania.

Założycielem, a zarazem pierwszym prezesem kartuskiego oddziału, był Feliks Marszałkowski. Kolejno funkcję tę sprawowali: Brunon Benkowski, Henryk Kotowski, Alojzy Plichta, Roman Apolinary Regliński, Tadeusz Stoltmann, Andrzej Marszałkowski, Barbara Pisarek, Zygmunt Bigus, Hubert Hoppe, Kazimierz Formela, Mirosława Kazana, ponownie Kazimierz Formela, Elżbieta Kowalewska i obecnie Kazimierz Formela.

– W 1991 roku oddział otrzymał sztandar, który jest ważnym symbolem naszej organizacji – mówiła Elżbieta Kowalewska. – Ma już 30 lat i dlatego pragniemy ufundować nowy, który służyłby następnym pokoleniom. Ten zaś zamierzamy przekazać do Muzeum Kaszubskiego jako pamiątkę.

Dzięki aktywności kartuskich działaczy ZKP zmieniono nazwy ulic i szkół, inspirując władze do upamiętniania wybitnych kaszubskich działaczy. We współpracy z Miejską i Powiatową Biblioteką Publiczną w Kartuzach, organizowano wiele spotkań, zarówno ze środowiskiem naukowym skupionym wokół Instytutu Kaszubskiego, jak i z twórcami ludowymi, regionalistami. Promocją dla Kartuz był IV Zjazd Kaszubów w 2002 roku.

Realizacja celów Zrzeszenia nie byłaby możliwa bez przychylności i współpracy z Kościołem. Pierwsze msze z kaszubską liturgią słowa odprawiane były już w latach osiemdziesiątych. Stały się tradycją od początku istnienia Jarmarku Kaszubskiego. Obecnie regularnie – w pierwszą niedzielę miesiąca – w kartuskiej kolegiacie odprawiana jest msza św. z kaszubską liturgią słowa. Oddział także czynnie uczestniczył w cyklu mszy św. poświęconych beatyfikacji biskupa Konstantyna Dominika.

Kartuski oddział występuje jako organizator lub współorganizator wielu konkursów i imprez regionalnych, m.in. wraz z Kartuskim Centrum Kultury organizuje konkurs plastyczny „Moje Kaszuby”, Gminny i Powiatowy konkurs „Rodnô Mòwa”, współorganizuje z Zarządem Głównym ZKP i redakcją „Dziennika Bałtyckiego” konkurs „Wiedzy o Kaszubach”. Doskonale układa się współpraca z Muzeum Kaszubskim w Kartuzach, z „Remusowym Kręgiem” z Borzestowa.

Obecnie oddział liczy 210 członków i angażuje też młode pokolenie Kaszubów.

65-lecie Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Kartuzach. Głosy gości

Tu w Kartuzach bije serce Kaszub. Z tego, co na początku powiedziała przedniczka tego partu, wynika to w sposób oczywisty. Tu biło serce Kaszub i bić będzie serce Kaszub. To je to miejsce, ten plac na ziemi, gdzie najbardziej się czujemy Kaszubami.

Jan Wyrowiński / prezes ZG ZKP

– Nie mogło być inaczej. Kiedy nasi poprzednicy wykorzystali w sposób optymalny chwilę dziejową, to okno, które się otworzyło w październiku i szybko zamknęło, te drzwi, w których znalazła się kaszubska noga, i powstało Zrzeszenie Kaszubskie, potem Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie. Pamiętamy, może nie my, ale nasi ojcowie, ten entuzjazm. Przecież szeregi zrzeszenia rosły lawinowo. Był taki moment po 56. roku, kiedy było ponad 3,5 tysiąca członków. Władza przejrzała na oczy we Wielu, w sierpniu 1957 roku, kiedy na uroczystości odsłonięcia, ponownego, pomnika Hieronima Derdowskiego, pojawiły się dziesiątki tysięcy Kaszubów. Miałem wówczas 10 lat, ojciec trzymał mnie za rękę i czułem, że to jest coś, co jest najważniejsze. Władza się zreflektowała, że sprawy mogą pójść za daleko i przycisnęła, niestety.

Marszałek Mieczysław Struk też wspomniał sytuację, w jakiej rodziło się zrzeszenie.

– Jesienią 1956 roku grupa działaczy kaszubskich, ciężko doświadczona przez II wojnę światową i czas stalinizmu w Polsce, wykorzystała wyjątkowy moment w historii – mówił. – Z pewnością nie bez strachu, ale z nadzieją i postępując zgodnie z zasadą – dla obojętnych nie ma litości – udało się powołać ZKP. Udało im się stworzyć jedną organizację i zachować jej jedność, na przekór często niesprzyjającym warunkom. Wyrazem tej podstawowej zasady stało się również hasło umieszczone na sztandarze Zarządu Głównego ZKP – „Zrzeszonech naju nikt nie złomie”. Chwała im za to. Tym, którzy tworzyli Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, Kaszubskie najpierw, potem Kaszubsko-Pomorskie, i tym, którzy tworzyli tu, w Kartuzach. Chwała im za to.

 – W jedności siła – nie tylko w warunkach politycznej opresji, ale także w warunkach demokracji. Wolność wyboru – ale jednak – w różnorodności. Każdy z nas wie, że Zrzeszenie ma niekwestionowane osiągnięcia i jest organizacją, która wydatnie przyczyniła się do zmiany obrazu Kaszub, każdego samorządu funkcjonującego na Kaszubach, ale także na Kociewiu, w Borach Tucholskich, i całego Pomorza. Jako marszałek województwa pomorskiego chciałbym każdemu członkowi zrzeszenia za to społeczne zaangażowanie podziękować, tym wszystkim, którzy w najdrobniejszych sprawach dopominali się o swoje, dopominali się o swoje racje, i tym, którzy pracowali na rzecz swojego choćby najmniejszego środowiska – mówił Mieczysław Struk.

Marszałek podkreślił, że tak wyróżniający się w skali kraju rozwój regionu możliwy był dzięki silnemu samorządowi terytorialnemu. Zaznaczył, że wierność pryncypiom Małej Ojczyzny oznacza zwiększenie poczucia odpowiedzialności za to, co się dzieje w wielkiej, w Polsce.

Ku historii zwrócił swe refleksje biskup pomocniczy diecezji pelplińskiej Arkadiusz Okroj.

– Nasi przodkowie musieli się zmagać z bardzo trudnymi doświadczeniami, z niezwykłą biedą, to byli ludzie biedni, ale twardzi, stąd właśnie wypracowali tę cechę, z której jesteśmy dumni – oni zawsze byli pracowici. Kaszubi doświadczali niedobrego traktowania przez Niemców, którzy w pewnych okresach historii chcieli mieć wpływ na mentalność mieszkańców tej ziemi, przez całe dekady byli również traktowani bardzo protekcjonalnie przez Polaków. Kaszubi mają w pamięci tę swoistą politykę zawstydzania kulturą i tradycją kaszubską, pamiętam to jeszcze w latach 70. i 80. w przypadku dzieci, które przychodziły jeszcze ze środowisk, gdzie myślano po kaszubsku, jaka była ich sytuacja w szkole. M. in. dlatego powstało ZKP.

Biskup wywodzący się z parafii w Chmielnie podkreślał, że Kaszubi zawsze mieli we krwi, że muszą trzymać z Bogiem.

– To nie jest jakieś hasełko. To jest ten fundament. Każda Eucharystia jest dla tych, którzy chcą naprawdę trzymać z Bogiem, ona wiąże się z posłaniem, z posłaniem, które trzeba najpierw usłyszeć, zrozumieć, a potem dobrze zinterpretować. Jesteście posłani w pokoju Chrystusa – zakończył swą wypowiedź hasłem roku formacyjnego bp Arkadiusz Okroj.

 Wyzwania na przyszłość dla całego ruchu kaszubskiego zaprezentował prof. Cezary Obracht-Prondzyński, prezes Instytutu Kaszubskiego. Wskazał, że na przestrzeni lat Kaszubi nie doceniali swoich osiągnięć, tego, że mogą w swoich spawach zabierać głos.

– Nie da się dzisiaj dyskutować o Kaszubach, a tym bardziej podejmować decyzji, jakichkolwiek, w stosunku do Kaszubów, nie uwzględniając podmiotowej roli ich, nas samych – mówił Kaszuba z Bytowa. – To nie jest taka oczywista rzecz. Jest bardzo wiele grup: etnicznych, regionalnych, mniejszościowych, peryferyjnych, zdominowanych, które nie mają wpływu na swój los, o których losie decydują ci, którzy są na zewnątrz, którzy dominują, oni rozstrzygają o tym, co się z tą społecznością dzieje.

Profesor przyznał, że Kaszubi wyciągnęli z dziejowych doświadczeń dwa kluczowe wnioski. Pierwszy z nich dotyczy jedności ruchu kaszubskiego. Drugi – kultury i edukacji.

Kultura kaszubska to nie jest wydmuszka, nie jest jak mucha zatopiona w bursztynie. To jest coś żywego, co zmienia się nieustannie, i od nas zależy, co zrobimy z dziedzictwem? Co zaadoptujemy z przeszłości do przyszłości, aby była i dla nas atrakcyjna i by jednocześnie nie stała się przysłowiową wydmuszką, która jest tylko na sprzedaż. Abyśmy nie popadli w komercjalizację tej kultury, podczas gdy sami się z nią nie identyfikujemy. Ona musi być żywa, żeby grała nam w sercu. Jak nie będzie grała w sercu, to dla turysty nie będzie ciekawa.

prof. Cezary Obracht-Prondzyński / prezes Instytutu Kaszubskiego

– Dziś mamy do czynienia z nowymi zjawiskami – festiwalizacją kultury, eventami, kulturową wszystkożernością, ludycznością – czyli zabawieniem się na śmierć. One nie są złe, ważne jednak, jakie są ich skutki. Jak my je przeżywamy, do czego wykorzystujemy. Jak odpowiadamy na potrzeby młodego pokolenia – mówił prof. Cezary Obracht-Prondzyński.

Prezes Instytutu Kaszubskiego podkreślił, że obecnie rozstrzyga się przyszłość Kaszubów w wymiarze idei.

– My nie powinniśmy tylko działać, tylko robić – choć to Kaszubom jest najłatwiej. My powinniśmy też myśleć. Poważnie zastanawiać się i analizować, co się z nami, wokół nas, dzieje – apelował.

W swoim wykładzie prof. Obracht-Prondzyński podjął jeszcze jeden trudny wątek, kryjący się w symbolicznym stwierdzeniu „dziadek z Wehrmachtu”.

Przestrzegł, że wkrótce sprawdzianem prawdziwego przywiązania do kaszubszczyzny może okazać się sprawa edukacji, gdy rząd planuje obcinanie dotacji na naukę języka kaszubskiego (co się dokonało – przyp. red.).

Niejako na przekór tej myśli, na sali pojawiły się gwiżdże z kartuskiego ogólniaka, wprowadzając obecnych w klimaty świąteczne. Stąd też ks. Marek Trybowski przeczytał Ewangelię o narodzeniu Jezusa – po kaszubsku. Całość zwieńczył występ Regionalnego Zespołu Pieśni i Tańca Kaszuby w minikoncercie kolęd.

Janina Stefanowska



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama