Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Na Pomorzu chrust przedmiotem pożądania. Zainteresowani zapisują się w kolejkach!

Trzeba samemu zebrać grube gałęzie, pozostałe po wycince, oczyścić je, złożyć na stos, który zostanie obmierzony. Chociaż pracy jest sporo i trzeba jeszcze zapłacić leśniczemu, znacznie wzrosła na Pomorzu liczba klientów zainteresowanych surowcem opałowym, zwanym potocznie chrustem. To skutek rosnących cen energii elektrycznej, węgla i gazu.
(fot. Canva | Zdjęcie ilustracyjne)

Idzie lato, Polacy zbierają chrust. I wcale nie jest to żart, odnoszący się do niedawnej wypowiedzi Edwarda Siarki wiceministra klimatu i środowiska, który odnosząc się do wzrostu cen energii, gazu i węgla, przypomniał, że rodacy mogą zbierać w lesie gałęzie.

Przypominanie nie jest już konieczne - w ostatnim czasie, tylko na Pomorzu, znacznie wzrosło zainteresowanie surowcem opałowym.

- Ludzie się zapisują na listy - przyznaje Jan Kreft, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku. - U jednego z leśniczych w kolejce czekało wcześniej dwadzieścia osób, a kiedy wczoraj do niego zadzwoniłem, okazało się, że na liście jest już 60 osób.

W mediach używa się określenia "chrust", jednak leśnicy poprawiają, że jest to surowiec opałowy lub "gałęziówka".

- Gałęziówka to czuby ściętych drzew lub boczne, grubsze gałęzie - tłumaczy nadleśniczy Andrzej Przewłocki z Nadleśnictwa Kaliska.- Zawsze były wycinane przez miejscową ludność. Kiedy polepszał się status społeczny, ludzie zaczęli szukać innych źródeł energii.Teraz znów zainteresowanie jest większe. Na oko dwukrotnie.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Mapa wycinek w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Mieszkańcy mają obawy, trwają konsultacje

Jak wygląda taka zbiórka?

Zainteresowani zgłaszają się do leśniczego, który wskazuje miejsce po wycince. Kupujący odcinają drobniejsze gałązki, a gałęzie składają na gromadę. Leśniczy obmierza zebrane drewno, dokonuje odbioru i wyceny.

Ceny zależą od wielkości surowca i wysokości stosów. Za metr sześcienny "gałęziówki" z drzew iglastych (sosna, świerk)  klient płaci 33 złote. Tyle samo gałęzi pochodzących z drzew liściastych   (brzoza, buk) kosztuje 60 złotych. Przy czym określenie "metr sześcienny" może być mylące. W przypadku gałęzi ułożonych z luzem powietrznym między polanami są to cztery metry przestrzenne, czyli stosy na metr długie, metr wysokie i cztery metry szerokie.

- Nie jest to mało drewna- mówi nadleśniczy. - I asortyment jest dobry.

Surowiec opałowy się nie marnuje. Jeśli nie ma zainteresowania miejscowej ludności, zgłaszają się firmy, które balotują albo zrębkują gałęzie. Zawożą je do dużych ciepłowni, np. do Świecia, gdzie jest duży odbiorca zrębek. Firmy te mogą zapłacić nawet więcej, niż indywidualny odbiorca.

ZOBACZ TEŻ: 55 drzew nielegalnie wyciętych przy plaży w Gdańsku

Lasy Państwowe oferują także gotowe drewno na opał, czyli materiał odpadowy, który nie nadaje się do tartaku  czy celulozowni. - Dziś klientów jest wielokrotnie więcej - słyszę od nadleśniczego z Kalisk. -  Niektórzy już teraz kupują na zapas. Nawet na dwie kolejne zimy. Jeszcze rok, dwa lata temu zastanawiałem się, co zrobić opałem. Przelegiwał parę miesięcy, nie było chętnych. Teraz sytuacja jest odwrotna. Słychać  niekiedy głosy, że drewna nie ma, bo wysyłamy za granicę. A to nieprawda. Choć opału jest więcej niż wcześniej, to klientów dużo, dużo  więcej. I wszyscy chcą kupować.

Jan Kreft przyznaje, że popyt i wyższe ceny węgla i gazu mogą przełożyć się na kradzieże drewna.

- Pewnie znajdą się amatorzy - mówi rzecznik RDLP w Gdańsku. - Już teraz łapiemy złodziei. Zakładamy monitoringi tam, gdzie jest większy stos. Monitoring lasów i patrolowanie przez strażników staje się coraz skuteczniejsze, a kary za kradzież są wysokie.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama