„Kobiety są naiwne”, to zbiór twoich najnowszych opowiadań satyrycznych. Kusi, żeby zapytać – co ty wiesz o kobietach?
Tyle, co każdy mężczyzna (śmiech), czyli nic. Ale ta książka, siódma z rzędu, nie jest autobiografią ani nie zagłębia się w moje sprawy rodzinne, jak spekulują plotkarskie media. To zbiór opowiadań trochę w stylu Sławomira Mrożka, Edgara Kereta czy Rolanda Topora. Pokazuje świat absurdalnych zdarzeń, historie prawdziwe i nieprawdziwe. W moich opowiadaniach pojawiają się np. kosmici, którzy mają duży wpływ na to, co się dzieje w Polsce. Bohaterem innego opowiadania są włoskie buty mojego ojca Skiby, które pomagają koledze uciekać przed ZOMO, albo Jan Paweł II, który wspólnie z pewną emerytką zakłada organizację terrorystyczną i z determinacją wysadza własne pomniki. Dużo jest humoru oplecionego wokół naszej codzienności, otulonego w polskie historie, ale też uniwersalnego, który jest czytelny dla wszystkich. Dosypuję do tych moich historii szczyptę absurdu, który może pozwoli czytelnikom uśmiechnąć się, ale też nabrać dystansu do świata i rzeczywistości. Bo świat i rzeczywistość dostarczają nam wielu złych emocji. Jesteśmy teraz w stanie nieustannego rozedrgania. I mam nadzieję, że ta książka będzie też pełnić funkcję, w pewnym sensie, terapeutyczną. Pozwoli choć przez chwilę odreagować.
A co z tymi kobietami?
One są bohaterkami jednego z opowiadań i tytuł tej książki to po prostu tytuł wzięty z tego opowiadania. To historia dwóch naiwnych emerytek, które dały się nabrać sprytnym marketingowcom na… „poduszki, które przedłużają życie”. Ten zbiór to głównie historie fikcyjne, ale osadzone w naszej rzeczywistości. Jest tu także kilka moich felietonów, a te czytelnicy lubią najbardziej, ale jest też esej poświęcony fenomenowi komedii Stanisława Barei. Zastanawiam się w nim, dlaczego one są ciągle nadal, tak bardzo aktualne.
Dlaczego?
Bareja uchwycił pewien fenomen Polaków, naszą cechę, która wyróżnia nas w świecie. Wszystkie zabory, okupacje, także ta peerelowska, która była taką miękką okupacją, nauczyły nas kombinowania. Bez tego Polak nie jest Polakiem. Ta cecha teraz też jest szalenie aktualna. Czyż my nie żyjemy w epoce kombinatorów? Przecież te afery poprzedniej władzy dopiero teraz wychodzą na jaw w całości. W PRL załatwiano wszystko „plecami”. Za rządów PiS też mieliśmy córki leśników, żony partyjnych dygnitarzy, które dostawały ciepłe posadki w spółkach skarbu państwa. A Polska była areną do różnego kombinatorstwa – a to fundacje, które zakładane na dwa dni przed konkursem, wysysały nasze pieniądze, a to ksiądz O., który obracał z Funduszu Sprawiedliwości milionowymi dotacjami, a to projekt willa plus itd. Kombinowanie mamy w genach. Właściwie trudno sobie wyobrazić Polaka, który nie kombinuje. Jeśli taki gdzieś jest, na pewno nie jest Polakiem, a nawet gdyby się taki rodzynek trafił, to w stu procentach nie jest patriotą.
Mam wrażenie, czytając twoje felietony, że nadal wolisz obśmiewać poprzednią władzę, niż obecną. Macierewicz, Jakimowicz to w dalszym ciągu twoi ulubieni antybohaterowie.
Poprzednia władza, mimo sprytnych strategii pana Jarosława, przegrała wybory i każdego dnia obserwujemy jak, odcinana jest od stołków. Nadal jednak połowa sądów i prokuratury, wielu urzędników także dziennikarzy to są takie ukryte miny, pozostawione przez PiS, które obecnej władzy bardzo utrudniają funkcjonowanie. Może na najwyższych stołkach PiS obalono, ale ludzie z układu Ziobry i Kaczyńskiego nadal tkwią w systemie państwowym i zachowują się jak prawdziwi sabotażyści. A co do afer, to one właśnie teraz w całości wychodzą na jaw, powoli dowiadujemy się o skali przekrętów wiec trudno tego nie komentować i nie robić sobie z tego żartów. Tak więc cały czas mam je na felietonowym warsztacie. A nowa władza dopiero za pewien czas będzie miała jakieś swoje afery i z pewnością zabłyśnie poważnymi skandalami. Bo, na razie, te które się pojawiają, są dużo mniejszego kalibru, niż te pisowskie. Wiceminister w rządzie Tuska, który pojechał samochodem służbowym prywatnie na wakacje…
I podał się potem do dymisji…
Cóż to za kaliber przy „wójcie” Orlenu i słynnej szwajcarskiej spółce, powiązanej personalnie z Hezbollahem, w interesach z którą pan Obajtek utopił kilka miliardów złotych państwowej spółki? Należy piętnować posłów aktualnej władzy, jeżeli sobie na to zasłużą. Ale im się, na razie, zbiera za uszami. I musimy odczekać. Może też okażą się śmieszni. W felietonie „Stan wojenny Tuska” obśmiałem np. zarzuty o „torturach” Mariusza Kamińskiego w więzieniu i „problemy żony Macieja Wąsika, która po aresztowaniu męża nie wiedziała jak nastawić ogrzewanie, pralkę czy telewizor, bo zawsze robił to mąż… Polityka jest śmieszna i dostarcza nam cały czas historii. Lepiej się śmiać...
Śmiech wrogom ojczyzny… jak zapowiadałeś kiedyś swoje programy satyryczne.
Chcesz posłuchać najnowszego żartu, jaki wymyśliłem? Czym różni się Donald Trump od Jarosława Kaczyńskiego? Donald Trump kolekcjonuje kociaki, a Kaczyński... tłuste koty.
Skoro o Donaldzie Trumpie wspomniałeś, w swoim felietonie tuż po wyborach w Ameryce napisałeś, że śmieszą cię te wszystkie przerażone głosy po jego wygranej. Naprawdę to śmieszne?
Sam wybór Trumpa jest niepokojący, Owszem to klaun, narcyz, aferzysta gospodarczy, konsument gwiazdek porno i pacynka Putina. Ale przecież w historii przywódcami krajów byli zdecydowanie gorsi od niego. Śmieszy mnie ten lament, który przetoczył się przez polskie media. Wymieniłem więc galerię parszywych postaci w historii. Kiedyś to byli Iwan Groźny, Lenin, Stalin czy np. Andrew Jackson były generał, który podobał się prostym Amerykanom, bo zabijał Indian. Był bohaterem wojennym, wygrał kilka bitew i pogonił Anglików w czasie wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Gdy został prezydentem USA wjechał po zaprzysiężeniu do Białego Domu na koniu, a wraz z nim wdarła się na salony pijana tłuszcza jego zwolenników, która nie dość że zjadła i wypiła wszystko co było przygotowane na bankiet, to także częściowo zdemolowała siedzibę prezydenta. Na ich tle milioner i były telewizyjny showman Donald Trump wydaje się całkiem sympatyczną postacią. Oczywiście będzie dbał tylko o własne interesy. Oczywiście ma w d… Europę i Polskę, a z Ameryki zrobi swoją prywatną firmę, ale ani świat, ani kula ziemska się od tego nie zawali.
Świat jest uzależniony od ruchów Ameryki.
Ale Trump nie jest rewolucjonistą. Uwiódł biedaków obietnicą, że coś dla nich zrobi, że odbuduje wielkość Ameryki. To zawsze chwyta. W Polsce też chwyciło. A jeśli zrobił jakąś rewolucję, to w mediach społecznościowych. On udowodnił, że plotąc kłamstwa i totalne bzdury można dzięki kontom w internecie wygrać kampanię. Jakie czasy, taki władca, można powiedzieć. A żyjemy w czasach sztucznej inteligencji i fake newsów. Trump może być twarzą naszej epoki, w której często rządzi zbiór bzdur.
Śledzisz prekampanię prezydencką w Polsce?
Podoba mi się casting na kandydata, który urządził Jarosław Kaczyński. Kogóż tam nie ma? Błaszczak, Nawrocki, Bocheński, Czarnek...
Sami okazali, jak chce prezes…
Tak bo były instrukcje, żeby byli wysocy, przystojni, znający języki i z rodzinami. Prezes wie, że starszy mężczyzna bez znajomości angielskiego, ale za to z kotem na ramieniu, nie porwie dziś ludu. Ale może tym wszystkim sterować. Za to skomplikowała się sytuacja w Platformie Obywatelskiej. Wydawało się, że od zawsze kandydatem na prezydenta był Rafał Trzaskowski, a tu pojawił się drugi konkurent, Radosław Sikorski. I w tym nie ma nic złego. Bo bitwa na osobowości i programy jest w demokracji czymś naturalnym. Każdy z nich jest dobrym kandydatem, o niebo lepszym, niż mianowaniec emeryta z Nowogrodzkiej. Smutnym kandydatem jest Szymon Hołownia, też kandydat na prezydenta „od zawsze”. A teraz ogłosił się jeszcze jako niezależny. Co niektórzy złośliwie komentują, że jest w tym sensie niezależny, bo nikomu na nim nie zależy. Na początku swojej politycznej kariery zyskał bardzo dużą popularność. Zajął trzecie miejsce w ostatnich wyborach prezydenckich. A obecnie ta popularność maleje w tempie pendolino, można powiedzieć. I chyba tylko z misją ratowania własnej partii teraz kandyduje, bo w tych wyborach nie ma nawet szans chyba na trzecie miejsce. On prezentuje się obecnie tak jakby na piersiach nosił napis „po prostu kocham kandydować, ale wiem, że przegram”.
PiS za to szuka polskiego Trumpa..
Mógłby nim być były minister Przemysław Czarnek. Ale on nie ma znajomości wśród gwiazd porno, więc będzie mu ciężko. To osłabia jego pozycję. Ale niektóre podobieństwa są – pewna buta, afery gospodarcze, mówienie bzdur. Czarnek nie jest też milionerem jak Trump, ale gdy był ministrem edukacji to rozdawał miliony w ramach projektu willa+, więc pewne obycie z milionami ma. Dawno temu wydawało się nam wszystkim, że prezydent to powinna być powszechnie szanowana osoba za swój dorobek obywatelski oraz przede wszystkim osoba stateczna. Dziś to już przeszłość. Prezydent Duda udowodnił, że robiąc miny a la Jaś Fasola, rapując bez ładu i składu oraz bez sensu, a także podskakując na wiecach ludowych można nadal reprezentować wielomilionowy naród. Z kolei Donald Trump potwierdził, ze nawet mając afery gospodarcze na karku i będąc w stanie rozpoznawalnego zaburzenia można wygrać wybory.
Takie są prawa demokracji.
Ponieważ społeczeństwo zatopione w bajkach z internetu głupieje w tempie zastraszającym, to każdy wybór jest możliwy. Nie zdziwię się jeśli w kolejnych wyborach w USA wygra jakiś hologram lub bloger, identyfikujący się jako doniczka. Czasy takie, ze jesteśmy skazani na magów z internetu, więc Czarnek jak najbardziej ma szansę, mimo, że opowiadał farmazony o tym, że prawa człowieka to przeżytek, kobiety mają siedzieć w kuchni, ewentualnie w schowku na szczotki, a dzieciom nie zaszkodzi, gdy będzie się je biło.
Skoro jesteśmy przy nowych technologiach to czy nie obawiasz się konkurencji ze strony sztucznej inteligencji?
Na razie AI pisze bardzo słabe piosenki, ale się uczy i kto wie, czy za kilka lat nie stworzy wielkich hitów. Przerażające jest to, że już powstają książki i artykuły pisane przez AI. Jeszcze są słabe, ale powstają w błyskawicznym tempie, więc konkurencja dla prawdziwych twórców i dziennikarzy jest poważna. Tylko czekać kiedy Nobla, nagrody Grammy czy Oskary dostaną jakieś roboty.
Spotkanie autorskie z Krzysztofem Skibą i gdańska premiera nowej książki pt. „Kobiety są naiwne” już 15 stycznia 2025 w Oliwski Ratusz Kultury Gdańsk ul. Opata Jacka Rybińskiego 25. Start godz. 19.00. Wstęp wolny.
Napisz komentarz
Komentarze