Kilka dni temu po raz kolejny przypomniał mi o sobie Zdzisław Puszkarz. Legendarny piłkarz Lechii Gdańsk „robi” to od lat z muralu, kiedy jest się przy ul. Warneńskiej 12 na gdańskiej Morenie. Pomyślałem, że to dobry sposób na pamięć o sportowcach i wydarzeniach. Element historii miasta, jego tożsamości i dumy. Problem w tym, że to element zapomniany, bagatelizowany i spychany w niebyt. Szkoda.
Mural ze Zdzisławem Puszkarzem na Morenie to przykład, że w przestrzeni Gdańska jest miejsce na takie rzeczy. Trzeba tylko chcieć, by uświadomić mieszkańcom i turystom, że to miasto było bardzo usportowione i ma się czym i kim pochwalić. To także refleksja w kontekście 100-lecia Klubu Sportowego Gedania...Te kilka zdań napisałem na swoim profilu Facebooka patrząc na ścianę budynku na Morenie. Znajomi odezwali się, że mural jest średnio udany. To jasne, że kwestia wykonania jest bardzo ważna, ale w tym wypadku to sprawa drugorzędna.
Dla mnie najważniejsze w tym jest to, by mieć pomysł na systemowe pokazywanie mieszkańcom i licznym turystom, że są w miejscu, gdzie żyli – lub nadal są - wielcy sportowcy. Nie tylko bohaterowie lokalnych drużyn, ale też tacy, którzy rozsławiali region, a przede wszystkim Polskę. I chodzi tu nie tylko o Gdańsk, w którym mieszkam, ale także inne miasta Pomorza. Gdynia i Sopot też mają się czym i kim pochwalić. Nawet jeśli taki mural nie rzuca wszystkich na kolana, bo to przecież kwestia gustu, to jednak daje szanse sensownego zagospodarowania dużych ścian bloków na wielu osiedlach, przez które codziennie przejeżdżamy lub w nich mieszkamy.
Ta refleksja to także efekt niedawnej rozmowy z dyrektorem Muzeum Zamkowego w Malborku prof. Januszem Trupindą. To on zwrócił mi uwagę na fakt, że historia sportu, nie tylko w Gdańsku, jest spychana na margines, nie dba się o nią, dla wielu jest rzeczą mało poważną. Dlaczego tak się dzieje? Sprawa ma dużo szerszy wymiar niż tylko murale z podobiznami. Dlaczego jest ich tak mało? Może dlatego, że to właśnie jeden z elementów zbiorowej pamięci, która jest – jak się okazuje – ulotna, a ta sportowa raczej mało korzystna z punktu widzenia polityków? Nieliczne inicjatywy powstania takich murali, które przecież są także sztuką, pochodziły od kibiców. To te środowiska inicjowały pomysły powstania ściennych malowideł choćby w Gdańsku. Cenne pomysły, bo dające szansę pokazania czegoś na dużych, często szarych, ścianach blokowisk.
Artystów, którzy zajmują się taką sztuką jest na Pomorzu wielu. Szanse na powstanie murali z podobiznami sportowców na dobrym poziomie są zatem całkiem spore. O ile kibice mają swoich ulubieńców, związanych z „ich” drużynami czy dyscyplinami sportu, to już władze miast czy spółdzielni mieszkaniowych mogłyby zadbać o rozwiązania systemowe. Źródeł historycznych i ludzi, którzy wiedzą, kto i kiedy mógłby pojawić się w przestrzeni miejskiej, jest wystarczająco dużo. Trzeba tylko chcieć z nich skorzystać.
Napisz komentarz
Komentarze