Prezydent Sopotu Jacek Karnowski pytany o ocenę tej prezydentury, odpowiada, że na pewno nie jest łatwo być prezydentem po Pawle Adamowiczu.
Paweł tę funkcję sprawował dobrze przez dwadzieścia lat i zginął tragicznie. Stał się symbolem walki o demokrację i samorządną Polskę. Trzy pierwsze lata prezydentury Aleksandry Dulkiewicz przypadły na ciężkie czasy - na okres żałoby po prezydencie Adamowiczu, na czas pandemii i teraz na falę uchodźców. Jestem przekonany, że w każdym z tych trudnych aspektów zdała świetnie egzamin. Stworzyła swój styl zarządzania dużym i ważnym miastem w Polsce - tłumaczy.
Na pytanie, czy zajmowanie się przez Aleksandrę Dulkiewicz także polityką ogólnopolską nie przesłania tego, czym prezydent Gdańska powinien się zajmować, Karnowski odpowiada, że ona nie szukała tej polityki, tylko to polityka ją znalazła. W polityczne buty została niejako wepchnięta za sprawą „boju" o Westerplatte, tożsamość ECS-u oraz o tablice z 21 postulatami strajkowymi.
- Pewnie wolałaby się zająć tylko Gdańskiem. Ale to takie miasto symboliczne. Miasto wolności i Solidarności, z którym PiS toczy spory. Jej twarda, śmiała postawa w obronie demokracji i samorządności to duże plusy. Ale jest także pracowita. Doceniają to samorządowcy i myślę, że mieszkańcy Gdańska, z którymi ona jest na co dzień – kończy.
Trzy pierwsze lata prezydentury Aleksandry Dulkiewicz przypadły na ciężkie czasy - na okres żałoby po prezydencie Adamowiczu, na czas pandemii i teraz na falę uchodźców. Jestem przekonany, że w każdym z tych trudnych aspektów zdała świetnie egzamin. Stworzyła swój styl zarządzania dużym i ważnym miastem w Polsce
Jacek Karnowski / prezydent Sopotu
Część moich rozmówców żartobliwie podkreśla, że dużą zasługę w rozwijaniu się popularności prezydent Dulkiewicz ma właśnie Prawo i Sprawiedliwość. I to nie lokalne, ale sama góra.
- Rządzący w ostatnich latach po kawałku próbowali przejmować historię, także w Gdańsku. Najpierw zapowiedzieli, że „odpolitycznią Westerplatte”. I przejęli je specustawą, przekazując ten ważny dla Gdańska teren w zarząd Muzeum II Wojny Światowej. Co prawda, Europejskiego Centrum Solidarności nie udało im się przejąć ale – jak gorzko żartowano w Gdańsku - próbowano „wziąć je głodem”, obcinając znacznie dotację dla tej instytucji. Potem przyszła próba odbicia przez nich największego symbolu „Sierpnia 80” – 21 tablic strajkujących. A prezydent Dulkiewicz w każdym z tych przypadków walczyła, chociaż przeciwnik był silniejszy – słyszę od jednego z radnych PO.
Jolanta Banach z Nowej Lewicy i stowarzyszenia Lepszy Gdańsk też przyznaje, że to politycy Prawa i Sprawiedliwości są medialną dźwignią prezydent Dulkiewicz.
Ale działaczka Lepszego Gdańska nie kryje, że do tej prezydentury ma także krytyczne uwagi. A ściślej, do wizji miasta, którą najchętniej by przeorientowała.
- Wizerunek Gdańska budowany jest głównie w oparciu o jego walory krajobrazowe i turystyczne. Ale w zestawieniu go z problemami mieszkańców i zadaniami własnymi gminy, okazuje się, że jest jeszcze dużo do zrobienia - tłumaczy.
Jej zdaniem, polityka urbanistyczna jest chaotyczna, z dominacją wysokiej coraz bardziej gęstej zabudowy.
- Wciąż powstają betonowe „pomniki” chwały miejskiej, a mnie marzą się trendy nowoczesne, jak chociażby z książki Montgomerego „Miasto szczęśliwe” . Wolałabym, żeby ta prezydentura była bardziej osadzona w problemach mieszkańców Gdańska, zwłaszcza osób starszych, które potrzebują opieki. Bo to boląca sprawa, nie tylko zresztą Gdańska – dodaje.
Przyznaje jednak, że na zmianę wizji o jakiej marzy, potrzebne są pieniądze. A PiS, zwłaszcza w swojej drugiej kadencji, mocno uszczupla dochody własne samorządów bez rekompensaty.
- Dlatego w tym przypadku jesteśmy w sojuszu politycznym i merytorycznym z prezydent Dulkiewicz. Trudno rządzić miastem, mając coraz więcej zadań własnych i coraz mniej pieniędzy – punktuje Jolanta Banach.
Bogdan Oleszek, gdański radny twierdzi, że tak ciężkich czasów dla miasta jak ostatnio, nie pamięta. A radnym jest od wielu lat.
- Prezydent Dulkiewicz musiała przejść szybki „chrzest bojowy”. Bo samorząd nie tylko gdański, za czasów rządów PiS, jest coraz bardziej odcinany od pieniędzy. Nie ma więc fajerwerków ani przecinania wstęg. Nie ma nowych, wielkich inwestycji, bo za co? Ale prezydent robi wszystko, żeby nie pogorszyła się jakość życia mieszkańców – przekonuje radny.
Jego zdaniem, niektórzy wróżyli, że kobieta na tym stanowisku nie da rady. No i pomylili się. Bo daje radę – kończy wypowiedź.
Trzy lata rządów Aleksandry Dulkiewicz, to przede wszystkim trzy lata niewykorzystanych szans i często kontrowersyjnych, także w odbiorze części wyborców obecnej prezydent Gdańska, decyzji. Symbolami są wycięte drzewa, zabetonowane tereny zielone i lekceważenie głosów mieszkańców, także tych z Rad Dzielnic. Uważam, że Aleksandra Dulkiewicz, po prostu, nie rozumie Gdańska i potrzeb jego mieszkańców
Andrzej Skiba / radny PiS
Inaczej na trzy lata prezydentury Aleksandry Dulkiewicz patrzą radni PiS.
Najbardziej aktywny, także w organizowaniu konferencji prasowych na temat obecnej prezydent, jest Andrzej Skiba. Nie ma czasu na rozmowę, ale odpisuje na pytania.
- Moim zdaniem trzy lata rządów Aleksandry Dulkiewicz, to przede wszystkim trzy lata niewykorzystanych szans i często kontrowersyjnych, także w odbiorze części wyborców obecnej prezydent Gdańska, decyzji. Symbolami są wycięte drzewa, zabetonowane tereny zielone i lekceważenie głosów mieszkańców, także tych z Rad Dzielnic. Uważam, że Aleksandra Dulkiewicz, po prostu, nie rozumie Gdańska i potrzeb jego mieszkańców – czytam w mailu od niego.
Na stwierdzenie, że to boje PiS o symbole Gdańska, takie jak Westerplatte, ECS czy tablice z Sierpnia 80. wepchnęły prezydent w politykę krajową, radny Skiba odpisuje, że podtrzymuje swoją krytyczną ocenę działań Aleksandry Dulkiewicz w tych tematach.
- Warto przypomnieć, że przykładowo w temacie Westerplatte to dopiero po przejęciu tego terenu przez polskie państwo udało się odnaleźć szczątki bohaterskich obrońców tego symbolicznego miejsca. Polski żołnierz przez lata leżał w błocie, bo władze Gdańska utrudniały prace archeologiczne. Moim zdaniem, Aleksandra Dulkiewicz sama celowo weszła w politykę ogólnopolską, bo „straszenie" PiS-em to jej jedyny pomysł na utrzymanie chociaż części wyborców. To zły pomysł, bo zwłaszcza dzisiaj, w trudnych czasach potrzebujemy współpracy rządu i samorządu, niezależnie od barw partyjnych - pisze radny.
Niedawno podano, że prezydent Dulkiewicz zajęła drugie miejsce tuż za Rafałem Trzaskowskim w Samorządowym Rankingu Zaufania 2022, przygotowanym przez serwis lokalnapolityka.pl. Odpytywano mieszkańców całej Polski, a nie tylko regionu, z którego dany prezydent pochodzi. 30 procent badanych zadeklarowało zaufanie do Aleksandry Dulkiewicz.
Niestety, w rankingu hejtowanych prezydentów prezydentka Gdańska też jest w ścisłej czołówce. Wielokrotnie o tym opowiadała w wywiadach, jak odczuła na własnej skórze „nienawiść w internecie”. „Pseudodziennikarze na prawicowych portalach rozsiewali plotki, wymyślali informacje o moim pochodzeniu czy przeszłości. Nie oszczędzili nawet mojej córki. Doprowadziło to do tego, że dostawałam pogróżki” - mówiła. Opowiadała, jak musiała oglądać swoje zdjęcia z wąsami Hitlera albo w mundurze Wermachtu czy czytać na Twitterze, że jest „Frau Dulkiewicz”.
Kiedy pytam o ten hejt, Aleksandra Dulkiewicz odpowiada: – To prawda, że tak silny hejt nie dotyka mężczyzn samorządowców. I nie chcę tu snuć seksistowskich teorii. Myślę, że to element brutalnej wojny politycznej. Nie owijam w bawełnę i zawsze mówię to, co myślę. Nie każdemu musi się to podobać. Jest pewna dobra zmiana. Kiedyś 4 czerwca podczas obchodów na Placu Solidarności premier Mateusz Morawiecki mnie nie zauważył. Dzisiaj podczas debat i konferencji już zauważa.
Prezydent Dulkiewicz przyznaje, że każdy rok z trzech lat jej prezydentury był inny. W pierwszym, który zdominowała żałoba, trzeba było poukładać pracę w urzędzie na nowo.
– Współpracownicy musieli się przyzwyczaić do tego, że nie jestem prezydentem Adamowiczem i nigdy nie będę. Ale to mamy już za sobą – mówi.
Tak silny hejt nie dotyka mężczyzn samorządowców. I nie chcę tu snuć seksistowskich teorii. Myślę, że to element brutalnej wojny politycznej. Nie owijam w bawełnę i zawsze mówię to, co myślę. Nie każdemu musi się to podobać. Jest pewna dobra zmiana. Kiedyś 4 czerwca podczas obchodów na Placu Solidarności premier Mateusz Morawiecki mnie nie zauważył. Dzisiaj podczas debat i konferencji już zauważa
Aleksandra Dulkiewicz / prezydent Gdańska
Drugi rok stał pod znakiem pandemii, działania pod presją i nieustannych zmian.
- A trzeci rok rozpoczął się od wojny. Teraz nic nie jest ważniejsze od agresji Putina w Ukrainie. I Gdańsk w związku z tym również stoi przed konkretnymi wyzwaniami. Na Pomorzu znajduje się kilkadziesiąt tysięcy Ukraińców, większość z nich ulokowana jest w Gdańsku. Dwa i pół tysiąca dzieci z Ukrainy znalazło miejsce w gdańskich szkołach i przedszkolach. To rodzi konkretne wyzwania: językowe, adaptacyjne i integracyjne. Jest też inny temat, o którym dzisiaj rzadko się mówi w publicznej debacie – kwestia szczepień. Ukraińcy są zaszczepieni w mniejszym stopniu niż my. A wyzwanie epidemiologiczne nadal istnieje. Poradzenie sobie ze skutkami wojny i utrzymanie dynamiki rozwoju inwestycyjnego bez zdrowych finansów publicznych będzie trudne do realizacji. Tymczasem Polski Ład czy raczej bezład nie daje wielkich nadziei - tłumaczy.
Na sugestię, że weszła w buty polityczne prezydenta Adamowicza, stając się twarzą walki politycznej odpowiada: – Proszę zwrócić uwagę na to, kto zaczął. To nie ja odebrałam dotację Europejskiemu Centrum Solidarności, tylko minister kultury. Czy to ja przygotowałam specustawę dotyczącą Westerplatte? Nie. Zresztą minęły dwa lata, odkąd ta ustawa weszła w życie i co? Czy była pani ostatnio na Westerplatte? Owszem, trwają tam jakieś prace archeologiczne, ale to miejsce otoczone jest płotami. Nie chciałam politycznych sporów. Pojechałam do ministra Jarosława Sellina z jasną ofertą – stwórzmy wspólnie muzeum, instytucję, sposób upamiętnienia wojny obronnej 1939 roku. Zróbmy to razem. Ale partia rządząca wolała polityczną specustawę przepchaną kolanem, która ostatecznie okazała się w wielu miejscach bublem prawnym, przez co jesteśmy zaangażowani w różne postępowania sądowe i administracyjne.
Jej zdaniem, w mediach i opinii publicznej bardziej dobitnie zapisują się spory.
- W takim świecie żyjemy. Mało kto interesuje się tym, czy remontujemy torowisko albo budujemy przedszkole. A to się dzieje. Wiem, że dziś łatwiej powiedzieć, że Dulkiewicz jest pierwsza na froncie walki z PiS-em. Bo Westerplatte, bo ECS, bo spór o wartości. Ale Gdańsk nie jest kosmosem ani wyspą. Tylko elementem funkcjonowania systemu państwa – samorządem. I nagle nam się zsyła Polski Ład, który powoduje, że trzeba głośno krzyczeć o pieniądzach. I my samorządowcy krzyczymy, bo trzeba za coś wyremontować chodnik czy zbudować szkołę i także ją utrzymać.
Czy prezydentura jakoś ją zmieniła? Na pewno nieco ewoluowały jej poglądy. Serce, jak pisano, stało się bardziej tęczowe. I ona sama przyznaje, że teraz „zapaliłaby zielone światło dla postulatów społeczności LGBT”. Trzy lata temu nie była na to jeszcze gotowa.
Pytana o to, odpowiada: – Poglądy konserwatywne nadal są mi bliskie, podobnie jak rozumienie osób uciskanych, poniżanych. Jestem członkinią Kościoła, wspólnoty rzymskokatolickiej, uważam, że miłość do drugiego człowieka leży u podstaw wiary. Zresztą chcę przypomnieć, że zgoda na małżeństwa jednopłciowe w Wielkiej Brytanii została usankcjonowana za czasów rządów konserwatystów. Dla mnie nie ma tu żadnej sprzeczności.
Napisz komentarz
Komentarze