– W sąsiedztwie rezerwatu przyrody Mierzeja Sarbska planowana jest inwestycja, która będzie miała katastrofalne skutki dla środowiska naturalnego oraz dla społeczności naszego miasta! – alarmuje Marta Frankowska, mieszkanka Łeby i prezeska stowarzyszenia Pomorski Dom.
Ta inwestycja to siedmiopiętrowy hotel niemal nad samym morzem. Miałby powstać na na zalesionej 6-hektarowej działce na końcu ul. Nadmorskiej w Łebie, w otulinie obszaru Natura 2000 Mierzeja Sarbska, na terenie której znajduje się rezerwat przyrody.
Od lat mieszkańcy Łeby walczą o to, by tak duża budowla na tym terenie nie powstała. To już kolejna odsłona sporu o Łebę – a w zasadzie o to, czy nadal ma pozostać rybackim miasteczkiem, czy stopniowo zamieniać się w „turystyczny raj”.
Zdecydował plan zagospodarowania
Problem jednak w tym, że inwestor – ten obecny czy jakikolwiek inny – ma po swojej stronie miejscowy plan zagospodarowania, uchwalony w 2018 roku. Pozwala on na budowę w tym miejscu siedmiopiętrowego hotelu, do wysokości 22 metrów wraz z kondygnacjami podziemnymi.
– Już wtedy, gdy była ona dyskutowana, był duży sprzeciw mieszkańców przeciwko tej uchwale – mówi Marta Frankowska. – Mimo to radni ją uchwalili. Liczyliśmy, że negatywnie zaopiniuje ją Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska i tak się rzeczywiście początkowo stało, jednak ostatecznie urzędnicy RDOŚ wydali pozytywną opinię. Gdyby tego planu nie było w takim kształcie, nie byłoby w ostatnich latach takich problemów.

W 2021 roku na biurko ówczesnego burmistrza Łeby Andrzeja Strzechmińskiego trafił wniosek spółki Gawk Invest o wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla inwestycji „Zespół zabudowy hotelowej z garażami podziemnymi, układem komunikacji wewnętrznej i towarzyszącą infrastrukturą”. Znowu potrzebna była opinia RDOŚ – ta wskazała konieczność przeprowadzenia oceny oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko, określając jednocześnie zakres całego raportu. Do dzisiaj go nie ma, bowiem prowadzący postępowanie burmistrz Łeby wielokrotnie je zawieszał – na wniosek inwestora.
W tej chwili jest ono kolejny raz zawieszone – i kolejny raz na wniosek inwestora. W lutym ubiegłego roku natomiast działka została podzielona na kilka mniejszych – pozwolił na to ówczesny burmistrz Łeby. Po co taki ruch?
– Dzisiaj przypuszczamy, że po to, by uniknąć procedury środowiskowej – uważa prezeska „Pomorskiego Domu”.
Kilka miesięcy później, we wrześniu 2024 r. spółka wystąpiła do starosty lęborskiego o pozwolenie na budowę budynku hotelowego z garażem podziemnym, układem komunikacji wewnętrznej oraz infrastrukturą.
W połowie lutego tego roku starosta wydał pozwolenie na budowę.
Wokół rezerwat
Obecnie właścicielem terenu jest Bank Nowy z Poznania, jako inwestor zaś występuje spółka Łeba Apartamenty. W internecie znajdziemy taką informację: „Łeba Apartamenty, spółka zależna od wrzesińskiego dewelopera Art-Bud, złożyła wniosek o pozwolenie na realizację budynku hotelowego (..). W ramach przedsięwzięcia powstanie pawilon o powierzchni użytkowej 6,2 tys. m2 i kubaturze 36 tys. m3, w którym zaplanowano 137 lokali inwestycyjnych na wynajem”.
Dalej czytamy, że docelowo ma tam powstać osiem obiektów o łącznej wielkości ok. 50 tys. metrów kw.
– Z punktu widzenia mieszkańców Łeby to przerażająca informacja – przyznaje Marta Frankowska. – Oczywiście zależy na na rozwoju turystyki, większość mieszkańców z niej żyje, ale wielkim atutem Łeby jest przyroda. Jeśli dopuścimy do jej degradacji, przestaniemy być tak atrakcyjni dla turystów, jak teraz. Staniemy się jak inne miejscowości na Bałtykiem, zabudowywane wielkimi hotelami.

Jeszcze przed wydaniem przez starostę lęborskiego pozwolenia na budowę stowarzyszenie Pomorski Dom zebrało kilkaset podpisów pod petycją przeciwko budowie w Łebie wielkiego hotelu. W tej chwili na stronie petycje.org są pod nią podpisy niemal 2,5 tys. osób.
Możemy w niej przeczytać m.in.: „Wyjątkowość tego obszaru sprawiła, że większą jej część zajmuje rezerwat ścisły, a powstające inwestycje znajdują się w jego otulinie (strefie ochronnej), która przyrodniczo w zasadzie nie różni się od rezerwatu, a stanowi strefę buforową pomiędzy dziką naturą a strefą zamieszkałą. Są to wydarte nam tereny spacerowe, rekreacyjne, widokowe. Skutkiem budowy tak dużego obiektu będzie m.in. dewastacja nadmorskiego fragmentów boru bażynowego i boru suchego na wydmie (...) oraz zachwianie stosunków wodnych poprzez bardzo głębokie odwodnienia w celu budowy podziemnych parkingów”.
Zwracają też uwagę na potencjalne zagrożenie dla ekosystemu wydm. A te pełnią kluczową rolę, stanowiąc naturalną barierę dla miasta przed sztormowymi wodami Bałtyku.
Pismo do wojewody
– Gdyby nie to, że inwestor musiał wystąpić o zgodę na wycinkę drzew na tej jednej konkretnej działce, nie wiedzielibyśmy, że coś się tam już dzieje, starosta bowiem nie musi informować gminy o wydawanych przez siebie pozwoleniach – mówi Agnieszka Derda, burmistrz Łeby. – Inwestor złożył wniosek o budowę jednego obiektu, a w tym samym czasie składał do gminy wnioski, skutkujące przedłużaniem postępowania RDOŚ.
Nowa burmistrz Łeby jest przeciwniczką tej inwestycji. Była nią również w poprzedniej kadencji – jako radna.
– Byłam i jestem zdania, że nie przyniesie Łebie żadnych korzyści, nie zwiększy liczby turystów, przeciwnie: odstraszy tych, którzy teraz do nas przyjeżdżają – uważa burmistrz.
Przeciwnicy tej inwestycji wysłali do wojewody pomorskiej pismo z wnioskiem o uchylenie pozwolenia starosty lęborskiego na budowę. Otrzymali je również m.in. wiceminister środowiska i główny konserwator przyrody, pomorski marszałek i dyrektor pomorskiej RDOŚ.
– Spotkaliśmy się już z panią wojewodą i mamy wielką nadzieję, że uchyli decyzję starosty – mówi Agnieszka Derda.
Swoje pismo do wojewody wysłał też pomorski senator Kazimierz Kleina. „Popieram działania Stowarzyszenia Pomorski Dom w sprawie planowanej inwestycji przy ul. Nadmorskiej” – napisał na FB, publikując list. – „Istnieją poważne wątpliwości dotyczące zgodności tej inwestycji z przepisami i jej wpływu na cenny przyrodniczo obszar. Apeluję do Wojewody o ponowną analizę tej decyzji, tak aby uwzględniała interes społeczny, ochronę środowiska oraz transparentność procedur”.
Miejsca pracy czy miejsca bez pracy?
Marta Frankowska mówi, że – występując przeciw budowie wielkiego hotelu – czuje wsparcie mieszkańców Łeby.
– Przemawiają do nich argumenty o tym, że doszłoby do degradacji środowiska i nieodwracalnych zmian w ich krajobrazie, ale też myślą o wpływie na ekonomię gminy.
W swoich mediach społecznościowych ekolodzy z Pomorskiego Domu podkreślają zresztą, że ewentualna budowa to dla mieszkańców zwielokrotniona produkcja ścieków i śmieci, nadmierne zużycie wody i nierówna konkurencja w branży turystycznej.

– Żadne miasto na świecie nie zyskało wskutek tego rodzaju zabudowy – uważają. – Badania wykazują ogromne rozczarowanie społeczne, nawet jeśli wcześniej była euforia. To pociąga za sobą degradację społeczną i ekonomiczną lokalnej społeczności. I na końcu, z powodu braku możliwości rozwojowych, wyludnienie. Miejsca pracy to mrzonki, dotychczasowi właściciele będą co najwyżej konserwatorami i pokojówkami, nie mając już czego dzieciom przekazać.
Warto podkreślić, że pierwotny plan inwestycji (gdy jeszcze działka nie była podzielona na mniejsze) zakładał budowę trzech siedmiopiętrowych budynków z podziemnymi garażami i infrastrukturą drogową. Jednocześnie mogłoby tam przebywać nawet 7 tys. gości – zdecydowanie więcej niż stałych mieszkańców Łeby (tych jest nieco ponad 3 tysiące).
Przepis na ekologiczną katastrofę?
– Spór o zabudowę przy ul. Nadmorskiej to tak naprawdę dyskusja o kierunku rozwoju Łeby – mówił w ubiegłym roku podczas kampanii samorządowej poprzedni burmistrz Łeby Andrzej Strzechmiński. – Musimy zdecydować, w jakim kierunku iść, żeby wydłużyć sezon. To leży głównie po stronie inwestorów, którzy proponują pełną infrastrukturę i starają się o całoroczne obłożenie, dzięki czemu turyści mogą odwiedzać Łebę przez cały rok, nie tylko w sezonie.
Najwyraźniej jednak mieszkańcy widzieli to inaczej, bo Strzechmiński wybory przegrał, a jednym z powodów były – jak sam uważał – kontrowersje związane z planowaną inwestycją.
Mieszkańcy Łeby nadal też pamiętają inny plan, związany z działką na ul. Nadmorskiej. W 2016 r. pojawiły się informacje o planach budowy w tym miejscu hotelu sieci Gołębiewski. Hotel miał mieć 700 pokoi i pomieścić nawet 2200 gości. Na budynek o wysokości 25 metrów nie zgodziła się Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska (a wówczas miejscowy plan zagospodarowania przewidywał budynek maksymalnie 12-metrowy). Ten pomysł uznano za przepis na ekologiczną katastrofę. Hotel i tak powstaje, tyle że w zachodniopomorskim Pobierowie. Jeszcze nie przyjmuje gości, ale już wiadomo, że jest największym hotelem w Polsce.
– Nawet nie chcę sobie wyobrażać, ze coś takiego mogłoby powstać u nas – mówi Marta Frankowska. – W ubiegłym roku protestowaliśmy przeciw budowie m.in. z hasłem „Las, nie Las Vegas”. To nadal całkowicie aktualne hasło.
Na razie liczą że wojewoda cofnie inwestorowi pozwolenie na budowę, choć to – wiedzą – nie rozwiąże problemu na dłużej. Marzą o tym, by odkupić działkę i przyłączyć ją do rezerwatu Mierzeja Sarbska, by już nikt nie wpadł na pomysł budowy tak wielkich obiektów.
Napisz komentarz
Komentarze