Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Jak gotować bez prądu i wody? Czy w czasie wojny spuszczać wodę? Odpowiedź na to pytanie to też zadanie obrony cywilnej

Bezpośrednio po powodzi politycy licytowali się, kto wybudował więcej kilometrów wałów. A czy ktokolwiek się zapytał, kiedy ostatnio ćwiczono tam ewakuację ludności? – pyta dr Wojciech Piotrowicz, ekspert w sprawach zarządzania kryzysowego.
Jak gotować bez prądu i wody? Czy w czasie wojny spuszczać wodę? Odpowiedź na to pytanie to też zadanie obrony cywilnej
Wojciech Piotrowicz: Jeżeli już teraz, w czasie pokoju, nie przećwiczymy wspólnych działań podmiotów zaangażowanych w ochronę ludności i obronę cywilną, to po nie ma liczyć, że zadziała ona w czasie, gdy wystąpi realne zagrożenie

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Ustawa o obronie cywilnej została przyjęta dwa miesiące temu. Teraz przygotowywane są szczegółowe rozporządzenia. Ile czasu – pańskim zdaniem – potrzeba, byśmy mieli w Polsce obronę cywilną na takim absolutnie podstawowym poziomie? 

Trudno odpowiedzieć. To są rzeczy, które się buduje latami, jeśli nie dekadami. Dotyczy to szczególnie tej twardej infrastruktury, jak schrony. Tutaj w Finlandii, cały czas powstają nowe. Niedawno przychodząc koło nowo budowanego osiedla zauważyłem znak obrony cywilnej. Oznacza to, że jednocześnie powstaje tam schron, co jest zresztą wymagane przez prawo. Tych zaległości szybko w Polsce nie nadrobimy. Łatwiejsze jest stworzenie procedur i przede wszystkim ich przetestowanie poprzez wspólne ćwiczenia różnych służb wchodzących w skład obrony cywilnej. Niestety, mam wrażenie, że kwestie organizacyjne są u nas pomijane. Pamiętamy, jak bezpośrednio po powodzi politycy licytowali się, kto wybudował więcej kilometrów wałów. A czy ktokolwiek się zapytał, kiedy ostatnio ćwiczono tam ewakuację ludności? Czy poszczególne osoby z zagrożonych terenów wiedziały dokąd mają iść? Gdzie są punkty zbiórki mieszkańców? Czy powstały listy osób wymagających ewakuacji, które są niesamodzielne? Czy są osoby i środki przypisane do przeprowadzenia ewakuacji? Ta kwestia ćwiczeniowo-organizacyjna jest szybsza do nadrobienia, ale trzeba wyjść z tej strefy komfortu, żeby to rzeczywiście przepracować, zderzyć się z tym że na początku coś nie będzie działać. Najpierw na poziomie koncepcyjnym, a potem już – wychodząc w pole. Tak jak tutaj, kiedy podczas ćwiczeń na ulice faktycznie wyjeżdża sprzęt, żeby sprawdzić, czy to co jest na papierze, faktycznie działa. 

To powiedzmy może na wstępie czym jest obrona cywilna i kto wchodzi w jej skład, bo przez długi czas było to w Polsce pojęcie nieco puste. Niektórym może się ono nawet mylić z Wojskami Obrony Terytorialnej.

Generalnie chodzi o szeroko pojętą ochronę ludności cywilnej w czasie konfliktu zbrojnego, zabezpieczenie jej podstawowych potrzeb, takich jak zaopatrzenie w żywność, energię, transport, dostęp do usług medycznych. Do tego dochodzi kwestia potencjalnej ewakuacji. 

I to zadanie, w myśl nowej ustawy ma spoczywać przede wszystkim na Państwowej Straży Pożarnej i samorządach. 

Jak wczytać się w tę ustawę to lista odpowiedzialnych jest bardzo długa. Są na niej organizacje, które zajmują się szeroko pojętą ochroną i nadzorowaniem danego obszaru, plus organizacje społeczne. Mamy tam także Caritas, PCK, NGO-sy, straż miejską i inne straże, a nawet Polski Związek Wędkarski, czy aerokluby. Moim zdaniem takie oparcie się na istniejących już strukturach, które mają swoje oddziały, regulaminy, swoich „dowódców”, to dobry kierunek. Tylko że na razie to wciąż jest tylko duża liczba instytucji i organizacji, a nie spójny system. By taki powstał, niezbędne jest określenie kompetencji, sposobu komunikacji, tego kto dowodzi i – przede wszystkim – przepracowanie tego. Jeżeli tego nie przećwiczymy – i to już teraz, w czasie pokoju – to to po prostu nie ma prawa działać. To będzie proces rozłożony bardziej na lata, niż miesiące, ale grunt, żeby się rozpoczął. 

Dr Wojciech Piotrowicz, Associate Professor, Hanken School of Economics (Finlandia), ekspert w sprawach zarządzania kryzysowego, logistyki humanitarnej i współpracy cywilno-wojskowej   Fot. haneken.fi

Ustawa wprowadza rozróżnienie na ochronę ludności i obronę cywilną. Pierwsza funkcjonuje w czasie pokoju, druga – wojny. 

Przekształcenie ochrony ludności w obronę cywilną jest dobrym podejściem. Chodzi o to, by przygotować się na realne zagrożenia i umieć na nie zareagować niezależnie od okoliczności: czy to klęska żywiołowa w czasie pokoju, czy wojna. Jeżeli nastąpi przerwa w dostawie wody czy prądu, trzeba będzie poradzić sobie ze skutkami, jakie to będzie miało dla ludności, niezależnie od tego czy jest to spowodowane przez powódź, wichurę, awarię, cyberatak, czy bombardowanie infrastruktury. Tak czy siak – nie ma wody, prawda? I ludzie muszą sobie jakoś poradzić w tych okolicznościach, do czasu przywrócenia usługi. Czyli bardziej skupiamy się na skutkach, a nie tym, co spowodowało daną przerwę w działaniu takiej czy innej usługi krytycznej. 

A nie ma niebezpieczeństwa, że część osób zaangażowanych w struktury ochrony ludności, w razie wybuchu wojny, zostanie zmobilizowana, w związku z czym w obronie cywilnej powstaną luki?

Tak być nie powinno. To jest kwestia odpowiedniego zarządzania zasobami ludzkimi. Chodzi o to, żeby każdy, dosłownie każdy obywatel, wiedział jaka jest jego rola. Jeżeli pracujesz w firmie, która produkuje na potrzeby wojska i nie podlegasz mobilizacji, to tam pracujesz. Jeżeli jesteś pracownikiem pogotowia, to nadal pracujesz w pogotowiu, jeśli jesteś w straży pożarnej, to w niej zostajesz. Przy czym należy pamiętać o tzw. dekonfliktacji, by nie liczyć jednej osoby kilka razy. Można sobie przecież wyobrazić, że ktoś może być żołnierzem WOT, a jednocześnie, powiedzmy, kolejarzem, i do tego jeszcze członkiem ochotniczej straży pożarnej. Teoretycznie więc wchodzi w zasób każdej z tych służb, ale przecież wiadomo, że się nie roztroi. Oczywiście w dłuższym czasie te zasady mogą być zmieniane. Teraz Ukraińcy zaczęli powoływać do wojska strażaków. To jednak musi być decyzja, że tak powiem, odgórna. Bardzo łatwo bowiem upośledzić system, np. powołując do wojska osoby kluczowe w jakiejś spółce miejskiej albo – powiedzmy – wszystkich kierowców autobusów. W efekcie ludzie nie mają jak dojechać do pracy, stają więc szpitale, elektrownie itd. mamy tu do czynienia z systemem, gdzie wszystko jest połączone i musi się spinać. Każdy zatem powinien być ściśle przypisany do jednego miejsca w strukturze i zadania.

Załóżmy, że jakiś obywatel, niebędący strażakiem, strażnikiem miejskim, ratownikiem medycznym etc., chciałby się zaangażować w obronę cywilną. Co może zrobić? 

Mówi się, nie bez racji, że pierwszym ratownikiem, tym który najszybciej dotrze na miejsce zdarzenia, jest członek rodziny albo sąsiad. Czyli szkolenia zaczynamy od siebie i najbliższych, żeby wiedzieć, co robić w sytuacji kiedy dziecko, czy inny członek rodziny będzie miał jakiś wypadek, zawał, cokolwiek. A więc kwestia pierwszej pomocy, umiejętności wezwania pogotowia czy innych służb. Natomiast jeżeli chcemy się szerzej zaangażować – wybór organizacji jest wbrew pozorom bardzo duży. Nie każdy musi iść do WOT, czy do OSP, ale można wybrać chociażby Czerwony Krzyż, czy Caritas, organizacje, które też zajmują się właśnie elementami pomocy społecznej. Wszystko to będzie ważne w czasie kryzysu. Ale grunt to, żeby w razie wojny, działać tak, jak się działa w czasie pokoju. Wszelkie zakłócenia dają efekt kaskadowy: zamykamy szkoły – nie ma kto się zająć dziećmi. Ktoś z rodziny z nimi zostaje, a więc nie idzie do pracy. I nagle połowy ludzi brakuje. To wszystko trzeba mieć wcześniej przemyślane. To dotyczy zarówno zwykłych pracowników, jaki i członków służb. Jeśli jestem w WOT, czy w straży pożarnej – co będzie, jak zostanę zmobilizowany albo pojadę na jakąś akcję i dłużej mnie nie będzie. Na ile rodzina jest na to przygotowana? Na ile przygotowany jest pracodawca? 

A kwestia zapasów? Mówi się o tym, że każdy powinien być gotowy na przetrwanie 72 godzin bez zaopatrzenia. Czy przez to należy rozumieć, że powinienem zawsze mieć w piwnicy zgrzewkę wody i suchy prowiant?

Te 72 godziny to jest program fiński. Chodzi o to by dać czas państwu i służbom na działanie na kluczowych odcinkach, jak np. odtworzenie usług. 72 godziny, jeśli chodzi o żywność, to nie jest problem. Gorzej z wodą, która zajmuje dużo miejsca więc nie każdy ma gdzie ją trzymać. Rzecz jednak nie tylko w tym, żeby mieć zapasy. Trzeba też umieć gotować bez prądu czy gazu. Ale też wiedzieć jak korzystać z toalety. Na przykład: spuszczać wodę czy nie, w sytuacji, kiedy w każdej chwili może jej zabraknąć? Tutaj, w Finlandii, organizowane są specjalne kursy, gdzie tego wszystkiego uczą. 

I wydawane są też specjalne broszury z instrukcjami. W wielu językach, tak by mogli z nich skorzystać także ci mieszkańcy, którzy nie znają fińskiego czy szwedzkiego.

Kilka lat temu robiliśmy w Szwecji badania po wydaniu takiego poradnika. Teraz je powtarzamy. I tam widzimy, że są osoby, którym żaden poradnik nie jest potrzebny, bo są przygotowane cały czas. Chociażby mieszkańcy wsi, gdzie często ze względu na warunki atmosferyczne odcinany jest dopływ prądu. Są też osoby, które – cokolwiek by się nie robiło – i tak nie podejmują żadnych działań. Pozostali dzielą się na dwie grupy. Część po przeczytaniu faktycznie zaopatrzyła się we wszystkie wymienione tam rzeczy: radio, baterie, latarki, żywność, wodę i tak dalej. I druga, która uznała to za potrzebne, przemyślała, omówiła z rodziną czy znajomymi co zrobią, ale odłożyła działanie na czas „gdy już będzie bliżej zagrożenia”. 

Ale przynajmniej mają wiedzę i wybór, a w Polsce…

...jest poradnik RCB „Bądź gotów”, przy tworzeniu którego uczestniczyłem, i który jest dostępny online TUTAJ Ale już w tej chwili trwają prace nad jego nowszą wersją. 

Czy doświadczenia wojny w Ukrainie, związane na przykład z masowym użyciem dronów, zmieniają coś z punktu widzenia obrony cywilnej? 

Niewiele, bo tak naprawdę, to za pomocą jakiego środka coś – np. elektrownia, czy stacja oczyszczania wody – zostanie zniszczone w czasie konfliktu, jest sprawą wtórną. Liczy się skutek: że coś nie działa. Oczywiście na tej wojnie jesteśmy świadkami takich działań jak podwójne uderzenia w to samo miejsce, co oznacza, że robi się to specjalnie po to by zaatakować ratowników. Ale to nie są rzeczy nowe, to robiono już w czasie II wojny światowej. Obrona cywilna powinna być przygotowana na usuwanie skutków zdarzenia niezależnie od użytego narzędzia. 

Skandynawskie rozwiązania w zakresie obrony cywilnej uchodzą w Europie za wzorcowe. Skąd się to bierze? 

W przypadku krajów skandynawskich chodzi nie tylko o obronę cywilną, to jest generalnie przygotowanie na wszelkiego rodzaju zagrożenia. Niedawno ukazał się artykuł podsumowujący badania dotyczące konkretnie społeczeństwa fińskiego, którego jestem współautorem. Udało się nam zidentyfikować kilka elementów. Pierwsze to pamięć o II wojnie światowej, kiedy sowiecka Rosja zaatakowała Finlandię. Pojawia się więc wątek, żeby być przygotowanym, gdyby to się miało powtórzyć. Druga rzecz to „sisu”, fińskie słowo nie mające odpowiednika w innych językach. Wyraża ono specyficznie fińskie podejście: nie damy się, przetrwamy niezależnie od wszelkiego rodzaju przeciwności. To jest głęboko zakodowane w fińskim społeczeństwie. Kolejna rzecz to świadomość ciągłości tych przygotowań, które są prowadzone przez dekady. Rozmówcy w czasie wywiadów odwoływali się do procesów, które rozpoczęły się kilkadziesiąt lat temu, a w niektórych wypadkach nawet jeszcze w czasie wojny. Nie bez znaczenia jest fakt, iż w Finlandii mamy do czynienia ze stosunkowo niedużym społeczeństwem, czyli wszyscy zaangażowani w tę strefę przygotowań się znają. Wspólnie gdzieś ćwiczyli, działali. Poza tym cały system to wspiera. Wszystkie ministerstwa, wszystkie służby, oczywiście armia, samorządy, a z drugiej strony NGO-sy, np. organizacje kobiece. Idą za tym kursy i szkolenia w wymiarze około 120 tysięcy osobodni rocznie, bo tylu jest chętnych. Szkoli się też biznes. Ramię w ramię ćwiczą firmy nierzadko na co dzień konkurujące ze sobą. Na tej płaszczyźnie jednak współpracują, bo wiedzą, że jeżeli dojdzie na przykład do przerwania łańcucha dostaw – wpłynie to tak samo na cały sektor.

Ustawa o ochronie ludności i obronie cywilnej

Ustawa o ochronie ludności i obronie cywilnej weszła w życie 1 stycznia br. Określa ona m.im.: zadania ochrony ludności w czasie pokoju i w czasie wojny, organy realizujące te zadania, zasady funkcjonowania systemu wykrywania zagrożeń oraz ostrzegania o nich, zasady użytkowania i ewidencjonowania schronów oraz sposób powoływania personelu do obrony cywilnej. Na realizację tych zadań będzie przeznaczane nie mniej niż 0,3 proc. PKB rocznie. 

Podręcznik dla obywateli – jak przygotować się na kryzys

Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz wraz z szefem MSWiA Tomaszem Siemoniakiem w grudniu ub. roku ogłosili plan wydania podręcznika, który ma pomóc w przygotowaniu się na różne sytuacje kryzysowe. Podręcznik będzie zawierał praktyczne porady dotyczące m.in. przygotowania do ewakuacji, udzielania pierwszej pomocy oraz niezbędnych rzeczy, które warto mieć w domu. Publikacja ma być dostosowana do różnych grup wiekowych, w tym dzieci, dla których przewidziano wersję obrazkową. Informator ma być gotowy w kwietniu. 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama