W najbliższą niedzielę, 9 lutego, Lechia Gdańsk walczyć będzie o niezwykle cenne punkty, bo jej sytuacja w PKO Bank Polski Ekstraklasa nie jest różowa. Biało-zieloni zajmują przedostatnie miejsce, a od bezpiecznej strefy dzielą ją tylko i aż cztery punkty. Faworytem najbliższego starcia drużyna z Gdańska na pewno nie jest. Nad morze przyjeżdża bowiem Lech Poznań, aktualny lider rozgrywek, który w pierwszym meczu tego roku rozbił u siebie Widzew Łódź 4:1. Lechia – co z jej perspektyw najgorszym wynikiem nie jest – zremisowała przed tygodniem na wyjeździe z Motorem Lubin 1:1.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Lechia kontra Lech. Historia, emocje i walka o punkty w Gdańsku!
„Lewy" kontra Bąk, czyli Lechia Gdańsk kontra Lech Poznań z 2008 roku [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
![](https://static2.zawszepomorze.pl/data/wysiwig/GALERIA(157).png)
Historia spotkań drużyn z Gdańska i Poznania sięga czasów powojennych. Pierwsze oficjalne spotkanie odbyło się w 1949 roku w Poznaniu i zakończyło się remisem 1:1. Kilka miesięcy później, we wrześniu 1949 roku w obie drużyny pierwszy raz zmierzyły się w Gdańsku. Lepszy wówczas okazał się Lech, zwyciężając jedną bramką. W latach kolejnych obie ekipy mierzyły się na różnych szczeblach – zarówno w I, II, jak i III lidze, rywalizowały też w Pucharze Polski czy Pucharze Ekstraklasy.
Dziś wracamy do pamiętnego spotkania z sezonu 2008/2009. 9 listopada 2008 roku po wieloletniej przerwie (od sezonu 2001/2002) Lechia zagrała Lechem na własnym stadionie. Wówczas jeszcze oczywiście przy ul. Traugutta. Warto podkreślić, iż było to pierwsze, historyczne spotkanie w nowej Ekstraklasie, która – decyzją podjętą w 2007 przez walne zgromadzenie sprawozdawczo-statutowe PZPN – zastąpiła I ligę (wówczas dokonano szerszej reformy centralnych rozgrywek ligowych, która weszła w życie właśnie od sezonu 2008/2009).
ZOBACZ TAKŻE: Lechia pod kroplówką, Arka pod presją powrotu do ekstraklasy. Pomorze coraz słabsze w ligach piłkarskich
Lewandowski i Stilić pogrążyli Lechię
Lech do Gdańska przyjechał pod wodzą słynnego „Franza” czyli Franciszka Smudy i z gwiazdami rozgrywek oraz przyszłym, ale wówczas jeszcze mało znanym, najlepszym napastnikiem świata Robertem Lewandowskim. W barwach Lecha, który wywalczył wtedy trzecie miejsce w Ekstraklasie (za Wisłą Kraków i Legią Warszawa), grali m.in.: Grzegorz Wojtkowiak, Manuel Arboleda, Ivan Durdević, Sławomir Peszko, Piotr Reiss, Semir Stilić czy właśnie wspomniany Robert Lewandowski. I to właśnie ten duet, Stilić – Lewandowski, dał wówczas Lechowi pewne zwycięstwo 3:0, zdobywając wszystkie gole („Lewy” jednego, Stilić dwa, w tym jeden na raty z rzutu karnego po faulu na Lewandowskim).
Lechia z Mateuszem Bąkiem w bramce, Hubertem Wołąkiewiczem, Piotrem Wiśniewskim, Łukaszem Trałką, Andrzejem Rybskim, Arkadiuszem Mysoną czy Pawłem Buzałą w polu oraz Jackiem Zielińskim i Tomaszem Kafarskim na ławce trenerskiej (Kafarski zastąpił potem Zielińskiego) walczyła dopingowana przez około 10 tysięcy fanów, w tym zaprzyjaźnieni (wtedy) kibice z Wisły Kraków oraz Śląska Wrocław, ale nie była w stanie nic wskórać (do końca sezonu gdańszczanie grali o utrzymanie, co im się udało). A drużynę gości podczas tego meczu w Gdańsku wspierało około 600 fanów.
Jak będzie w niedzielę, 9 lutego? Lechia Gdańsk mobilizuje kibiców do kupowania biletów, ale nie wiadomo nawet, czy uda się poprawić ten wynik frekwencji z małego (choć bardzo klimatycznego) wtedy stadionu przy Traugutta. W sumie około 10500 czy 11000 fanów na tamtym meczu w tamtych latach można powiedzieć, iż był to komplet na trybunach. Na najbliższy mecz wejściówki ma dopiero niecałe 7000 kibiców (6795 – stan na środę, 5 lutego). A marzeniem Lechii jest liczba 13000. A nowy stadion ma pojemność trzy raz większą.
- Na niedzielny mecz z Lechem przyjedzie naprawdę duża grupa kibiców z Poznania. Dlatego potrzebujemy Waszego wsparcia jak nigdy dotąd – apelują w gdańskim klubie.
Z pewnością ciekawy – również kibicowsko – rywal to magnez dla fanów, ale jeszcze bardziej na stadion przyciąga dobra gra drużyny, dobre wyniki i wyjątkowa atmosfera. A o to postarać się już muszą wszyscy....
Napisz komentarz
Komentarze