Mieszka w Gdańsku i kocha Harleye!
- Zdobycie tytułu Mechanika Roku 2024 marki Harley-Davidson jest dla mnie niesamowitym doświadczeniem – podkreśla mechanik roku. - Zawsze dążyłem do tego, by być jak najlepszym w mojej pracy, dla własnej satysfakcji. Po to, żeby pokonywać kolejne trudności, więcej się uczyć, więcej rozumieć. Było to dla mnie naturalne i wynikało z mojego głodu wiedzy i wrodzonej potrzeby rozwoju - przyznaje Mikołaj Duh-Imbor w rozmowie z "Zawsze Pomorze". - Nigdy nie myślałem, że dostanę za to jakąkolwiek nagrodę, nawet nie wiedziałem, że takie nagrody istnieją. I przez wiele lat nie istniały - w przypadku marki Harley-Davidson to pierwsza edycja tego konkursu w regionie EMEA.
CZYTAJ TEŻ: Sandra Drzymalska, aktorka z Wejherowa, z prestiżową nagrodą Paszportu Polityki
Jak sam przyznaje, bycie docenionym przez markę na tak wysokim poziomie jest zarówno spełnieniem marzeń, jak i doświadczeniem uczącym pokory.
- W końcu mam jeszcze tyle do nauki! I to właśnie dało mi gonienie za moim dziecięcym marzeniem - okazję do ciągłego rozwoju, samodoskonalenia, możliwość zwiedzania świata, poznania wielu wspaniałych ludzi z całego globu dzielących moją pasję. To nadaje kierunek mojemu życiu i jest czymś więcej, niż tylko pracą – dodaje utytułowany pracownik salonu gdańskiego salonu Harleya-Davidsona.
Setki fachowców z całego świata
Do tytułu Mechanika Roku 2024 pretendowało 600 fachowców. Rywalizacja odbywała się w kilku etapach. Najpierw był etap online, gdzie uczestnicy zdawali egzamin z wiedzy technicznej. Do rozwiązania były testy i quizy. Każdy ze startujących musiał także nakręcić i zaprezentować film o wdrożeniu pewnych procesów. Co ważne wszystko odbywało się w języku angielskim. Akurat ten wymóg nie była dla gdańszczanina żadnym wyzwaniem. Szkolenia jakie organizowała firma dla pracowników z Polski także odbywały się po angielsku, tyle że w Holandii. Rozgrywki półfinałowe przypominały grę komputerową. W symulatorze trzeba było zaprezentować: składanie części, silników i elementów motocykla, i co konieczne, wszystko zgodnie z wytycznymi serwisowymi firmy.
Z półfinału do ścisłej czołówki przeszło już zaledwie 5 uczestników konkursu. W centrum szkolenia H-D Bonn w Niemczech do ostatniej rozgrywki przystąpiła piątka zawodników z: Polski, Francji, Hiszpanii, Norwegii i Wielkiej Brytanii.
- To było sześć godzin pełnego skupienia w dwóch trzygodzinnych blokach – wspomina Mikołaj Duh-Imbor. - Najpierw trzeba było wykazać się wiedzą w zakresie diagnostyki pod kątem komputera, elektroniki, czy też problemów mechanicznych. Co ważne, wyzwania były tak przygotowane, by specjalnie nakierowywać nas na zły tor myślenia. Chodziło o to, żeby nie polegać w ciemno na tym, co mówi nam komputer. Trzeba było faktycznie zrozumieć, w jaki sposób dany obwód czy system działają. Każdą podjętą decyzję trzeba było jurorom wyjaśnić, w jaki sposób się do niej doszło.
Kolejne trzy godziny upłynęły na zadaniach typowo mechanicznych.
- Najpierw musieliśmy częściowo rozebrać silnik, wykonać pewne pomiary, złożyć go z powrotem i złożyć z luźnych części skrzynię biegów danego modelu - opowiada Mikołaj Duh-Imbor. - Jurorzy dokładnie patrzyli nam na ręce, oceniali czy robimy to zgodnie z dokumentacją techniczną, czy używamy odpowiednich lubrykantów i klejów do gwintów, odpowiednich narzędzi.
Okazało się, że gdańszczanin, jako jedyny z finalistów, nie tylko wykonał wszystkie zadania, ale i zmieścił się w wyznaczonym czasie!
Napisz komentarz
Komentarze