Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Kapitan Latała wyreżyseruje dalszy ciąg serialu o Gedanii

Jerzy Latała, właściciel Żeglugi Gdańskiej został większościowym udziałowcem spółki Nova Gedania - czyli teren po dawnym Klubie Sportowym Gedania na rogu ulic Kościuszki i Legionów w Gdańsku należy do niego.
Kapitan Latała wyreżyseruje dalszy ciąg serialu o Gedanii
Uroczystość z okazji 15-lecia KS Gedania. Rok 1937

Autor: Archiwum klubu

Żegluga Gdańska może kojarzyć się wyłącznie z białymi statkami pasażerskimi na Motławie, ale to byłoby złudne. Spółka ta jest prywatną firmą, której tradycje sięgają 1946 roku. Jej właścicielem jest kapitan żeglugi wielkiej Jerzy Latała, który jest także właścicielem czterogwiazdkowego hotelu Admirał w centrum Gdańsku. Adres spółki Nova Gedania mieści się przy ul. Pończoszników, a to ten sam adres, który ma Żegluga Gdańska. Teraz ona wchodzi do gry w niekończącym się serialu o zagospodarowaniu terenów po dawnym klubie Gedania. 

Właścicielska epopeja dotycząca terenów po dawnej Gedanii trwa w najlepsze, co skłania do refleksji nad przyszłością miejsca, które nie tylko w Gdańsku budzi mnóstwo emocji. Dlaczego? 

Gedania: wyjątkowa część Gdańska

Bo to wyjątkowa część Gdańska. Przed wybuchem II wojny światowej koncentrowało się tu życie gdańskich Polaków. Stadion, de facto należący do Polskiej Rady Sportu, był częścią tzw. Polenhoff, czyli fragmentu miasta, którego symbolicznie wytyczały: obiekt sportowy, akademik „Bratniak” i kościół św. Stanisława Biskupa. Najpierw boisko, a potem rozbudowywany stadion były dla gdańskich Polaków enklawą w zdominowanym przez Niemców Wolnym Mieście Gdańsku.

Stadion był nie tylko areną meczów piłkarskich Gedanii, największego polskiego klubu sportowego w przedwojennym Gdańsku. To było miejsce patriotycznych manifestacji, demonstrowania polskości i swobodnego obchodzenia polskich tradycji i zwyczajów. W żadnym innym miejscu tego miasta polskość nie wybrzmiewała tak mocno jak tam. Stadion powstał w ciągu roku, dzięki ogromnemu zaangażowaniu członków Towarzystwa Gimnastycznego Sokół i ofiarności gdańskich Polaków.

 Jak pisze w swojej książce „KS Gedania – klub gdańskich Polaków, 1922-1953” dr Janusz Trupinda, w tym czasie zbudowano boisko z „trawnikami, wzorowo zbudowaną bieżnią, urządzeniami do treningu lekkoatletycznego, szatnią, obliczonymi na tysiąc osób trybunami i wszelkimi innymi urządzeniami, stanowiącymi komplet nowoczesnego boiska” 

O dawnym stadionie pisałem także w książce „Biało-czerwoni w Gdańsku. Rozmowy o piłce nożnej w Gedanii z okazji 100-lecia klubu” wydanej w 2023 roku przez Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. 

Obiekt uroczyście oddano do użytku 3 października 1926 roku. Poświęcił go ks. Bronisław Komorowski. Rozwój Gedanii, która boisko dzierżawiła od Sokoła i chęć skutecznej rywalizacji z niemieckimi klubami Wolnego Miasta Gdańska, spowodowały konieczność rozbudowy tego obiektu. Udało się to zrealizować po sześciu latach. Nowe otwarcie obiektu, który z całą pewnością można było nazywać stadionem, nastąpiło na początku października 1932 roku, a uroczystość uświetnił mecz Gedanii z Ruchem Wielkie Hajduki, czyli obecnym Ruchem Chorzów, jednym z najbardziej utytułowanych polskich klubów piłkarskich. 

Stadion miał już m.in. pełnowymiarowe boisko piłkarskie, bardzo dobrą infrastrukturę lekkoatletyczną, trybuny z szatniami, a wszystko otaczał drewniany parkan z dwoma bramami, trzema furtkami i kasą biletową. Był rozbudowywany aż do wybuchu wojny, co też świadczy o jego znaczeniu. W 1933 r. powstała strzelnica, później korty tenisowe oraz gabinety odnowy biologicznej, pomieszczenia klubowe i kawiarnia. Choć jego głównym użytkownikiem była Gedania, to właścicielem była Polska Rada Sportu. Zaraz po wybuchu wojny i splądrowaniu siedziby klubu przez Niemców, stadion zajęły oddziały Luftwaffe, m.in. grając tam w piłkę nożną. 

Gedania: powojenna historia

Pierwsze lata powojennej historii tego obiektu to pełna korelacja z losami polskich gdańszczan, chcących wskrzesić Gedanię. W krajobrazie odbudowującego się Gdańska obiekt stał zniszczony i zapomniany. Dopiero w 1957 r. stadion decyzją Miejskiej Rady Narodowej w Gdańsku wrócił do Gedanii. Gospodarzami – choć też nie od razu, bo wymagał generalnego remontu – byli już tylko piłkarze i siatkarki, które trenowały na przedwojennym czerwonym korcie tenisowym. Po tym jak powstała tam hala, czyli w 1977 r., ze stadionu korzystali już tylko piłkarze. Tak było do 2010 r., kiedy futbolowa drużyna Gedanii zagrała przy ul. Kościuszki po raz ostatni. 

Wcześniej, bo już 2005 r. władze Gdańska przekazały teren po dawnym stadionie stowarzyszeniu Gedania. 2,7 ha zostało przekazane za jeden procent wartości, wtedy szacowanej na 4,2 mln złotych. Właścicielem terenu był jednak Skarb Państwa. Dwa lata później Gedania była już spółką akcyjną. 

Plany były imponujące, bo intencją władz miasta i stowarzyszenia, które wtedy „grały w tych samych barwach”, było stworzenie nowoczesnego kompleksu sportowo-rekreacyjnego z halą sportową, muzeum sportu gdańskiego, hotelem, pubem, boiskiem typu Orlik, boiskiem do siatkówki i koszykówki, osiedlem mieszkaniowym, a nawet sanatorium i muzeum Gedanii. To wszystko miało zapewnić finansowanie klubowi, ale przede wszystkim służyć mieszkańcom Dolnego Wrzeszcza. 

Do inwestycji nie doszło, powstał za to wieloletni konflikt między nieżyjącymi już prezydentem Gdańska Pawłem Adamowiczem a prezesem Gedanii SA Zdzisławem Stankiewiczem. Ich wizje zabudowy terenu zaczęły się różnić. W 2017 r. spółka Gedania SA sprzedała teren po stadionie firmie Robyg, która miała uwzględnić w swoich planach sportowo-historyczną funkcję tego, szczególnego dla Gdańska, miejsca. Miasto wytoczyło proces Robygowi, który nie realizował planów zagospodarowania terenu po dawnej Gedanii. Prawnie była to sytuacja patowa. 

Teren po dawnym stadionie przy Kościuszki i Legionów stał się z czasem nośnym tematem nie tylko w dyskusji gdańszczan, ale także kartą przetargową polityków, zwłaszcza w okresie kampanii wyborczych.

Gedania: sądowy wyrok

Dość istotną datą w historii zmagań o teren po Gedanii był dzień 29 października 2020 roku. To wtedy Sąd Apelacyjny w Gdańsku oddalił apelację Skarbu Państwa i Prezydenta Miasta Gdańska od wyroku Sądu Okręgowego w Gdańsku w sprawie wniesionej przeciwko Robygowi o rozwiązanie umowy użytkowania wieczystego terenów po KKS Gedania przy ul. Kościuszki w Gdańsku-Wrzeszczu. Teren, zgodnie z decyzją sądu, nadal pozostaje w rękach prywatnych, a na początku 2022 roku Robyg sprzedał teren deweloperskiej spółce z Sopotu o nazwie Nowa Gedania. 

Zgodnie z prawem działka, na której mieściła się dawna Gedania, musi być zagospodarowana na cele sportowe i to z uwzględnieniem wytycznych wojewódzkiego konserwatora zabytków. To oczywiście powoduje dość duże ograniczenia w jej zabudowie i satysfakcji finansowej inwestora.

- Potrzebuję trochę czasu na wyjaśnienie wszelkich wątpliwości i uporządkowanie papierów w spółce. Proszę mi wierzyć, że chociaż spółka jest mała, to jest w niej dużo do zrobienia – mówi nam Jerzy Latała, od 31 lipca prezes zarządu spółki Nova Gedania. – Zdaję sobie sprawę nie tylko z atrakcyjności tej działki, ale także z tego jaką ten teren ma historię i jak ona jest żywa w Gdańsku. To bardzo delikatny temat, dlatego też chciałbym się dobrze przygotować do tego, aby wyjść z jakąś propozycją do mieszkańców i miasta – mówi Jerzy Latała, który dodaje, że te formalności mogą potrwać do wiosny przyszłego roku.

Dziś ten teren to ciągle hałdy gruzu i piachu. O jego wyjątkowości świadczy tylko niewidoczny zza płotu pomnik upamiętniający członków Gedanii, którzy zginęli w czasie II wojny światowej. 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
ReklamaPomorskie dla Ciebie - czytaj pomorskie EU
Reklama