Minister sprawiedliwości Adam Bodnar zauważył, że od 2011, czyli zwycięstwa Fideszu Orbana na Węgrzech, mamy w Europie do czynienia z kolejnymi próbami przekształcenia demokracji liberalnej w model, gdzie rząd posiadający większość w parlamencie, działa z naruszeniem praw człowieka. Niejednokrotnie dochodzi do prób przekształcania instytucje, które powinny bronić obywateli przed nadużyciami władzy, w taki sposób by utrwalały one taki właśnie sposób rządzenia. Towarzyszy temu, w mniejszym lub większym stopniu flirt z nacjonalizmem i organizacjami neofaszystowskimi. Polsce rządzonej przez PiS, byliśmy świadkami nieustającego „puszczania oka” do organizacji skrajnych, co wyrażało się choćby w bierności prokuratury wobec ich występków.
Prof. Karolina Wigura, socjolożka z Instytutu Socjologii UW, podejmując temat rosnącego w siłę populizmu w Niemczech, popularność skrajnej prawicy tłumaczyła źle przemyślaną, przygotowaną i niezintegrowaną migracją roku 2015. Zmieniające się warunki powodują, że wielu obywateli jest niepewnych swojego statusu: kim są w swoim własnym kraju i co mogą osiągnąć. Ale korzeni problemów badaczka szuka jeszcze dalej.
– PiS w 2015 roku wygrał, bo po 25 latach po raz raz pierwszy zaczęliśmy w Polsce rozmawiać nie tylko o zaletach, ale i wadach transformacji. W Niemczech po 35 latach doszło do podobnej zmiany w stosunku do zjednoczenia kraju. Niemcy mają stary software, niepasujący do tego, co staje przed nimi obecnie – przekonywała prof. Wigura.
Adam Balcer, dyrektor programowy, Kolegium Europy Wschodniej, zwracał uwagę na paradoks: międzynarodową współpracę partii narodowych. A im są one popularniejsze, tym większy mamy problem z utrzymaniem wartości europejskich. Coraz więcej partii centroprawicowych współpracuje ze skrajną prawicą. Mainstream w krajach mocno spolaryzowanych zaczyna przejmować agendę populistów. Tak jest we Francji i w Polsce.
– Ta strategia nie działa. Populiści rośną w silę i trudno ich odsunąć trwale od władzy. W dodatku wracają w twardszej wersji, jak Fico w Słowacji. W Czechach najprawdopodobniej do władzy wróci Babisz, który z liberała zamienił się w patriotę w stylu Orbana. Pojawiają się też hybrydy nacjonalistyczno-lewicowe. Skrajna prawica wspiera także ruchy populistyczne w krajach kandydackich , chcąc „rozwodnić” Unię. Jeżeli wybory w USA wygra Donald Trump, także Stany Zjednoczone będą wspierać populizm w Europie – przestrzegał.
Czemu konserwatyzm dał się uwieść populizmowi? To pytanie skierowane było do Tomasza Terlikowskiego.
- Bo ich wyborcy go popierają – odpowiedział dziennikarz, filozof i publicysta. – Kończy się świat, jaki znają: zmienia się model rodziny, zmienia się podejście do religii i wolności osobistej, czy do prawa międzynarodowego. Azyl przestaje być prawem człowieka.
Zdaniem Tomasza Terlikowskiego populiści instrumentalnie traktują wartości bliskie konserwatystom, ale konserwatyści to kupują.
– Biden częściej bywa w kościele niż Trump, ale Trump lepiej rozgrywa tzw. wartości religijne.
Pytany o poparcie udzielane populistom w Polsce przez Kościół katolicki, publicysta zwrócił uwagę, że polski Kościół znajduje się w okresie żałoby po utraconych wpływach. Dopóki duchowni się z tym nie pogodzą, nie będzie żadnej zmiany.
– Być może za 10-15 lat głos Kościoła będzie wyglądał zupełnie inaczej, ale na razie jesteśmy dopiero na początku drogi ujawniania skandali seksualnych – przekonywał Tomasz Terlikowski.
Jacek Karnowski, sekretarz stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej, zwrócił uwagę na to, Europa się pogubiła. Gubi ideę decentralizacji. To na rękę populistom, którzy sprzeciwiają się różnorodności i nie widzą potrzeby prowadzenia polityki wyrównywania szans. W tym kontekście wiceminister z niepokojem patrzy na plany zmian w funduszach spójności.
Defetystyczne nastroje miarkował nieco prof. Radosław Markowski politolog, socjolog z Centrum Studiów nad Demokracją. Podkreślał on, że mimo wszystko w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Hiszpanii rządzi lewica, a w Portugalii i Polsce sprawa jest opanowana.
– Problem w elitach a nie wyborcach – argumentował. – Ci są elastyczni chcą mieć dwa w jednym: liberalną demokrację, ale czasem też silnego człowieka u władzy.
Napisz komentarz
Komentarze