Ciągle jednak jesteśmy krajem na dorobku i nadal gonimy poziom zamożności i płac w krajach wysoko rozwiniętych. Nie możemy więc tracić czujności i musimy w porę diagnozować wszelkie zagrożenia mogące zakłócić nasz masz do lepszej przyszłości. Jednym z największych zagrożeń rozwojowych jest demografia. Liczba urodzeń w ostatnich 12 miesiącach jest najmniejsza od czasów II wojny światowej. Zapaść demograficzna w Polsce nieustannie się pogłębia. Jednocześnie systematycznie powiększa się tzw. ujemny przyrost demograficzny, czyli różnica między liczbą zgonów, a liczbą urodzeń.
Co istotne, spadek liczby urodzeń następuje mimo rosnących nakładów na politykę prorodzinną. W ciągu ostatnich 10 lat wydatki budżetowe na wsparcie rodzin wzrosły w Polsce ponad sześciokrotnie, z około 14 mld zł w 2015 roku do niemal 90 mld zł w roku bieżącym. Kiedy wdrażano populistyczny program 500+ środowisko gospodarcze ostrzegało, że nie jest to żaden program mogący zachęcić do podejmowania decyzji o posiadaniu większej liczby dzieci. Proponowaliśmy, aby za te same środki finansowe państwo polskie wzięło na siebie ciężar współodpowiedzialności finansowej za wychowanie dzieci zabezpieczając dla wszystkich dzieci bezpłatne żłobki i przedszkola, bezpłatne książki i pomoce naukowe oraz darmowe obiady w szkołach podstawowych i średnich. Drugim postulatem było uruchomienie dla młodych systemu wsparcia umożliwiającego kupno lub wynajem mieszkania. Jednym z pomysłów był także powrót do koncepcji masowej budowy mieszkań pod wynajem w zamian za ulgi w podatku dochodowym.
W tej sytuacji niezwykle szkodliwym dla polskiego rynku pracy było wycofanie się rządu PiS z reformy emerytalnej, dobrze przygotowanej technicznie i merytorycznie, ale fatalnie wdrożonej przez rząd PO-PSL, bez odpowiedniej debaty publicznej wyjaśniającej wszystkie aspekty tego przedsięwzięcia. Obecnie nie bardzo wiadomo, kiedy ten „zabetonowany” problem powróci do politycznej agendy. Dzisiaj, kiedy na rynku pracy występują niezwykłe napięcia, lewicowy komponent koalicji 15 października podnosi księżycowe pomysły 4-dniowego tygodnia pracy oraz ograniczenia elastycznych form zatrudnienia. Nie trzeba przekonywać żadnego przedsiębiorcy, że te formy zatrudnienia (praca tymczasowa, umowy okresowe, umowy o dzieło oraz umowy – zlecenia) pozwalają firmom na szybką reakcję na zmiany rynkowe i dostosowanie zatrudnienia do zmieniających się warunków oraz redukcję kosztów operacyjnych, elastyczność kadrową i większą efektywność operacyjną. Umożliwiają też dostęp do różnorodnych umiejętności czy lepszą organizację czasu pracy i zwiększenie efektywności zespołu. Praca tymczasowa stymuluje mobilność zawodową, wzmacnia stabilność przedsiębiorstw, a także zmniejsza rozwój szarej strefy w gospodarce. Pozwala w okresach zwiększonego zapotrzebowania (np. sezonowość w handlu, rolnictwie czy turystyce) szybko i czasowo zatrudniać pracowników. Problem ten jest równie ważny w firmach produkcyjnych, które muszą szybko reagować na skoki popytu i wzrost liczby zamówień.
Pomysły skrócenia tygodnia pracy i usztywnienie zasad zatrudniania pracowników to z pewnością zdiagnozowane zagrożenia związane z destabilizacją rynku pracy, spowolnieniem naszego rozwoju i spadkiem zamożności Polek i Polaków.
Napisz komentarz
Komentarze