Arka przystępowała do niedzielnego meczu z Górnikiem po czwartkowym, dramatycznym spotkaniu z Ruchem Chorzów. To podczas tego meczu analiza VAR dwukrotnie pomogła podjąć decyzję sędziemu o nieprzyznaniu dwóch bramek Arce. Żółto-niebiescy tworzyli sytuacje, strzelali na bramkę Ruchu, ale nie udało im się zdobyć więcej niż jedną prawidłową bramkę. To dało gdynianom tylko remis i jeden punkt. Mało, w kontekście celu jaki jest przed gdyńskim klubem.
Arka przed meczem z Górnikiem miała po 6. kolejkach tylko 9 punktów. Rywal przyjechał do Gdyni jako drużyna z czołówki, bo zajmował 4. miejsce (5 meczów – 13 punktów). To stawiało go w roli faworyta spotkania na stadionie przy ul. Olimpijskiej w Gdyni.
CZYTAJ TAKŻE: Lechia Gdańsk poprawiła grę, ale punkty pojechały do Częstochowy
Mecz lepiej nie mógł się dla Arki ułożyć. Już w 1. minucie po ponownym dośrodkowaniu Michała Marcjanika piłkę głową do bramki rywala wbił Karol Czubak.
Arka nie poszła za ciosem, choć trudno jej było odmówić starań. Po 20 minutach kibice zobaczyli drugiego gola. Tym razem po szybkim kontrataku bramkarz Arki musiał faulować w polu karnym Przemysława Banaszaka z Górnika, który sam wykorzystał „jedenastkę”. Goście po zdobyciu wyrównującego gola sprawiali nieco lepsze wrażenie. To ich ataki były szybsze i groźniejsze, choć - podobnie jak ofensywne starania Arki - nieskuteczne.
W drugiej części to Górnik był drużyną przeważającą, utrzymująca się dłużej przy piłce i tworzącą nieco większe zagrożenie pod bramką Arki. Z czasem Górnik osiągnął już bardziej widoczną przewagę, a druga bramka dla gości była tego udokumentowaniem.
W końcówce meczu trener Arki Wojciech Łobodziński zdecydował się na wprowadzenie drugiego napastnika Szymona Sobczaka. To jednak – mimo ataków Arki - nie przyniosło efektu bramowego i gdynianie musieli przełknąć gorycz porażki.
Arka Gdynia – Górnik Łęczna 1:2 (1:1)
Bramki: Karol Czubak (1) – Przemysław Banaszak (23, karny), Paweł Żyra (67).
Napisz komentarz
Komentarze