W całej okolicy, ale zwłaszcza w Słajszewie i Lubiatowie, na każdym kroku widać na płotach żółte plakaty z hasłem „Stop atom”, „NIE dla elektrowni atomowej”. Na jednym jest też: „Tutaj są tereny turystyczne, jest morze. Nie ma żadnych przesłanek, żeby tutaj umieszczać elektrownię”. Obok rysunek twarzy Jarosława Kaczyńskiego. - Bo to jego słowa, powiedział tak w 2014 roku – wyjaśnia pani Jasia, mieszkanka Słajszewa. - Jeśli to była prawda wtedy, to jest też prawdą dzisiaj, nic przez te lata się nie zmieniło, żeby był powód stawiania atomu tutaj, u nas. Byliśmy przeciwni i jesteśmy przeciwni.
Pani Jasia nie brała udziału w ostatnim proteście przeciwko budowie elektrowni atomowej na terenie gminy Choczewo, ale jest całym sercem za tymi, którzy kolumną samochodów z transparentami i nalepkami „Stop atom” przejechali przez kilka wsi. Jednak – przyznaje – jest w gminie także dużo ludzi, którzy chcieliby, żeby budowa elektrowni atomowej zaczęła się choćby dzisiaj. Oni też organizują demonstracje i protesty – proatomowe.
- Podobnie jest z turystami, jedno słuchają tego, co mówimy podczas protestów, drudzy wzruszają ramionami – przyznaje Tomasz Trybusiewicz, choczewski aktywista, sprzeciwiający się budowie elektrowni w swojej gminie.
Tak samo jest z naukowcami i ekspertami – jedni wskazują, jak wielkim niebezpieczeństwem dla tego terenu będzie budowa i funkcjonowanie elektrowni atomowej, drudzy - jak wielkich korzyści doczekamy się wszyscy jako odbiorcy prądu i mieszkańcy nadmorskich terenów jako sąsiedzi elektrowni.
Przeciwko czemu protestują?
Pierwsza w Polsce elektrownia atomowa ma powstać na terenie sołectwa Kopalino-Lubiatowo w gminie Choczewo, między wsiami Sasino, Słajszewo i Kopalino. Nieopodal brzegu morza już rozpoczęły się prace przygotowawcze do jej budowy. Sama budowa zgodnie z planem miałaby rozpocząć się w 2026 r., ale już wiadomo, że lanie pierwszego betonu na budowie pierwszego bloku odbędzie się w 2028 r. Inwestycję prowadzą Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ), a pierwszy blok elektrowni, powstały we współpracy z amerykańską firmą Westinghouse Nuclear, miałby być gotowy najwcześniej w 2035 r.
PRZECZYTAJ TEŻ: Protest przeciw budowie elektrowni atomowej. Blokada drogi w Kurowie
Dlaczego wybrano akurat tę lokalizację? Powodów podawano kilka - przede wszystkim bliskość morza umożliwi dostęp do wody potrzebnej do chłodzenia reaktorów. Przy tym grunty pod elektrownię w większości są własnością Skarbu Państwa, a teren inwestycji jest niezabudowany i oddalony od najbliższych zabudowań o ponad kilometr - nie będą więc potrzebne wysiedlenia.
Dlaczego protestują?
Od wczesnej wiosny w miejscu planowanej elektrowni, trwa wycinka drzew. Do końca roku ma być wyciętych niemal 200 hektarów sosnowego lasu, a nie będzie to koniec, bo według szacunków trwale wylesionych zostanie ok. 300 hektarów. Na razie na potrzeby budowy zarezerwowano obszar o powierzchni 688 ha, w tym 542 ha lasów.
Na parkingu w Stilo, gdzie przeciwnicy zaplanowali początek kolejnego protestu przeciw budowie elektrowni atomowej nad morzem, tym razem zebrało się kilkanaście osób. - Mało, z reguły jest nas więcej – przyznaje Dorota Borówka z Kierzkowa, która stara się brać udział w każdym proteście. - To turystyczna okolica, w wakacje ludzie są zajęci, trzeba to zrozumieć. Ale protestować trzeba, bez względu na to, ile nas będzie.
- Liczymy na to, że zarówno obecny rząd, jak i nasza lokalna władza mimo wszystko zrozumieją, że trzeba zachować tutejsze tereny w obecnym stanie, że nie można niszczyć tak wartościowych przyrodniczo miejsc, by stawiać elektrownię atomową – mówi Borówka.
- Mówią nam: będziecie mieć drogi, będziecie mieć kolej. Ale co na po nich, jak będą przebiegać przez bezcenne tereny i niszczyć je? Mamy już wielką inwestycję wiatrakową w Osiekach… Nadal nie wiemy, jakie szkody może ona wyrządzić, ale nie protestujemy, nie jesteśmy oszołomami, którzy protestują przeciwko wszystkiemu. Nie jesteśmy przeciwni energetyce jądrowej, po prostu uważamy, że są w Polsce tereny, które można do tego wykorzystać, ale na pewno nie jest to teren naszej gminy.
Dorota Borówka z Kierzkowa
Jednak Dorota Borówka chciałaby na przykład wiedzieć, jaki będzie poziom ciepła, emitowanego przez kable, przebiegające przez obszary leśne. - Może będzie stepowienie, a może pojawią się nowe gatunki grzybów? Nikt nam nie mówi, jak to wszystko wpłynie na przyrodę. Spotkań informacyjnych jest za mało, organizowane są dopiero wtedy, gdy rusza kolejny etap i pojawiają się zagrożenia. Nie wiemy nawet, co gdzie powstanie, gdzie będzie kolej, gdzie będą drogi. Do tego przecież wokół jest obszar objęty ochroną Natura 2000!
Protestujący przejeżdżają samochodami między kilkoma najbardziej popularnymi turystycznie wsiami: Sasino, Słajszewo, Jackowo, Choczewo czy Lubiatowo, zatrzymując się w miejscach, gdzie usłyszą ich m.in. turyści. - Naszym obywatelskim obowiązkiem jest chronienie przyrody i informowanie o zagrożeniach, jakie niesie za sobą ta lokalizacja elektrowni atomowej - uważa Dorota Borówka.
Podobnie mówi Hanna Trybusiewicz z inicjatywy Bałtyckie SOS, od lat protestującej przeciwko budowie elektrowni.
- Chcemy, by jak najwięcej ludzi usłyszało także nasze zdanie, by nie opierali się wyłącznie na oficjalnej argumentacji.Wszędzie słychać o korzyściach, płynących z budowy elektrowni, pomija się cenę, jaką zapłacimy za jej uruchomienie - zarówno ludzie, jak i przyroda. Chcielibyśmy, żeby wypoczywający dziś na naszym terenie usłyszeli, że za kilka lat wszystko się tutaj nieodwracalnie może zmienić, żeby zastanowili się, czy naprawdę warto budować elektrownię właśnie tutaj, dorowadzająć do degradacji okolicy, że może lepiej znaleźć lokalizację na już zdegradowanych terenach.
Hanna Trybusiewicz z inicjatywy Bałtyckie SOS
Hanna Trybusiewicz stoi z megafonem na jednym z zaplanowanych przez protestujących przystanków na leśnym parkingu w Lubiatowie. Na plaży sporo ludzi, jeszcze więcej w pobliskich knajpkach. Parking i sąsiadujące z nim pole namiotowe są pełne, jednak niewielu słucha, co mają do powiedzenia protestujący.
A ci wyjaśniają, że stąd do terenu przyszłej elektrowni będą już tylko 2 kilometry. Że w pobliskim Słajszewie, przy wejściu na plażę nr 48, ma powstać wychodzący na kilometr w morze pirs, który będzie służyć do transportu przywożonych drogą morską ciężkich elementów elektrowni. A to przeciez jedna z najpiękniejszych i najszerszych plaż na wybrzeżu Bałtyku. Że sama elektrownia powstawać ma – po zakończeniu wycinki lasu – właśnie na przedłużeniu tego pirsu, a w pobliżu zaplanowano też wchodzący w morze rurociąg zrzutowy oczyszczonych ścieków oraz 5,5- kilometrowe rury, którymi z morza płynąć ma woda do chłodzenia reaktorów. Że skończy się wszystko to, po co przyjeżdżają w wakacje – las, piękne plaże, cisza i spokój. Że już część terenów jest niedostępna, bo grodzą je metalowe płoty. Że nie wiadomo, jak elektrownia wpłynie na sąsiadujące z nią tereny.
Sondaże są za, ekolodzy przeciw
Zadanie, jakie stawiają sobie protestujący przeciw budowie elektrowni atomowej w gminie Choczewo, jest wyjątkowo trudne, bo według ostatniego sondażu, opublikowanego w grudniu ubiegłego roku przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska, nigdy dotąd poparcie dla atomu nie było w Polsce tak wysokie. Niemal 90 proc. badanych popiera pomysł, by w Polsce powstały bloki jądrowe (rok wcześniej było to 86 proc. badanych, a np. w 2019 46 proc.). Co więcej - większość badanych (76,6 proc.) popiera zlokalizowanie elektrowni jądrowej w bezpośredniej okolicy swojego miejsca zamieszkania.
Do tego ankietowani doceniają też korzyści dla klimatu, jakie przynosi wykorzystanie elektrowni jądrowych do produkcji energii elektrycznej. Ponad 87 proc. z nich uważa, że takie siłownie są dobrym sposobem na walkę ze zmianami klimatycznymi.
- To oczywiste, że trzeba szukać nowych sposobów pozyskiwania energii, a energetyka jądrowa jest jednym z nich – przyznaje Wiesław Woźniak z Bałtyckiego SOS, jeden z przeciwników elektrowni w lokalizacji Lubiatowo- Kopalino (tak brzmi oficjalnie jej nazwa). - Jednak jest też coraz więcej eksperckich opinii, wskazujących, że budowa elektrowni akurat tutaj przyniesie równie dużo złego.
Hanna Trybusiewicz odsyła do eksperckich opinii, przytaczanych na stronie Bałtyckiego SOS czy również sprzeciwiającemu się obecnej lokalizacji elektrowni Stowarzyszeniu Ekologicznemu Eko-Unia.
PRZECZYTAJ TEŻ Na Pomorzu staną stacje wykrywania skażeń promieniotwórczych
I tak np. zdaniem naukowców z Instytutu Oceanologii PAN w Sopocie - zrzut ogromnych ilości ciepłej wody, związany z systemem chłodzenia zastosowanym w elektrowni jądrowej budowanej w gminie Choczewo, może nasilić zakwity sinic i powiększyć obszary beztlenowe w naszym morzu. Wskazali również, że przy prognozowaniu zmian nie wzięto pod uwagę tego, że woda w Bałtyku już się ociepla - na skutek zmian klimatu. Opinia naukowców zaważyć miała na tym, że w Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska trwa postępowanie dotyczące ponownego rozpatrzenia decyzji środowiskowej dla budowy i eksploatacji elektrowni jądrowej w gminie Choczewo (ma powstać do 30 września).
„Tak” dla atomu
Protestujący liczą na to, że decyzja GDOŚ wpłynie na zmianę lokalizacji, choć ich nadzieje nie są zbyt duże. Równie niecierpliwie czekają na nią ci, którzy mają nadzieję, że budowa niebawem ruszy z kopyta.
- Wiemy, że jest takich wielu – przyznaje Wiesław Woźniak. - Na przykład właściciele firm budowlanych albo ci, którzy myślą, że będą wynajmować pokoje robotnikom.
PRZECZYTAJ TEŻ: Elektrownia jądrowa na Pomorzu. Więcej korzyści czy zagrożeń?
Jak wielu jest zwolenników budowy elektrowni, widać było choćby podczas pro-atomowej demonstracji, zorganizowanej w lutym przed Urzędem Gminy w Choczewie. Jej organizatorzy - Obywatelski Ruch na Rzecz Energetyki Jądrowej i komitet „Tak dla atomu w gminie Choczewo” - wyjaśniali, że nie tylko popierają budowy elektrowni jądrowej w tej gminie, ale i sprzeciwiają się działaniom Bałtyckiego SOS czy Eko-Unii.
- Elektrownia jądrowa oznacza miejsca pracy dla mieszkańców gminy, budowę infrastruktury drogowej i kolejowej – mówił wówczas Sebastian Milewski z komitetu „Tak dla atomu w gminie Choczewo”. - A po wybudowaniu elektrowni turyści nie uciekną, bo np. zostanie wybudowane najdłuższe i najbardziej wysunięte na północ molo w Polsce, a to przecież samo w sobie będzie atrakcją.
Już teraz – podkreślają zwolennicy elektrowni – są inwestycje dla ludzi. Przy wyjeździe ze Słajszewa pojawił się np. plac zabaw czy wyremontowana remiza OSP - przed nimi tablice z logo Polskich Elektrowni Jądrowych i informacje: że na plac udało się załatwić 120 tys. zł dofinansowania (tzw. Program Wsparcia Rozwoju Gmin Lokalizacyjnych), a na siedzibę OSP aż 1 mln zł.
Bez komunikacji
Pani Jasia ze Słojszewa przyznaje, że jednomyślności w kwestii elektrowni wśród ludzi nie ma. - Nawet w rodzinach różnie na to patrzą – mówi. - Najbardziej się kłócą, jak są informacje o tym, co gmina dostanie za to, że będzie tu elektrownia.
- Liczą przyszłe pieniądze, a nie widzą, ile będzie strat – ubolewa Wiesław Woźniak. - Dzisiaj narzekają na drogi i korki, a nie myślą, jakie będą przez kilka następnych lat, jak będą tu ciągnęły ciężarówki i ciężki sprzęt. Zmielą te nasze drogi na proszek w kilka miesięcy. A co będzie, jak rozkopią i zostawią niedokończoną inwestycję albo będą ją ciągnąć w nieskończoność? To będzie koniec turystyki i upadek małych biznesów.
Do tego gmina Choczewo ma nieco ponad 5 tysięcy mieszkańców – przypomina pani Jasia. - Naprawdę komuś wydaje się, że jak do budowy przyjedzie 11 tysięcy ludzi nie wiadomo skąd, to nawet jeśli nie wszyscy będą mieszkali w okolicy, to nie będzie miało wpływu na całą gminę?
W tej chwili pracownicy Bechtela (firmy uczestniczącej w budowie) z placu budowy mieszkają w Gniewinie. Niebawem Bechtel Polska - jak zadeklarowano – ma otworzyć lokalne biuro w Choczewie.
W czerwcu w Choczewie zorganizowano spotkanie przedstawicieli spółki Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ) i Bechtel z władzami województwa i okolicznych samorządów. I przyznano, że brakuje wzajemnej komunikacji, wiedzy i informacji o tym, co się dzieje na budowie.
Przywołano też przykład budowy elektrowni jądrowej w Żarnowcu, gdzie najpierw budowano drogi i osiedla mieszkaniowe dla potencjalnych pracowników. Wskazywano też na fatalny stan dróg dojazdowych do lokalizacji elektrowni jądrowej. Na odcinku drogi Godętowo - Łęczyce znajduje się mostek, który celowo został zwężony do jednego pasa ruchu, bo przy ruchu po dwóch pasach ruchu i jednoczesnym przejeździe dwóch pełnych TIR-ów, mostek mógłby się zawalić.
- Właśnie o tym cały czas mówimy, ale nikt nie bierze naszych argumentów na poważnie - denerwuje się Wiesław Woźniak. - My się martwimy, inni się cieszą, ale i tak nikt nie wie, w jakiej rzeczywistości wylądujemy za kilka lat. Czego byśmy nie zrobili, to wszystko się zmieni.
Wylanie pierwszego betonu pod budowę elektrowni jądrowej planowane jest na 2028 rok. 2039 roku ma być rokiem, w którym zakończy się budowa wszystkich bloków w elektrowni jądrowej w nadmorskiej gminie Choczewo. Poinformowała o tym w maju minister przemysłu Magdalena Czarnecka.
Ale nawet nie wierząc w to, że są w stanie wpłynąć na decyzję rządzących, będą nadal protestować. W najbliższą sobotę - 17 sierpnia - planują kolejny objazdowy protest.
Napisz komentarz
Komentarze