Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Co dalej, Gdynio? Szachy, warcaby i boks na miejskiej szachownicy

Gdynianie w ostatnich wyborach głosowali, czasem naprzemiennie, na opozycyjne wobec Wojciecha Szczurka ugrupowania. I mają, co chcieli - prezydent Aleksandrę Kosiorek z Gdyńskiego Dialogu i większość koalicji KO, Ruchów Miejskich i Lewicy w Radzie Miasta. Tylko skąd niechęć między dawnymi sojusznikami? I czy za pięć lat nie usłyszymy: „Szczurku, wróć"?
Aleksandra Kosiorek, Gdynia
Aleksandra Kosiorek, prezydent Gdyni

Autor: Robert Rozmus | Zawsze Pomorze

Po publikacji

Po publikacji artykułu do redakcji trafił mail podpisany przez Arkadiusza Dzierżyńskiego z Inicjatywy Polskiej. Czytamy w nim: "Chciałbym się jako Koordynator Województwa oraz radny miasta Gdynia odnieść do bardzo ciekawego artykułu Pani Doroty Abramowicz z dnia 10 sierpnia bieżącego roku. 

Co do zerwania rozmów jest to prawda połowiczna, jako Inicjatywa Polska Barbary Nowackiej za zgodą i wiedzą naszych koalicjantów z Platformy Obywatelskiej złożyliśmy Pani prezydent Kosiorek propozycję mediacji. Propozycja ową została wystosowana pod koniec czerwca. Niestety została ona odrzucona przez Panią prezydentkę w połowie lipca. Tak naprawdę bez jakiegokolwiek wysłuchania naszej propozycji. I bez odbycia chociażby jednego spotkania. 

Co do tego, że była jakaś propozycja rozmowy wystosowana przez Pana Biernacika, jest to duże nadużycie. Do klubu radnych Koalicji Obywatelskiej, Ruchów Miejskich i Lewicy nie wpłynęło żadne, podkreślam żadne oficjalne zaproszenie."

 

Jeden z warszawskich bukmacherów miał przyznać po wyborach samorządowych w kwietniu tego roku, że gdyby ktoś obstawił przegraną Wojciecha Szczurka w pierwszej turze, byłby milionerem.

Mieszkańcy Gdyni zrobili niespodziankę, głosując na opozycję wobec prezydenta, rządzącego przez 26 lat miastem. Wybrali do Rady Miasta 13 radnych koalicji KO, Ruchów Miejskich i Lewicy (zwanej w skrócie KORMiL) i 7 kandydatów Gdyńskiego Dialogu. Oznaczało to, że dwa ugrupowania opozycyjne wobec Samorządności Wojciecha Szczurka, głoszące bardzo zbliżone do siebie programy mają większość w 28 -osobowej Radzie.

 W oczekiwaniu na drugą turę wyborów prezydenckich dwójka kandydatów - Aleksandra Kosiorek z Gdyńskiego Dialogu i Tadeusz Szemiot z KORMiL- deklarowała chęć dalszej współpracy. Padały oferty stanowiska wiceprezydenta dla przegranego kandydata, mówiono o podobieństwie programowym. Gdynianie postawili na kobietę  i tak empatyczna radczyni prawna została trzecią prezydentką w Trójmieście.

CZYTAJ TEŻ: Spór o pensję Aleksandry Kosiorek. KO poparła Samorządność

W szambie z krokodylami?

Cztery miesiące później widać, że w Gdyni grzecznie i miło już było. Nie ma koalicji, miejsce wiceprezydenta nie zostało obsadzone przez niedoszłych sojuszników, za to trwa regularne  „podgryzanie" nowej pani prezydent.

 - Ola pływa w szambie z krokodylami - mówi o prezydent Gdyni osoba znająca dobrze sytuację w mieście. - Niedługo będzie krwią płaciła za każdą uchwałę.

Od osób zbliżonych do Gdyńskiego Dialogu słychać, że toczy się gra na zmęczenie Kosiorek. Powtarzające się ataki mają zmusić prezydent do podzielenia się stanowiskami. Ostatnie zastrzeżenia dotyczyły polityki personalnej prezydent miasta (skierowanie do Rady Nadzorczej Portu Gdynia Wojciecha Kodłubańskiego, oskarżanego o to, że 37 lat temu pracował przez rok w SB oraz zatrudnienie w magistracie związanej z Kukiz' 15 Anny Błaszczyk) a także wyboru nowej skarbnik.

- Jeśli taka marka Urzędu Miasta Gdynia jest na rynku, że wśród 3 tys. aktywnych skarbników, zgłasza się 18 osób z całej Polski...- rozkłada ręce Łukasz Piesiewicz, radny klubu KORMiL, który wstrzymał się od głosowania nad kandydaturą Honoraty Krupki, wcześniej radnej gminy Krzywiń.

Wcześniej KORMiL m.in. poparł wniosek Samorządności, by nie podwyższać pensji pani prezydent i przeforsował,  „wycinając" kandydata Gdyńskiego Dialogu, kandydaturę byłego wiceprezydenta Michała Gucia do Rady Działalności Pożytku Publicznego. Wzajemnych drobnych uszczypliwości nie warto nawet cytować.

Co tak naprawdę się stało, że zamiast współpracy mamy w Gdyni wojenkę? 

Dwóch wiceprezydentów

Nieoficjalnie mówi się, że karty po stronie Koalicji KORMiL rozdaje Tadeusz Aziewicz, doświadczony polityk, były gdyński poseł Platformy Obywatelskiej, który uczestniczył w negocjacjach z Gdyńskim Dialogiem.

Wynik wyborów wydawał się wskazywać, że ludzie zagłosowali za koalicją naszą (KORMiL) i Gdyńskiego Dialogu. Pani Kosiorek wygrała wybory prezydenckie, a my wybory do Rady Miasta.  Uczestniczyłem w pierwszych spotkaniach kierownictwa naszego klubu z Aleksandrą Kosiorek i Zygmuntem Zmudą-Trzebiatowskim. Szybko zrozumiałem, że Gdyński Dialog nie jest zainteresowany tą koalicją - mówi Tadeusz Aziewicz.

Pytany, czy jest to spór o stołki, Aziewicz odpowiada, że jeśli tak, to po stronie Gdyńskiego Dialogu.

- W mojej ocenie koalicja nie oznacza oddania jednego czy dwóch wiceprezydentów, ale współrządzenie - tłumaczy. - Gdyby do niej doszło, powstałaby stabilna większość dla władzy wykonawczej w Gdyni być może nawet na 10 lat. Jeśli ten projekt zakończyłby się sukcesem, byłaby realna kontynuacja w kolejnej kadencji. Mam doświadczenie z czasów prezydentury Franciszki Cegielskiej, kiedy stworzyliśmy taką koalicję w Gdyni i przetrwała ona do końca kadencji. Uczestniczyłem w prezydium, które spotykało się często i wspólnie podejmowało kluczowe decyzje, które później były uzgadniane w klubach i przegłosowywane na forum rady.

Po drugiej stronie stolika obok Aleksandry Kosiorek zasiadł Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski, twórca Gdyńskiego Dialogu, szef sztabu Aleksandry Kosiorek, samorządowiec wieloletnim stażem. I choć Zmuda-Trzebiatowski przypomina, że praktycznieod samego początku, czyli tuż po pierwszej turze wyborów prezydenckich, pani prezydent była atakowana przez niektóre osoby z KORMiL, to wiele środowisk zwracało uwagę na podobieństwo obu programów. Opis Gdyni pod rządami Wojciecha Szczurka był w KO i Gdyńskim Dialogu dość podobny. Podobnie też nazywano obszary do poprawy.

Tadeusz Aziewicz (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

O co więc chodziło?

- Koalicja sprowadzała negocjacje do jednego punktu: chcieli mieć dwóch wiceprezydentów - twierdzi doradca Kosiorek. -  Daliśmy im kartkę z kluczowymi dla Gdyni obszarami tematycznymi, od których chcieliśmy wyjść. Wzięli i już nigdy  nie wrócili do dyskusji o tych obszarach. Wcześniej zgodziliśmy się, by KORMiL zaopiekował się komunikacją publiczną i budownictwem miejskim. Proponowaliśmy im stanowisko sekretarza - odrzucili. Pełnomocnika - też odrzucili. Pan Aziewicz powtarzał w kółko, że mają być dla nich dwaj wiceprezydenci. Kiedy powiedzieliśmy, że wstępnie złożono propozycję trzeciej osobie, negocjacje zostały zerwane. Projekt umowy koalicyjnej położyli na stole dwa tygodnie po zerwaniu negocjacji.

Ten trzeci

Propozycję zostania trzecim wiceprezydentem otrzymał Tomasz Augustyniak. Cieszący się dobrą opinią za walkę z COVID-19 były Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny, zwolniony w atmosferze skandalu po interwencji rzecznika PiS, zatrudniony następnie w Urzędzie Marszałkowskim, a ostatnio prezes Pomorskiego Centrum Reumatologicznego w Sopocie. Po ostatnich dwóch funkcjach kojarzony z pomorską Platformą, co mogłoby wskazywać na gest Kosiorek w stronę niedoszłych koalicjantów.

- Jeśli tak, to Platforma zaprzecza - mówi Łukasz Piesiewicz, przedstawiciel gdyńskich Ruchów Miejskich. - Augustyniak nigdy nie był w Platformie, nie był rekomendowany przez żadne środowisko związane z PO.

Nieco bardziej dyplomatycznie wypowiada się na ten temat Tadeusz Aziewicz. -Ten będzie przedstawicielem PO, kto zostanie zgłoszony przez koalicyjny klub KORMIL w, którym uczestniczy gdyńska Platforma - wyjaśnia. - Nie wiem nic o politycznej działalności pana Augustyniaka w ramach PO, kojarzy mi się raczej z PiS, który wyrzucił go za niesubordynację, po czym marszałek Struk dał mu pracę w urzędzie. Fakt, że nie udało się związać koalicji, stworzył przestrzeń dla wielu intryg i insynuacji, myślę, że to jedna z nich.

- Pani prezydent zależało na Augustyniaku, za którym ciągnie się dobra opinia osoby merytorycznej - twierdzi z kolei Zmuda-Trzebiatowski. - To był podstawowy powód. Chociaż myślę, że gdybyśmy odczytali sygnały mówiące, że innej formy współpracy koalicyjnej druga strona nie widzi, był jeszcze czas na wycofanie się z tej propozycji.

Nikt jednak nie wrócił do stołu. 

Zdaniem Zmudy-Trzebiatowskiego tak czy inaczej Tomasz Augustyniak gwarantował jednak dobre relacje z marszałkiem Strukiem, zrozumienie spraw samorządowych, był też osobą "z bajki" Platformy. 

- Zorganizował już spotkanie z panem marszałkiem, na którym omówiono współpracę miasta z zarządem województwa - twierdzi.

Nieoficjalnie słyszę, że to właśnie Augustyniak pośredniczył w organizacji spotkania Aleksandry Kosiorek z przedstawicielami PO, po którym prezydent Gdyni zadecydowała o odwołaniu Wojciecha Kodłubańskiego z Rady Nadzorczej Portu Gdynia. I że jego głos ma coraz większe znaczenie w gdyńskim magistracie. - Zmuda-Trzebiatowski się schował - mówi jeden z moich rozmówców. - Nie jest wykorzystany. Sam się śmieje, że tak jak Harry Potter siedzi w w UM w pomieszczeniu na szczotki.

- Początki były rzeczywiście w małym pokoiku, ale to się już zmieniło - odpowiada Zmuda-Trzebiatowski. - Dziwi mnie, że moja praca nawet w tak małym pokoju była przez innych komentowana jako coś niewłaściwego. Cieszę się, że nie siedzę na eksponowanym stanowisku, od początku mówiłem, że nie interesuje mnie stanowisko wiceprezydenta. 

Nigdy jednak nie mówił, że nie będzie pomagać pani prezydent. - Jestem szeregowym pracownikiem biura prezydenta, zostałem zatrudniony jako główny specjalista. Dzielę się doświadczeniem i doradzam, gdyż wiedza i mieście o kontakty to jeden z naszych zasobów - wyjaśnia.

Równie nieoficjalne doniesienia wskazują, że w gdyńskiej Platformie można zauważyć podział na dwie frakcje. Jedna związana jest z Tadeuszem Aziewiczem, druga z senatorem Sławomirem Rybickim i Krzysztofem Królem. I z marszałkiem Mieczysławem Strukiem. Do tej frakcji dopisywany jest przez niektórych Tomasz Augustyniak.

Czy Gdyński Dialog  liczy na odgórne mediacje marszałka?

- Byłoby cudnie, gdyby marszałek Struk włączył się do sprawy na rzecz przyszłości tej koalicji - przyznaje Zmuda-Trzebiatowski.

Rozmówca związany z ruchami miejskimi: - Może będzie telefon "dogadajcie się". Na ten telefon liczy Ola. Gra na przeczekanie.

Cztery lata i co dalej?

Niektórzy moi rozmówcy uważają, że do tej pory mieliśmy do czynienia z "rozgrzewką" . Po wakacjach ataki na Aleksandrę Kosiorek mają zyskać na sile. - Myślę, że płeć ma znaczenie - dodaje Zmuda Trzebiatowski. - Stąd w atakach taki protekcjonalizm, umniejszanie roli Oli, mitologizowanie mojej. Facetów tak się nie podsumowuje.

Czy jest szansa na zgodę?

- Dogadać się? - powtarza pytanie Łukasz Piesiewicz. - Z każdym dniem coraz gorzej. Nasze warunki z maja były szczodre i uczciwe i do dziś się nie zmieniają. Chcieliśmy zająć się budownictwem społecznym i komunikacją publiczną. Jeśli szybko nie dojdzie do porozumienia, to koalicja nie będzie miała sensu. Nie wybudujemy mieszkań. Uważam, że czas na koalicję jest do końca roku. W najbliższym budżecie trzeba zawrzeć wszystko, co chcemy uzgodnić. W przyszłym roku nie będzie sensu tworzenia koalicji. Niestety, zaplecze polityczne prezydent Kosiorek nie może mentalnie wejść w koalicje z lewicą i platformą.

CZYTAJ TEŻ: Szeroka koalicja w Gdyni pod znakiem zapytania. Rozmowy przerwane

Tadeusz Aziewicz deklaruje: - Nie zamykam żadnych drzwi. Czas uczy rozsądku. Niewiele wiemy o Gdyńskim Dialogu. Ludzie wybrali panią Kosiorek nie znając  jej zaplecza. Ostatnio głośno było o zgłoszonej przez nią kandydaturze byłego pracownika SB - pana Kodłubańskiego do Rady Portu Gdynia i pani z Kukiz'15, która pracuje w Urzędzie Miasta. Jeśli do koalicji nie dojdzie, będziemy robić swoje i szykować  się do kolejnych wyborów.

Druga strona także składa deklarację. - Chcemy rozmawiać - twierdzi doradca Aleksandry Kosiorek. - Dawid Biernacik zaproponował taką rozmowę przed sierpniową sesja na temat naszych propozycji w sprawie strefy płatnego parkowania, chcemy także wcześniej rozmawiać o propozycji nadania Normanowi Daviesowi tytułu honorowego obywatela miasta Gdyni i szukać w tej kwestii porozumienia..

A na pytanie, jak władza w Gdyni przetrwa ponad cztery lata bez większości w radzie, odpowiada: - Mamy nadzieję, że dojdzie do komunikacji. Nie chodzi o robienie z drugiej strony potworów.

Kiedy mówię, że sytuacja w Gdyni przypomina szachową rozgrywkę, jeden z moich rozmówców krótko stwierdza: -Jedni grają w szachy, inni w warcaby, jeszcze inni mylą grę z boksem.

Urzędniczka gdyńskiego magistratu z wieloletnim stażem mówi, że skutkiem miejskiej wojenki jest narastające zniecierpliwienie mieszkańców. - Ludzi nie interesuje trzeci i czwarty prezydent, oni chcą realizacji obietnic komunikacyjnych, mieszkaniowych, parkingowych, dostępu do urzędnika, transparentności. I jeśli nie będzie zgody co do tych podstawowych kwestii, niewykluczone, że przed kolejnymi wyborami usłyszymy wezwanie: "Szczurku, wracaj". 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Zawiedziony wyborca 12.08.2024 14:46
Czy ktoś odważny sprawdzi ile kosztowała delegacja Kosiorek do Tajwanu i czy jako że zaraz po delegacji pobrała urlop my jako podatnicy dołożyliśmy się do jej wakacji? PIS i Bryza jako koalicjanci Dialogu chowają temat, ale czemu KO nic o tym nie mówi i nie weryfikuje?

"ulica i zagranica" 10.08.2024 23:47
To cała prawda o KO. Czyli "pies ogrodnika"... Szkodzić, szkodzić, szkodzić! Tak od 20 lat. Czy ludzie wyspecjalizowani w szkodnictwie są w stanie cokolwiek zbudować? Szczerze wątpię, widząc to, co wyprawia się w Gdyni!!! Aziewicz powinien się udać tam, gdzie mu wskazali kierunek wyborcy, czyli w emerycki niebyt. A usiłuje zaistnieć w trzecim rzędzie. Przez prawie 30 lat poselskiej posługi w Gdyni zaznaczył się dokładnie niczym. Rybicki pobrzękiwał szabelką, a jak ugrał fuchę, to zniknął na salonach...

Reklama
Reklama
Reklama