Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Polsat Hit Festiwal. Owacje dla Majki Jeżowskiej i hołd dla Zbigniewa Wodeckiego

Było energetycznie, sentymentalnie i egzotycznie. Afromental rozniósł scenę, Majka Jeżowska zabrała nas w podróż do przeszłości, a Blanka zadziwiła szpagatem na… męskich ramionach.
Majka Jeżowska, Polsat Hit Festiwal, Sopot

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Drugi dzień Polsat Hit Festiwalu za nami. I dla wielu był to dzień bardziej udany od pierwszego. Artyści zmieniali się jak w kalejdoskopie, więc publiczność nie zdążyła się znudzić.

Scenę najpierw rozgrzali muzycy, który przed laty debiutowali w Polsacie, a dziś są niezwykle popularni i  mają na swoim koncie wiele płyt. Pojawił się więc zespół Enej, który stawiał pierwsze, muzyczne kroki w programie talent show pt. „Must Be The Music”. Potem wystąpił Zakopower, zwycięzca jednego z polsatowskich festiwali w Operze Leśnej, co otworzyło mu drogę do wielkiego, świata muzycznego, a następnie na scenie pojawił się Krzysztof Zalewski, który jako osiemnastolatek, z długimi włosami, zabłysnął po raz pierwszy w „Idolu”.

ZOBACZ TEŻ: Polsat Hit Festiwal. Zobacz, jak bawiła się publiczność w Sopocie!

W koncercie pt. „Debiutowali w Polsacie” wystąpiła też Ania Dąbrowska, po raz kolejny udowadniając, że jest nie tylko jedną z najbardziej utalentowanych i wrażliwych artystek, ale też niezwykle skromnych. Ania przypomniała swoje dwa hity: "Z tobą nie umiem wygrać" oraz "Porady na zdrady". Kuba Badach, także zaczynający kiedyś karierę w Polsacie, wykonał z kolei dwa utwory Andrzeja Zauchy: "Byłaś serca biciem" i "Leniwego diabła”.

Polsat Hit Festiwal 2024. Zobacz zdjęcia publiczności!

Tę część koncertu zamykał zespół Afromental, który swoją energią rozniósł scenę. Ale jeszcze większa euforia ogarnęła widownię, kiedy Baron, jeden z muzyków zespołu wyznał, że został ojcem, bo właśnie na świat przyszedł jego syn Leonard.

Potem scenę opanowali diamentowi milionerzy. Ci, którzy dopiero zaczynają karierę, ale z przytupem. Bo mogą pochwalić się milionowymi odsłonami swoich piosenek na YouTube, a ich single sprzedawały się w ubiegłym roku najlepiej.

Koncert "Diamentowy" otworzyła Blanka i jej "Solo". Piosenka może nie najwyższych lotów, ale wpadająca w ucho i rwąca do tańca. Ale to nie „Solo” zostanie w pamięci, tylko raczej choreografia do tej piosenki. Blanka swoją gibkością i talentem tanecznym zadziwiła. A już szpagat wykonany na… ramionach tancerzy trudno zapomnieć. Wśród diamentowych wykonawców pojawili się też: Smolasty (pierwszego dnia festiwalu wystąpił w duecie z Dodą), który przypomniał swoje dwa diamentowe single: "Duże oczy" i "Pijemy za lepszy czas".

Blanka (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Po tym jak przed kilkoma laty na sopockim festiwalu pojawił się Zenek Martyniuk, disco polo weszło na salony. Nie zdziwił więc i tym razem występ Skolima, którego piosenka "Wyglądasz idealnie" została odtworzona w serwisie YouTube ponad 190 mln razy. Trudno to zrozumieć. Ale z liczbami i fanami się nie dyskutuje.

Diamentowy koncert zamknął raper Malik Montana, który z wielką wdzięcznością dziękował Polsatowi za zaproszenie. A potem na scenie pojawiła się ona… Majka Jeżowska, „Najpiękniejsza w klasie” od… 45 lat.

Mimo upływu czasu, wokalistka nadal zachowała pewną świeżość i urok. Wystarczyło kilka pierwszych taktów i słów: „Hulali po polu i pili kakao”, żeby publiczność w Operze Leśnej wstała z miejsc, tańczyła i śpiewała razem z nią. Artystka przypomniała kilka swoich przebojów, w tym także „Wszystkie dzieci nasze są” czy „A ja wolę swoja mamę”. Wzruszające było wspólne wykonanie z Krystyną Prońko ich wielkiego hitu sprzed lat „On nie kochał nas”.

Majka Jeżowska tego dnia miała urodziny. Jak zwykle niezawodna w takich okolicznościach widownia zaśpiewała artystce sto lat.

Dla wielu najlepszą częścią drugiego dnia festiwalu był koncert pt. "Męskie granie/Wodecki Twist".

To była podróż sentymentalna w czasie w wykonaniu sióstr Przybysz – Natalii i Pauliny oraz młodych artystów: Wiktora Dyduły, Piotra Odoszewskiego, Wiktora Waligóry i Dawida Tyszkowskiego.

Prawdziwa uczta dla ucha, dzięki fantastycznej, chwilami brawurowej aranżacji piosenek Wodeckiego, której dokonał Kamil Pater. Usłyszeliśmy więc stare przeboje jak: "Chałupy Welcome To", "Rzuć to wszystko, co złe" czy przepiękną „Izoldę”.w zupełnie nowej inteprertacji.

Prawdziwym wyciskaczem łez okazał się finał tego koncertu, kiedy usłyszeliśmy głos Zbigniewa Wodeckiego w piosence „Lubię wracać tam, gdzie byłem”. Bywał w Sopocie nie raz. Dobrze więc, że wrócił… można powiedzieć


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Jerzy 26.05.2024 17:40
Koncert poświęcony Wodeckiemu to profanacja Jego twórczości."Gwiazdy"o słabym głosie i fatalnej dykcji. Nazwanie Męskie granie to pomyłka,raczej wymoczki

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama