Krzyż, który prowadził procesję Bożego Ciała przez zniszczony Gdańsk w czerwcu 1946 roku, co to za krzyż?
Powstał na przełomie XIX i XX wieku, dokładnej daty nie znamy. Z analizy zdjęć wynika, że pierwotnie miał krótszą belkę pionową. Belki wykonane są z drewna sosnowego, a pasyjkę - z mocno zarysowaną koroną cierniową – wyrzeźbiono z drewna dębowego.

Zachowały się zdjęcia z tej szczególnej, pierwszej powojennej procesji…
Pierwsze wykonano jeszcze w drzwiach kościoła św. Mikołaja w Gdańsku, gdy procesja wychodzi po mszy na ulice miasta. Mikołaj był jedynym kościołem, w którym można było po wojnie odprawiać msze święte w gdańskim Śródmieściu. Kiedy oglądamy te fotografie, zdumiewa, że nasz kościół stoi wśród gruzów, a zabytkowe wyposażenie zachowało się niemal w całości, nawet tak delikatne tkaniny liturgiczne, baldachim, czy – ostatnio poddane konserwacji – słynne umbraculum papieskie. Także ten krzyż, który prowadził procesję, pamiętał dawną świetność naszego miasta.
„Gdańsk wygląda jak miasto, które rozpadło się w gruzy przed wiekami. Szanowne ruiny oplata już krzew i porasta trawa niedeptana stopą człowieka. Panują tam niepodzielnie cisza i pustka. Ruiny Gdańska ogląda się jak ruiny Babilonu” – pisano w 1945 roku.
Zachowała się też szczegółowa relacja ówczesnego przeora dominikanów z tamtej procesji wśród ruin. Podkreślono w niej dwa istotne elementy tego wydarzenia. Pierwszy – religijny: ta uroczystość w Gdańsku, który przed wojną był miastem zamieszkałym przez mniejszość katolicką, po raz pierwszy od wieków miała tak doniosły charakter. Dlatego artykuł ten nosił tytuł: „Pierwsza od wieków”.
Druga sprawa to widoczny akcent polskości tego wydarzenia. Oto przez Gdańsk wyrusza polska procesja, której towarzyszy Wojsko Polskie! Autor tekstu podkreśla dobór pieśni nawiązujących do tematyki patriotycznej i wolnościowej, co wśród uczestników tego wydarzenia zapewne rezonowało wyjątkowo mocno.
Czym był wtedy dla Gdańska ten krzyż?
Stał na czele tego wyjątkowego pochodu jako znak jedności i nadziei. Przez to morze ruin kroczyła rzesza ludzi spragniona pokoju, sprawiedliwości, pełna miłości do Ojczyzny i widząca w wierze siłę, która zdolna jest pokonać wszelkie przeciwności. Wielu, być może, wydarzenie to po raz pierwszy uświadomiło, że zwycięstwo nad śmiercią jest możliwe, że na tych zgliszczach da się zbudować życie.
Miasto, które zmartwychwstanie?
Wyobraźmy sobie ten kontrast, ruiny domów, wszechobecny pył i gruzy, a przez ten krajobraz zniszczenia kroczy procesja, z krzyżem, niesione są ozdobne feretrony, haftowany, pełen barw baldachim, błyszczą pozłacane ornaty, które do dziś możemy oglądać w naszym kościele, widać mundury żołnierzy Wojska Polskiego, białe habity braci dominikanów. To wszystko musiało budzić olbrzymie emocje, wzruszenie.
Jaką trasą prowadził krzyż?
Wyruszył z kościoła św. Mikołaja, potem kierował się w stronę Ratusza Głównomiejskiego, następnie ku Złotej Bramie, przy kościele św. Katarzyny zawrócił do św. Mikołaja.

Co działo się z krzyżem, który przewodniczył wtedy wiernym, przez kolejne 80 lat?
Spoczął niedaleko ołtarza w kościele św. Mikołaja, po Soborze Watykańskim II przeniesiono go w miejsce przy ołtarzu postsoborowym. I tak trwał, aż do minionego grudnia, gdy z okazji roku jubileuszowego, stulecia naszej diecezji został uroczyście przeniesiony do katedry Oliwskiej, gdzie zostanie do końca roku.
Aż trudno uwierzyć, że nie ma go u dominikanów. Czasem wierni dopytują: Gdzie jest nasz krzyż? Część parafian wie, że to jest krzyż z tamtej powojennej procesji.
Czy dziś siła tego symbolu jest inna?
Stał się krzyżem jubileuszowym, a zatem i dziś ma swoje symboliczne znaczenie, które w roku ważnym dla naszej diecezji możemy odkryć. Dla mnie jest to przywołanie nadziei, która była obecna w tamtym czasie i której – także dziś – bardzo potrzeba w życiu każdego z nas.
W życiu, które czasem bywa, jak Gdańsk wtedy, morzem ruin…
To wydarzenie sprzed lat uzmysławia, jak silna może być wiara w możliwość i sens podniesienia się z ruin oraz zagojenia zadanych ran. Po wojnie do Gdańska przyjechało wielu ludzi z różnych stron, jaka musiała być w nich nadzieja, że kiedyś na tych zgliszczach da się postawić dom! Że z niczego może powstać dobre życie. Przez te 80 lat Gdańsk został odbudowany wysiłkiem wielu pokoleń, to może dla nas bardzo wiele znaczyć, także to, że żyjemy w mieście, mimo wszystko, ocalonym. To jest przesłanie, cud, który w cieniu tego krzyża się wydarzył.
Ciekawe, że już rok później dominikanie nie otrzymali zgody na poprowadzenie procesji Bożego Ciała. Skoro władze nie pozwoliły na wystawienie ołtarzy, bracia wpadli na pomysł, że zorganizują ołtarz mobilny. Ustawili ów w ciężarówce. Samochód dojeżdżał w umówione miejsca, gdzie czekali parafianie. Inny kontekst, ale znacząca symbolika walki o wolność.
A dziś, jak krzyż nam towarzyszy?
Nasze myślenie o krzyżu wciąż możemy pogłębiać. Bywa, że mówimy o nim potocznie, jak o czymś, co na nas niespodziewanie spada, czego nie można uniknąć, co nas przygniata. Ale teologicznie krzyż jest etapem w życiu Jezusa, prowadzi dalej, ku zmartwychwstaniu, życiu.
Krzyża nie możemy traktować jako jedynego wydarzenia, które w sposób wyczerpujący określa chrześcijaństwo. Gdyby tak było, w centrum naszej uwagi byłoby cierpienie, a tak nie jest. W centrum naszej wiary są więź z Bogiem i dar zbawienia, który ofiarowuje nam Bóg. Dlatego też na krzyż możemy patrzeć z perspektywy zmartwychwstania. Jak inaczej jawi się krzyż jako wiarygodny znak miłości Boga do człowieka, zbliżający Chrystusa do każdego ludzkiego bólu. Jak inaczej można spojrzeć na cierpienie, gdy wiemy, że nie jest ono sensem życia, że zawsze ma swój kres.
„Jezus, zdając sobie sprawę z niezwykłego wymiaru swojego losu, zgodził się na wszystko, co zdarzyło się u kresu jego życia, i przyjął to z pokorą. Nie podejmując walki. Nie próbując się bronić. Po prostu niósł krzyż” – to słowa jednego z aktorów, który przed laty zagrał Chrystusa w gdańskim Misterium Męki Pańskiej.
Myślę, że jest to doświadczenie wielu osób, które przeżyły trud w swoim życiu. Myślę tu o rodzinach, które opiekują się chorym. W takich sytuacjach nie ma wielkiego filozofowania, po prostu przyjmuje się ten krzyż jako dar.
Poeta pisze: „jeśli go (krzyża) nie utrzymasz, to sam cię podniesie”.
Mocne słowa!
„Chcesz mnie zrzucić? Zobaczysz, że ciężej beze mnie”. Mówi się, że krzyż przypomina nam o śmierci, a jedynie w jej obliczu możemy nauczyć się po ludzku żyć.
Rozważając o krzyżu, nie możemy zatrzymać się na Wielkim Piątku. Tak ułożone jest Triduum Paschalne. To liturgia nam podpowiada, że trzeba iść dalej.
Boże Ciało, którego bohaterem był krzyż z 1946 roku, odbywa się 60 dni po Zmartwychwstaniu Chrystusa.
Ten powojenny krzyż stał się symbolem całego 2025 roku. W kontekście Roku Świętego, Jubileuszu Diecezji Gdańskiej, ale i 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Wojna totalnie odmieniła życie Kościoła.
W naszym codziennym życiu dostrzegamy wszechobecny symbol krzyża?
Znak krzyża ma w sobie taką siłę, że niełatwo go spłaszczyć, nie da się go zlekceważyć, to ambitne, niebanalne przesłanie, coś, co wymaga zatrzymania się, refleksji. To nie jest miły i łatwy znak, popularne „serduszko”. Ale prawdziwe znaczenie krzyża może odkryć tylko ktoś doświadczony: swoim własnym krzyżem, stratą, porażką, trudem, niemocą... I słabością, która jednak jest źródłem świętości i siły.
Napisz komentarz
Komentarze