Na 46-łóżkowym oddziale dziecięco-młodzieżowym gdańskiego szpitala leczy się obecnie 50 dzieci. To największa na Pomorzu placówka (szpital w Starogardzie Gd. ma kilkanaście łóżek dla najmłodszych pacjentów, Chojnice zaledwie cztery), gdzie trafiają dzieci i nastolatki wymagające pilnej pomocy psychiatrycznej.
Pobyt na oddziale, w związku z trwająca pandemią, wiąże się jednak z brakiem kontaktu z bliskimi. Sytuacja ta wzbudza emocje części rodziców, którzy zgłaszają skargi do biura Rzecznika Praw Pacjenta w szpitalu. Dorota Marcinkowska, Rzecznik Praw Pacjenta, potwierdza, że proszący ją o pomoc rodzice są zrozpaczeni. - Sytuacja, ze względu na zagrożenie epidemiologiczne, jest trudna - mówi rzecznik.
- Przyjęliśmy zasadę braku odwiedzin na oddziale dziecięco-młodzieżowym naszego szpitala - potwierdza dr Mariusz Kaszubowski, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego na Gdańskim Srebrzysku. - Dlaczego? Wyszczepienie dzieci jest znacznie mniejsze, niż dorosłych. Łatwo o infekcję i o powstanie ogniska zakażeń. Jeśli takie ognisko pojawi się na oddziale dziecięco-młodzieżowym, zamykamy przyjęcia. Wówczas w całym województwie pomorskim, poza nielicznymi miejscami w Starogardzie Gdańskim i Chojnicach, nie mamy gdzie przyjmować dzieci po próbach samobójczych bądź wstanie zagrożenia życia lub zdrowia. Oznacza to pojawienie się ogromnego ryzyka dla życia tych dzieci!
Obecnie każdy pacjent, który trafia do szpitala psychiatrycznego badany jest testem PCR, który wyklucza zakażenie koronawirusem. Czasami jednak zdarza się, że uzyskany w ten sposób wynik wprawdzie jest negatywny, ale pacjent zaraził się tuż przed przyjściem na oddział i test tego nie pokazuje. Wówczas należy natychmiast wstrzymać przyjęcia, segregować chorych, wyodrębniając tych, którzy mieli kontakt z zakażonym lub są dodatni, a następnie zrobić im wymazy.
- Ostatnio kilkoro dzieci pojawiło się u nas z dodatnimi wynikami - mówi dr Kaszubowski. - Trzeba było je odizolować od pozostałych a jednocześnie zapewnić dalszą opiekę psychiatryczną.
Tak czy inaczej, szpital musi zrobić wszystko, by nie pojawiło się ognisko zakażeń. A to, w przypadku kontaktu z osobami z zewnątrz, zawsze jest możliwe.
Wyszczepienie dzieci jest znacznie mniejsze, niż dorosłych. Łatwo o infekcję i o powstanie ogniska zakażeń. Jeśli takie ognisko pojawi się na oddziale dziecięco-młodzieżowym, zamykamy przyjęcia. Wówczas w całym województwie pomorskim, poza nielicznymi miejscami w Starogardzie Gd.i Chojnicach, nie mamy gdzie przyjmować dzieci po próbach samobójczych bądź wstanie zagrożenia życia lub zdrowia. Oznacza to pojawienie się ogromnego ryzyka dla życia tych dzieci!
dr Mariusz Kaszubowski / dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego na Gdańskim Srebrzysku
Czy nie da się jednak ograniczyć ryzyka zakażenia na oddziale?
Dyrektor przyznaje, że można, oczywiście, wyodrębnić odpowiednie pomieszczenia, w których z zachowaniem procedur dochodziłoby do spotkań rodziców z dziećmi. Spowoduje to jednak ograniczenie miejsc na oddziale, na którym i tak leczy się już teraz około 50 pacjentów. Konsekwencją wyodrębnienia pomieszczeń na odwiedziny byłaby bowiem likwidacja czterech miejsc na jednym poziomie i kolejnych czterech na drugim. Czyli łącznie ośmiu łóżek.
W obecnej sytuacji personel szpitala stara się (jeśli lekarz na to pozwoli), by dziecko miało kontakt z bliskimi. Umożliwiają to rozmowy telefoniczne lub przez Skype'a. Podjęto także decyzje o montażu domofonów pozwalających na rozmowy przez przeszklone drzwi. Domofony zostaną zainstalowane jednak dopiero przejściu zapowiadanej przez ekspertów ogromnej fali zachorowań spowodowanej wariantem Omikron.
Wiadomo jednak, że ani domofon, ani rozmowa na Skype nie zastąpią bezpośredniego kontaktu z rodziną.
- Chciałbym prosić rodziców oraz opiekunów prawnych naszych pacjentów o wyrozumiałość w tym trudnym czasie jakim jest sytuacja epidemiologiczna - mówi dr Mariusz Kaszubowski, kolejny raz przypominając, że wprowadzone działania to stan wyższej konieczności.
Napisz komentarz
Komentarze