Sprawa Marka Mielewczyka. Duchowny nie przeprosił mimo wyroku
- Nawet gdy sąd uznaje jego winę i nakazuje przeprosiny, to on robi wszystko, żeby tego uniknąć. To jest kpina z wymiaru sprawiedliwości - powiedział Marek Mielewczyk Onet.pl i zastrzegł, że „opieszałość sądu wpływa na korzyść sprawcy, a nie pokrzywdzonych”. Portal opisuje gehennę mężczyzny, który choć dziś jest już po sześćdziesiątce, a wytoczoną księdzu Andrzejowi S., parafii i Diecezji Pelpińskiej sprawę prawomocnie wygrał prawie 5 lat temu wciąż nie doczekał się wykonania orzeczenia: przeprosin ze strony kapłana.
CZYTAJ TEŻ: Ksiądz zatrzymany przez Łowców Pedofilów usłyszał zarzuty. Odpowie z wolnej stopy
Sprawa Marka Mielewczyka lokalnie głośna zrobiła się niemal dekadę temu. To wówczas to mężczyzna, który jako niepełnoletni ministrant, w jednej z pomorskich parafii w latach 1982-87 paść miał ofiarą molestowania ze strony tamtejszego księdza – Andrzeja S., zdecydował się na pozew cywilny. Choć działania, jakich – zgodnie z relacją Mielewczyka – dopuszczał się kapłan, nosiły znamiona przestępstwa to, jeszcze w latach osiemdziesiątych, prokuratura miała odmówić wszczęcia śledztwa i "zamieść sprawę pod dywan". W międzyczasie przestępstwo przedawniło się, bowiem przepisy odpowiedzialność karną za tego typu czyny uznawały jedynie 20 lat od osiągnięcia przez pokrzywdzonego pełnoletniości (w 1987 r. był to czas jeszcze krótszy).
Tylko nie mów nikomu
Rozprawy, w których Marek Mielewczyk domagał się przeprosin oraz zadośćuczynienia od kapłana, swojej byłej parafii i Diecezji Pelpińskiej przed gdańskimi sądami obu instancji toczyły się w znacznym stopniu z wyłączeniem jawności. Ostatecznie jesienią 2019 roku Sąd Apelacyjny w Gdańsku zdecydował się nakazać przeprosiny oraz zapłacić kwotę 400 tys. zł rekompensaty. W międzyczasie temat tego procesu znów zyskał rozgłos – tym razem ogólnopolski – stał się on bowiem jednym z przypadków omówionych w filmie dokumentalnym Tomasza i Marka Sekielskich "Tylko Nie Mów Nikomu" poświęconym problemowi pedofilii w polskim kościele katolickim.
ZOBACZ TAKŻE: Elbląg: Ksiądz wrzucił do puszki WOŚP pieniądze z tacy oraz własnej kieszeni
Wspomniane prawomocne orzeczenie gdańskiego sądu, po odwołaniu się strony kościelnej, trzy lada później podtrzymał Sąd Najwyższy. Jednak - jak informuje Onet.pl - ponad 70-letni ks. Andrzej S. konsekwentnie odmawia przeprosin, a po jednym z jego zażaleń sąd nakazał zbadanie czy wiekowy kapłan „jest dziś świadomy tego, co zrobił oraz swoich słów”.
- Teraz nagle sąd stwierdził, że trzeba powołać biegłego psychiatrę i psychologa, żeby sprawdził, czy ksiądz wie, co się w ogóle wokół niego dzieje. Problem polega jednak na tym, że my nie prowadzimy całego procesu, tylko egzekwujemy to, co zostało już w procesie nam przyznane. Ciągle jednak napotykamy jakieś przeszkody - żali się Onetowi Marek Mielewczyk.
Napisz komentarz
Komentarze