Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Marek Rutka: Mam wrażenie, że prezydent nie oglądał państwowej telewizji

Osoby, które fizycznie blokowały możliwość legalnej pracy dziennikarzom na Placu Powstańców Warszawy muszą się liczyć z konsekwencjami. Muszą być uchylone immunitety i wszczęte normalne postępowania – mówi Marek Rutka, członek Rady Mediów Narodowych.
Marek Rutka: Mam wrażenie, że prezydent nie oglądał państwowej telewizji

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Uczestniczył pan w spotkaniu Rady Mediów Narodowych z prezydentem. Czy pana zdaniem jest jakaś możliwość osiągnięcia kompromisu odnośnie przyszłości mediów publicznych, które obecnie są pozbawione środków na przetrwanie i postawione w stan likwidacji?

Sytuacja w mediach publicznych przypomina bardzo to, z czym mamy do czynienia w obszarze szeroko pojętego wymiaru sprawiedliwości. To znaczy dość duży chaos, do którego doprowadziły rządy Prawa i Sprawiedliwości. Celem ustawy o Radzie Mediów Narodowych, która weszła w życie w 2016 roku, było podporządkowanie mediów publicznych jednej partii, czyli Prawu i Sprawiedliwości. I to przez dwie kadencje sprawowania władzy przez PiS się udało. Natomiast ta ustawa jest na tyle przebiegła, że zagwarantowała PiS absolutną kontrolę nad mediami także po przegranych wyborach. Obecnie wydaje się, że doszliśmy do ściany w tym ciągu zdarzeń. Decyzja prezydenta całkowicie zabierająca mediom publicznym finansowanie z budżetu, wymusiła niejako na ministrze Sienkiewiczu jedyną w tym momencie opcję i możliwość prawną, czyli postawienie mediów publicznych w stan likwidacji. Oczywiście nie oznacza to, że finalnie musi się to skończyć ich faktyczną likwidacją, i – mam nadzieję – się nie skończy. Ale samym „powietrzem” się ich nie utrzyma. Ze swojej strony zaproponowałem panu prezydentowi, by w tej trudnej sytuacji, stworzyć coś na kształt okrągłego stołu, dotyczącego ładu medialnego. Przy tym stole usiedliby twórcy, dziennikarze, naukowcy z obszaru mediów, oczywiście też i politycy, przedstawiciele chociażby ministra kultury czy Kancelarii Prezydenta.

Z relacji z tego spotkania wyczytałem, że prezydent chciałby powiązania nadzoru nad mediami publicznymi z kadencyjnością parlamentu. To jednak znaczyłoby, że akceptujemy rozwiązanie: kto rządzi, ten ma media publiczne.

To było dość zaskakujące dla nas wszystkich, zarówno dla przedstawicieli dzisiejszej większości parlamentarnej, do której ja się zaliczam, i dzisiejszej opozycji, czyli przedstawicieli PiS, że prezydent powiedział: ten kto sprawuje władzę, w tym przypadku rząd koalicyjny, przejmuje jednocześnie odpowiedzialność za media. I to się – jego zdaniem – większości parlamentarnej i każdemu rządowi należy. Prezydent powiedział jeszcze jedną interesującą rzecz. Jego zdaniem kompetencje Rady Mediów Narodowych w zakresie powoływania i odwoływania władz spółek mediów publicznych, czyli te zakwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny, powinny zostać przekazane gdzie indziej. Ale nie powiedział jednocześnie, że powinny one wrócić do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. To jest istotne o tyle, że wiadomo jak wygląda obecny skład KRRiT. Jest tam tylko jeden członek wskazany przez obóz demokratyczny, więc przekazanie jej tych kompetencji to byłoby leczenie dżumy cholerą. Krótko mówiąc niczego by nie zmieniło.

Rada Mediów Narodowych to utworzony w 2016 pięcioosobowy organ powołujący i odwołujący zarządy i Rady Nadzorcze TVP, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej. W tym samym roku Trybunał Konstytucyjny uznał przepisy o RMN za niekonstytucyjne, bowiem pomijają one udział Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w powoływaniu członków władz TVP i PR. Na niekonstytucyjność RMN powoływał się m.in. minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz odwołując w grudniu 2023 nowych szefów mediów publicznych wbrew stanowisku Rady. W pięcioosobowym składzie RMN większość posiada PiS. Byłą opozycję reprezentują Robert Kwiatkowski (Lewica Demokratyczna) i Marek Rutka (Nowa Lewica) – obaj wskazani przez prezydenta Dudę.

Rozwiązanie, w którym ten kto ma większość parlamentarną, kto ma rząd, ma jednocześnie władzę nad mediami nie wydaje mi się satysfakcjonujące zarówno z punktu widzenia dziennikarzy i odbiorców. Wrócilibyśmy bowiem do tego, co PiS zrobił osiem lat temu.

Ja się z panem zgadzam, z dziennikarskiego punktu widzenia jest to niepokojące. Natomiast dla prezydenta nie do przyjęcia jest ta sytuacja, z którą mamy do czynienia dzisiaj. Mianowicie politycy, którzy przegrali wybory próbują nadal zachować władzę w mediach, a ci, którzy rządzą, próbują różnymi sposobami im tę władzę w mediach odebrać i wywołują chaos. Prezydent jest za tym, żeby to było czytelne. Inna sprawa, że my chyba nie jesteśmy na tym etapie, że tak powiem, kultury politycznej, żebyśmy zbudowali mechanizmy, które zagwarantują całkowitą niezależność mediów publicznych od układu sił w parlamencie.

To może wrócić do tego obśmiewanego pomysłu Jacka Żakowskiego: jeden kanał dla opozycji?

Rozmawiałem na ten temat z politykami rządzącej koalicji i absolutnie nie ma na to ich zgody. I ja to rozumiem. Załóżmy, dzisiejsza opozycja dostałaby dwójkę. Gdyby to trzymało jakikolwiek poziom, to pewnie można byłoby rozważać, ale wiemy, że nie będzie trzymało tego poziomu. Zrobiliby dawne TVP Info-bis albo drugą TV Republika. Tak na marginesie powiem, że 11 stycznia byłem na tej demonstracji „Wolnych Polaków”, bo akurat szedłem do Sejmu. To co słyszałem, także pod swoim adresem, nie mieści się w głowie. „Do Berlina” – to było najłagodniejsze wyzwisko. Poziom nienawiści wśród tych ludzi był przerażający. Nie twierdzę, że wszyscy widzowie dawnego TVP Info tacy są, ale nie powinno się z funduszy publicznych wspierać takiej propagandy.

Celem ustawy o Radzie Mediów Narodowych, która weszła w życie w 2016 roku, było podporządkowanie mediów publicznych jednej partii, czyli Prawu i Sprawiedliwości. I to przez dwie kadencje sprawowania władzy przez PiS się udało. Natomiast ta ustawa jest na tyle przebiegła, że zagwarantowała PiS absolutną kontrolę nad mediami także po przegranych wyborach. Obecnie wydaje się, że doszliśmy do ściany w tym ciągu zdarzeń.

Marek Rutka / członek RMN

I tak źle, i tak niedobrze.

To jest kwestia tego, jak będziemy postrzegać przejmowanie odpowiedzialności i kontroli nad mediami. Jeśli w taki sposób, jak zrobiło to Prawo i Sprawiedliwość, betonując media i robiąc tubę propagandową na użytek tylko i wyłącznie partii władzy, to nic się nie zmieni. Media publiczne z każdą kadencją i z każdym nowym rządem będą łupem polityków. Różnić się będzie tylko kierunek przekazu. Natomiast deklaracje ministra Sienkiewicza, ale i też premiera Tuska mówią, że te media mają wrócić do obywateli. Czyli one mają być publiczne, ale nie z nazwy, tylko ze swojego też rzeczywistego przekazu. W związku z tym to jest wyzwanie, które stoi przed obecną koalicją, aby zaproponować taką ustawę, która zagwarantuje możliwie największy pluralizm w mediach publicznych. Przytoczyłem panu prezydentowi wyniki badań udziału polityków w programach TVP za pierwsze kwartały 2023 roku. 79 proc. czasu antenowego zajmowali tam politycy Prawa i Sprawiedliwości. Z reakcji pana prezydenta wynikało, że takich informacji nie miał i się bardzo zdziwił.

Protest „Wolnych Polaków” przed Urzędem Wojewódzkim w Gdańsku, zwołany m.in. w obronie poprzednich władz mediów publicznych, odwołanych przez min. Bartłomieja Sienkiewicza

Widocznie nie oglądał telewizji publicznej.

(śmiech) No właśnie, mam takie wrażenie, że jeśli chce pozyskać informacje, to nie ogląda bądź nie oglądał państwowej telewizji. To też jest dość symptomatyczne. Powiedziałem też, że badania za tydzień, pierwszy tydzień funkcjonowania programu i9.30 w TVP1 pokazują, że udział polityków Prawa i Sprawiedliwości w tym programie informacyjnym wynosi 29 proc. co w zasadzie odzwierciedla to, jak wygląda układ sił politycznych w Sejmie. I to też zdziwiło pana prezydenta. Podczas tego spotkania prezydent Duda przeprowadził bardzo ostrą krytykę programów informacyjnych z czasów Jacka Kurskiego.

Za prezesa Matyszkowicza było nie lepiej…

Ale przestano krytykować głowę państwa, więc z punktu widzenia prezydenta jednak się polepszyło.

Wróćmy do tego okrągłego stołu. Myśli pan, że PiS przy nim też zasiądzie?

Jeśli prezydent zadeklarował, że on, bądź jego przedstawiciele, do tego stołu usiądą, to nie wyobrażam sobie , aby nie usiedli też przedstawiciele obecnej opozycji.

A kto miałby to spotkanie zorganizować?

Taka deklaracja jeszcze z żadnej strony nie padła. Jeśli to miałoby być ponad polityczne, ponad podziałami, to nie wykluczam, że powinno to zainicjować któreś ze stowarzyszeń dziennikarskich. Z drugiej strony wiemy, że będzie rządowy projekt nowego ładu medialnego, a także projekt przygotowany przez szeroko pojęte środowisko dziennikarskie oraz trzeci – zgłoszony przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. I to będzie podstawa do dyskusji. Gdyby te rozmowy rozpoczęły się bardzo wczesną wiosną, to prawie na koniec wakacji projekt byłby gotowy. I to jest czas realny. Myślę, że to tak będzie wyglądało.

Marek Rutka – gdynianin, ekonomista, nauczyciel akademicki, były dziennikarz m.in. „Gazety Wyborczej”, były poseł na Sejm (2019-23) z okręgu gdyńsko-słupskiego

Na razie żyjemy jednak w totalnym chaosie i zawieszeniu. Próbowałem namówić na wywiad jednego z nowych nominatów. Wymówił się, bo… nie wie co ma powiedzieć.

Ja mu się nie dziwię. Na szczęście skończyła się okupacja budynku przy Placu Powstańców, bo Telewizja Polska, a w szczególności TVP Info, która musiała nadawać programy informacyjne z ulicy Woronicza, dochodziła do kresu technicznych możliwości tamtejszych studiów i ich możliwości technicznych. W związku z tym odzyskanie Placu Powstańców było niezbędne. W przeciwnym wypadku trzeba by zatrzymać inne produkcje telewizyjne, które były realizowane na Woronicza. Ale musimy też pamiętać o tym, że osoby, które fizycznie blokowały możliwość legalnej pracy dziennikarzom na Placu Powstańców Warszawy muszą się liczyć z konsekwencjami. I takie zapowiedzi już były. Muszą być uchylone immunitety i wszczęte normalne postępowania na gruncie prawa, ponieważ mandat poselski w żadnej mierze nie pozwala na tego typu działania obstrukcyjne, okupacyjne. Mówię jako członek Komisji Spraw Regulaminowych Poselskich i Immunitetowych w poprzedniej kadencji Sejmu, gdzie rozpoznawaliśmy kwestię uchylenia immunitetu. Ustawa o wykonywaniu mandatu i posła w żadnej mierze nie pozwala na tego typu działanie, które powoduje olbrzymie szkody dla spółki. Straty, jakie Telewizja Polska poniosła z tytułu okupacji idą w miliony złotych.

Nie bardzo wyobrażam sobie, żeby Andrzej Duda na próby karania posłów PiS za okupację budynków TVP zareagował inaczej, niż na zatrzymanie panów Kamińskiego i Wąsika, czy próby podważania statusu sędziów, których on mianował.

Tak, ale prezydent – jeśli nie będzie się zgadzał z tymi wyrokami i ukaraniem posłów za czyny niezgodne z prawem posłów – ma narzędzie, które szeroko teraz stosuje, mianowicie będzie ich ułaskawiał. Nie może natomiast być przyzwolenia dla żadnego posła, żeby stawiał się ponad prawem. Ja wielokrotnie przeprowadzałem kontrole poselskie, czy to w Urzędzie Morskim w Gdyni, czy w firmie Energa i za każdym razem musiałem trzymać się literalnie ustawy, bo wiedziałem, że za jej złamanie grożą mi konsekwencje regulaminowe i prawne.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama