Sejm ustawą z 17.09.2021 r. narzucił podwyżki dla samorządowców w całej Polsce. Na ostatnich sesjach zapadały więc decyzje o podniesieniu wynagrodzeń wójtom, burmistrzom, prezydentom, marszałkom województw. Radni właściwie nie mieli wyjścia. Musieli także – czasami z dużym oporem - głosować nad podwyżkami dla siebie. Wielu samorządowców zyskało znacznie wyższe pensje, których nie mogli nie przyjąć.
Oczywiście, trudno znaleźć człowieka, którego nie ucieszyłaby większa gotówka w portfelu. Jednak ta finansowo „dobra zmiana” postawiła samorządowców w dość kłopotliwej sytuacji. Trwa pandemia, galopuje inflacja, a od stycznia weszły w życie rozwiązania podatkowe z Polskiego Ładu. Szokują też podwyżki cen prądu i gazu. Gminom niełatwo było spiąć budżety na 2022 r., a ich mieszkańcom coraz trudniej opanować domowe wydatki.
- Uważam, że wszyscy będziemy jak „Gowiny”, będziemy musieli powiedzieć, że „dostajemy więcej, ale się z tego nie cieszymy”. Tylko kto nam w to uwierzy!? – napisał w listopadzie na facebooku prezydent Szczecina Piotr Krzystek, kiedy rozpoczęła się dyskusja na temat jego wynagrodzenia. - W mojej opinii podwyżki dla radnych, prezydentów, burmistrzów, to przebiegła pułapka polityczna na samorządowców, którą wymyślił rząd. Perfidia polega na tym, że tę podwyżkę trzeba zrobić, bo nakazuje to prawo […]. Samorządowcy powinni zarabiać więcej. Zawsze to mówiłem. Bo zgodzicie się chyba, że pensja prezydenta Szczecina (osoby która zarządza sprawami blisko 400-tysięcznego miasta, zatrudnia 13 tysięcy osób, nadzoruje pracę ponad 20 spółek, odpowiada za edukację, komunikację i miliardowy budżet inwestycyjny) nie powinna wynosić 8 tys. zł na rękę […] Dziś daje się nam podwyżkę po to, aby skłócić nas z mieszkańcami i współpracownikami – podsumował.
Uważam, że wszyscy będziemy jak „Gowiny”, będziemy musieli powiedzieć, że „dostajemy więcej, ale się z tego nie cieszymy”. Tylko kto nam w to uwierzy!?
Piotr Krzystek / prezydent Szczecina
Najpierw zabrali, teraz rozdają
Wcześniej rząd nie był taki hojny. W 2018 r. obniżył wynagrodzenia samorządowcom o 20 procent. Była to odpowiedź na aferę z nagrodami dla ministrów. Opinii publicznej nie spodobało się, że w 2017 roku rząd przyznał wszystkim członkom gabinetu po kilkadziesiąt tysięcy złotych nagród. To wtedy padły słynne słowa premier Beaty Szydło, że „te pieniądze im się po prostu należały”. Dwa lata później - w sierpniu 2020 roku zdecydowana większość parlamentarna przegłosowała podwyżki sobie, ministrom i samorządowcom. Jednak po oburzeniu opinii publicznej wycofała się z tego pomysłu. Nie na długo. Po podpisaniu przez Andrzeja Dudę w październiku 2021 r. ustawy z 17.09.2021 r. po kilka tysięcy złotych miesięcznie zyskali m.in. ministrowie, marszałkowie Sejmu i Senatu i posłowie, również prezydent RP (i jego poprzednicy) oraz premier. No i samorządowcy. Posłowie PiS, autorzy nowelizacji, uzasadniali, że wynagrodzenia nie ulegały zmianie od lat, za to płace na rynku znacząco wzrosły.
- Bardzo pilnych i radykalnych regulacji wymagają pensje w bardzo wielu zawodach, ale w moim przekonaniu rozpoczynanie akurat tego procesu od siebie, nie jest dobrym rozwiązaniem - uważa prezydent Gdyni, Wojciech Szczurek, który teraz będzie zarabiał 19 602,50 zł brutto (wcześniej ok. 11 200 zł). - W sytuacji, w której samorządy zmuszone zostały do przygotowania bardzo oszczędnych budżetów, gdzie w każdym z rozdziałów musieliśmy zaplanować wydatki na poziomie niższym niż w ubiegłym roku, zobligowanie nas do podniesienia właśnie teraz i właśnie sobie pensji, zakrawa trochę na absurd.
Skąd więc ta szczodrość rządu, skoro wcześniej kazał zaciskać pasa i mroził pensje budżetówce?
- Podwyżki wynagrodzenia dla „władzy” nigdy nie wywołują społecznego entuzjazmu - przyznaje Mirosław Pobłocki, prezydent Tczewa. - Mogło więc chodzić o to, aby „podzielić się odpowiedzialnością” za niepopularne decyzje.
Prezydent Pobłocki przy niemal jednomyślności radnych otrzymał 100 procent maksymalnej pensji. Teraz będzie zarabiał 20 640 zł brutto (wcześniej 11 tys. zł). Po głosowaniu zapowiedział podwyżki dla urzędników - od tego miesiąca - średnio o 300 zł. - Naturalne jest, że w ślad za podwyżkami dla włodarzy gmin i radnych, wzrostu wynagrodzenia oczekują także urzędnicy. Aby miasto dobrze funkcjonowało, potrzebni są fachowcy, a nie chciałbym, aby sprawdzeni pracownicy szukali innej pracy, bo w urzędzie zarabiają zbyt mało – uznał Mirosław Pobłocki.
Post do mieszkańców
Sporo dylematów przy zmianie wynagrodzenia dla burmistrz Jolanty Szewczun mieli za to radni Dzierzgonia. Jeden z nich przed głosowaniem postanowił zrobić sondaż wśród mieszkańców.
- Wynagrodzenie dla burmistrz Dzierzgonia oraz radnych Rady Miejskiej finansowane jest z Państwa podatków, dlatego też uważam że w pierwszej kolejności to Państwo powinni wyrazić swoją opinię na temat planowanej podwyżki […] – napisał na facebooku radny Grzegorz Murawski. - Proszę o odpowiedź na pytanie: Czy chcesz sfinansować podwyżkę dla burmistrz Dzierzgonia i radnych Rady Miejskiej?
Większość odpowiedzi (w komentarzach do posta) była oczywiście na „nie". Choć pojawiały się także opinie, że Jolanta Szewczun zarabia zbyt mało. Ostatecznie rada zmieniła uposażenie pani burmistrz z 10 180 do 19 470 zł brutto.
- Może pytanie zostało sformułowanie nie do końca trafnie, ale musimy wyrazić swoje zdanie w sprawie, która dotyczy każdego samorządu, a została arbitralnie rozstrzygnięta przez ustawodawcę - wyjaśnia intencje swojego działania radny Murawski. - Najpierw parlamentarna większość obniżyła wynagrodzenia samorządowców, teraz zafundowała im spore podwyżki. Tak nie można działać! Nikt nie zaprzeczy, że pracownicy samorządowi powinni godziwie zarabiać, jednak należy dać nam - radzie - więcej możliwości wyboru. No i dostosować to do możliwości danego samorządu.
Możliwość wyboru postanowił mieć burmistrz Malborka Marek Charzewski. Nie zabiegał o podwyżkę, ale ją dostał. Radni również takiej propozycji nie wysuwali, jednak stosowną uchwałę zgodnie z prawem przyjęli. Burmistrz będzie teraz zarabiał 16 tys. zł brutto. To najniższy poziom wynagrodzenia przewidzianego przez ustawę, ale Marek Charzewski i tak uznał, że się nim… podzieli. - Rada Miasta musiała podjąć taką decyzję i to rozumiem. Dotychczas otrzymywałem co miesiąc kwotę 6257 złotych netto i pozostanę przy takiej sumie na moje potrzeby życiowe. Wszystkie środki ponad tę kwotę będę przekazywać na działania społeczne, promocję miasta, na cele charytatywne. Na kolejnych sesjach rady miasta będę informował radnych, na co te pieniądze zostały wydane – zadeklarował.
Lepiej być prezesem…
Pieniądze zawsze wzbudzają emocje, a każda podwyżka władzy - kontrowersje. Faktem jednak jest, że pensje samorządowców nie zmieniały się od lat. Więcej zarabiali lub zarabiają prezesi podległych im spółek komunalnych. Zdarzało się też, że prezydent dużego miasta zarabiał mniej niż burmistrz miasteczka, nieadekwatnie do zadań i odpowiedzialności.
Temat wybrzmiał nawet podczas dość burzliwej dyskusji radnych nad ustaleniem pensji dla prezydent Słupska Krystyny Danileckiej-Wojewódzkiej, gdy zaproponowano dla niej wyższe uposażenie niż wcześniej proponowano w projekcie uchwały. - Często jestem krytykiem sposobu zarządzania miastem przez panią prezydent – przyznała podczas sesji Anna Mrowińska z klubu PiS. - Gdyby jednak jej pensja zależała od mojej oceny, podniosłabym ją, jako pensję prezydenta Słupska. Nawet do 30 tys. zł. Jak to wyglądało, gdy prezydent Słupska zarabiał mniej od burmistrza Ustki, a tyle co kierownik hipermarketu. Z całym szacunkiem odpowiedzialność jest dużo większa. I tak po podwyżce dla prezydenta, to podlegli mu szefowie miejskich spółek będą zarabiać więcej od niego.
Ostatecznie wynagrodzenie prezydent Słupska Krystyny Danileckiej-Wojewódzkiej radni podnieśli do maksymalnego poziomu, czyli 20 040,70 zł brutto (z 10 600 zł).
- Trudno dyskutować na temat, czy to jest dobry czy zły moment na podwyżki. Patrząc na budżety miasta i to, jaki wpływ na nie ma obecna sytuacja w Polsce związana z pandemią, decyzjami rządu, wzrostem inflacji itd., śmiało można powiedzieć, że nie ma dobrego momentu na wzrost wynagrodzeń – uważa prezydent Starogardu Gdańskiego Janusz Stankowiak, którego uposażenie wzrosło z 10 940 do 20 496 zł brutto. - Prawdą jest jednak to, że dotychczasowe wynagrodzenie prezydentów, wójtów czy burmistrzów nie było adekwatne do ponoszonej odpowiedzialności z tytułu zarządzania miastem czy gminą i wiążących się z tym obowiązków - w przypadku Starogardu odpowiedzialności za realizację ponad 200-milionowego budżetu miasta. Istotne jest to, że taką decyzję podjął rząd, a prezydent RP podpisał nowelizację tych przepisów. Kwotę podwyżki ustalili radni.
Trochę samorządowej matematyki
Nowelizacją z 17 września 2021 r., która weszła w życie 1 listopada, dokonano istotnych zmian w ustawie z 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych. Przede wszystkim wprowadzono zasady minimalnego wynagrodzenia dla pracowników samorządowych zatrudnionych na podstawie wyboru. Nie może być ono niższe niż 80% (16 033,2 zł brutto) maksymalnego wynagrodzenia określonego dla poszczególnych stanowisk w przepisach wydanych we wspomnianej ustawie. Maksymalne wynagrodzenie na danym stanowisku stanowi suma maksymalnego wynagrodzenia zasadniczego oraz maksymalnego poziomu dodatku funkcyjnego. W przypadku marszałków województwa, starostów, prezydentów miast, burmistrzów i wójtów również kwoty dodatku specjalnego.
Ustawa podniosła także poziom maksymalnego wynagrodzenia samorządowców. Nie może ono przekroczyć w miesiącu 11,2-krotności kwoty bazowej określonej w ustawie budżetowej dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. Przed nowelizacją maksymalny poziom wynagrodzenia nie mógł przekroczyć 7-krotności kwoty bazowej. W ustawie budżetowej na 2021 rok kwota ta została określona na poziomie 1789,42 zł. To daje wzrost maksymalnego wynagrodzenia o 60% - z 12 525,94 zł do 20 041,50 zł.
Weźmy przykład marszałka województwa pomorskiego Mieczysława Struka. Przed zmianami jego uposażenie wynosiło 11 820 zł brutto. Po znowelizowanej na listopadowej sesji uchwale wzrosło do 20 039 zł brutto, na co składa się wynagrodzenie zasadnicze (10 430 zł), dodatek funkcyjny (3380 zł), dodatek specjalny (przyznany w wysokości 30% sumy wynagrodzenia zasadniczego i dodatku funkcyjnego, czyli 4143 zł) oraz dodatek za wieloletnią pracę (20% wynagrodzenia zasadniczego – 2086 zł).
- Zgodnie z opinią departamentu prawa pracy Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej suma maksymalnego poziomu zarobków stanowi wynagrodzenia zasadnicze, dodatek funkcyjny i dodatek specjalny, ale już nie dodatek za wysługę lat. Stanowisko to zostało uzgodnione z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji
Małgorzata Mykowska / rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Tczewie
Dlaczego jednak uposażenie niektórych samorządowców, np. prezydentów Tczewa i Starogardu Gdańskiego przekracza kwotę 20 041,50 zł? Okazuje się, że maksymalne wynagrodzenie włodarzy nie obejmuje dodatku za wieloletnią pracę. - Zgodnie z opinią departamentu prawa pracy Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej suma maksymalnego poziomu zarobków stanowi wynagrodzenia zasadnicze, dodatek funkcyjny i dodatek specjalny, ale już nie dodatek za wysługę lat. Stanowisko to zostało uzgodnione z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji – wyjaśnia Małgorzata Mykowska, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Tczewie.
Zgodnie ze znowelizowaną ustawą wzrosły także uposażenia radnych. Maksymalna dieta może teraz wynieść 4294,61 zł (wcześniej 2684,13 zł) – w przypadku największych gmin - powyżej 100 tys. mieszkańców oraz sejmików województw. W przypadku gmin o liczbie mieszkańców między 15 i 100 tys., gdzie dieta nie może być wyższa niż 75 proc. maksymalnej kwoty, mowa o 3220,96 zł (wcześniej 2013,10 zł); natomiast w najmniejszych gminach wskaźnik ten wynosi 50 proc., co daje 2147,30 zł (wcześniej 1342,07 zł.)
Inaczej wygląda to w powiatach. W tych powyżej 120 tys. mieszkańców dieta może wynieść 100% maksymalnej stawki, czyli 4294,61. W powiatach między 60 a 120 tys. mieszkańców – 85%, czyli 3650,41 zł, a poniżej 60 tys. mieszkańców – 75%, co daje 3220,95 zł.
O konkretnej wysokości miesięcznego uposażenia decydują sami radni.
Znowelizowane przepisy mają zastosowanie od 1 sierpnia 2021, zatem wszyscy samorządowcy otrzymają wyrównania.
Przypomnijmy, że w województwie pomorskim poza sejmikiem mamy 16 powiatów ziemskich, 4 powiaty grodzkie i 123 gminy (w tym 42 miasta).
Przed i po zmianach - przykładowe zmiany wynagrodzenia samorządowców (kwoty brutto, z dodatkami)
- Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska: z 12 525,94 do 20 041,50 zł
- Jacek Karnowski, prezydent Sopotu: z 10 940 do 19 602 zł
- Mirosław Augustyn, starosta tczewski: z 10 620 do 16 104,00 zł
- Hanna Pruchniewska, burmistrz Pucka: z 10 180 do 19 470 zł
- Arseniusz Finster, burmistrz Chojnic: z 10 620 na 19 995 zł
- Ryszard Szybajło, burmistrz Człuchowa: z 10 180 na 19 470 zł
- Ryszard Sylka, burmistrz Bytowa: z 10 600 na 19 250 zł
- Mieczysław Gołuński, burmistrz Kartuz: z 10 620 zł na 19 900 zł
- Witold Namyślak, burmistrz Lęborka: z 10 620 do 17 980 zł
- Krzysztof Augustyniak, wójt gminy Tczew: z 10 620 do 18 117 zł
Współpraca Piotr Piesik, (OK)
Napisz komentarz
Komentarze