Po obsypanej nagrodami „Małej piętnastce”, spektaklu – według pana scenariusza i w pana reżyserii – opowiadającym o katastrofie na jeziorze Gardno niedaleko Słupska, realizuje pan w słupskim teatrze kolejną opowieść. Tym razem o miłości. Na dodatek z muzyką disco polo w tle.
Z disco polo, choć to piosenki w innych aranżacjach, aktorskie wykonania i aktorska interpretacja, ale stylistyce gatunku zaprzeczać w tej realizacji nie zamierzamy.
PRZECZYTAJ TEŻ: W Nowym Teatrze w Słupsku o tragedii na Jeziorze Gardno
„Lata 90. w nadmorskim kurorcie, gdzie każdy się zakochać musi” – scenariusz napisany specjalnie dla słupskiej sceny.
To pomysł dyrektora teatru Dominika Nowaka. Rozrywkowa propozycja, skierowana zarówno do tych, którzy słuchali kiedyś disco polo, jak i do tych, dla których ten gatunek jest jedynie zjawiskiem kulturowym. Ale muzyka, która króluje w tej opowieści, ma też słupski rodowód. Myślę tu o Disco Hit Festiwalu Kobylnica, jednej z najważniejszych w latach 90. imprez disco polo w Polsce.
Lata 90. to dla pana...?
Świetny czas. Studia, podróże, autostop, tanie bilety dla studentów, pierwsze wyjazdy do Grecji i Hiszpanii. Świat się otworzył, wszystko, co wcześniej było zakazane, nagle stało się dostępne. Ale disco polo nie słuchałem, byłem fanem rocka, metalu. To moje klimaty.
PRZECZYTAJ TEŻ: Pięć premier! Słupski teatr rozpoczął nowy sezon artystyczny
Teatr ogłosił zbiórkę rekwizytów z tamtych lat.
Podobnie jak niedawno do spektaklu „Nasz mały PRL”. I jak wtedy, odzew jest spory. Ludzie zgłaszają się z całej Polski, oferują pocztówki, ubrania, walkmany. Ja niczego takiego nie mam, ale też, przyznaję, nie lubię grzebać w starych szufladach.
Ta opowiedziana przez pana historia miłosna… Kto tu się kocha i w kim?
Trzeba zaznaczyć, że wtedy disco polo to była ważna muzyka dla wielu ludzi. Środowiskom klepiących biedę, ludziom nieszczęśliwym ukazywała lepszy świat, spełnioną miłość. Nie ma tam tekstów poruszających problemy depresji, bezrobocia, nie ma tam smutku ani śmierci. Nic dziwnego, że ludzie znajdowali w tych piosenkach ukojenie.
Jedna z par opowiadanej przez nas historii to zwykły chłopak, rybak, który zakochuje się w studentce wydziału wokalnego. Dwa światy! Ale jak to w piosenkach disco polo bywa, wszystko dobrze się kończy. Nie będziemy tym razem opowiadać w słupskim teatrze o śmierci. Takie zresztą było zamówienie dyrektora. (śmiech)
PRZECZYTAJ TEŻ: „Przywiązane”. Na styku miłości i nienawiści, więź dwóch kobiet
Napisz komentarz
Komentarze