Farmy wiatrowe, farmy fotowoltaiczne, wreszcie elektrownia atomowa w Choczewie... Pomorze jest teraz przedstawiane, jako region będący liderem transformacji energetycznej w Polsce. Pana zdaniem to jest slogan reklamowy, czy rzeczywiście możemy stać się takim liderem?
Zdecydowanie to nie slogan reklamowy. A liderem nie tyle możemy się stać, co właśnie się nim stajemy. To się już dzieje. Proszę zwrócić uwagę nawet na działalność naszego Operatora Systemu Dystrybucyjnego, czyli spółki Energa Operator, i podpisanie umowy na środki z Krajowego Planu Odbudowy. To ponad 7,5 mld złotych – z 40 mld, które planujemy wydać do 2035 roku na samą infrastrukturę sieciową. A infrastruktura ma być gotowa właśnie po to, żeby ta transformacja energetyczna była możliwa do przeprowadzenia w województwie pomorskim i w ogóle na północy Polski.
Można powiedzieć, że jesteśmy świadkami wręcz odwrócenia dotychczasowej geografii energetycznej naszego kraju. Do tej pory na północy, byliśmy bardziej konsumentami energii, którą produkowano na mocno uprzemysłowionych terenach południowej Polski. Jak ta dokonująca się obecnie zmiana wpłynie na krajobraz i na infrastrukturę?
Słusznie pan zauważył, że historycznie sercem energetyki było południe: Górny Śląsk i Dolny Śląsk. Teraz środek ciężkości przenosi się na północ i to tu będzie, może nie serce, ale zielone płuca naszej energetyki. Skoro mamy tu Morze Bałtyckie, po prostu musimy wykorzystać ten atut do rozwoju energetyki wiatrowej i produkcji energii z morskich farm wiatrowych. Moce już projektowane są imponujące, a potencjał jest ogromny. To nie tylko zmiana lokalizacji. Mówimy o zupełnie innej formule korzystania z energii elektrycznej, o innej generacji, o niskoemisyjnych albo zeroemisyjnych jednostkach wytwórczych, które wypierają wysokoemisyjne jednostki. To jest zmiana myślenia o energii elektrycznej, jej produkcji i konsumpcji w ogóle. Także o tym, jak ta energia ma być wykorzystana.
Oczywistym jest, że na północy Polski nie powstanie z dnia na dzień drugi ośrodek przemysłowy, taki jak na Śląsku. Pytanie, czy dublowanie takiego ośrodka byłoby w ogóle potrzebne? Moim zdaniem – nie. Dzisiaj żyjemy w takich czasach, że popyt na energię elektryczną może być wykorzystany w zupełnie inny sposób. Mówię tutaj o data centers, czyli centrach gromadzenia i przetwarzania danych, których budową zainteresowana jest tzw. Wielka Piątka Big Techów – GAMAM [od nazw poszczególnych grup: Google, Amazon, Meta, Apple i Microsoft].
Mówię też o różnych formułach wykorzystywania zielonej energii oraz rozwijaniu magazynów energii, maksymalizowania wykorzystania potencjału z tych magazynów, także jako jednostek bilansujących zmienną produkcję energii z OZE. A dodatkowo takich, które przy ich odpowiednim sparametryzowaniu, będą mogły również uczestniczyć w rynku mocy lub też następcy tego systemu pomocowego, gdyż w tym roku zostanie przeprowadzona ostatnia aukcja główna rynku mocy.

Nie wszyscy jednak podzielają ten transformacyjny entuzjazm. Nie brak głosów krytycznych, że zielona transformacja, to fanaberia, która postawi na głowie nasz sektor energetyczny i przyniesie więcej strat, niż zysków, bo przecież, jak świat światem, Polska węglem stała.
Uspokajając sceptyków transformacji energetycznej i dekarbonizacji systemu elektroenergetycznego czy ciepłowniczego, proponowałbym odwrócenie tej narracji. Faktycznie, do tej pory w sprawie zmiany technologii zdawało się dominować myślenie, powiedziałbym, rewolucyjne. Ja podchodzę do tego w sposób bardzo ewolucyjny, wiedząc, że nie jesteśmy w stanie – zarówno Polska, jak i cała Unia – z dnia na dzień wyłączyć tych w pełni prognozowalnych źródeł wytwórczych i zastąpić ich „czystą, zieloną” energią.
Natomiast na pewno trzeba iść w kierunku zbilansowania i zdywersyfikowania systemu energetycznego. Tak, żebyśmy nie byli zależni od jednej formuły źródeł wytwórczych, ale mieli w swoim portfelu bardzo szerokie możliwości produkowania i dystrybuowania energii elektrycznej, by uodpornić się na czynniki geopolityczne i makroekonomiczne.
A co z argumentem, że ta transformacja, w takim kształcie, w jakim się dokonuje, służy głównie zagranicznym producentom i dostawcom tych nowoczesnych systemów, które wprowadzamy. Niedawno jeden z kandydatów w wyborach prezydenckich mówił, że niszczymy nasz piękny polski krajobraz wiatrakami, za które słono płacimy Niemcom.
Nie chciałbym się odnosić bezpośrednio do słów jakie padają w kampanii wyborczej, natomiast ja staram się podchodzić do wszystkiego zdroworozsądkowo. Jeżeli w danej chwili nie mamy jakichś kompetencji, to ja, jako kierujący Grupą Energa, robię wszystko, żeby te kompetencje jak najszybciej pozyskać. Trzeba uczyć się, chłonąć i wykorzystać to w odpowiedni sposób, by w przyszłości stać się konkurencją dla tych podmiotów, w stosunku do których jesteśmy obecnie klientami. A nawiązując do przykładu z elektrowniami wiatrowymi: w Polsce funkcjonuje niejedna firma, która potrafi się tym bardzo dobrze zajmować i myślę, że w bliskiej przyszłości ten local content zostanie wykorzystany.
Zostawmy w takim razie dużą politykę. A jak pan widzi rolę samorządów w transformacji i bezpieczeństwie energetycznym?
Jestem zwolennikiem oddolnych inicjatyw. Uważam, że to jest coś, co powinno przyświecać budowaniu każdego biznesu. Jeżeli mówimy o czymś, co ma skutkować zmianami w życiu, to musimy się o to zapytać tych, którzy są tu i teraz, w tym miejscu. A więc w tym wypadku samorządów. Nie wyobrażam sobie, by dekarbonizacja mogła zostać skutecznie przeprowadzona bez ich zaangażowania się. Mówię tutaj o takich działaniach, jak budowanie wspólnot energetycznych takich jak klastry energetyczne, spółdzielnie energetyczne, czy nawet bardziej luźne inicjatywy, które pozwalają zmienić, np., lokalny system ciepłowniczy.
Na naszym przykładzie mogę pokazać jak Energa Oświetlenie wspomaga jednostki samorządu terytorialnego przy wymianie oświetlenia na energooszczędne. W zeszłym roku było to ponad 36 tys. opraw oświetleniowych w 68 samorządach. To są gigantyczne liczby, dzięki którym w skali roku mamy zmniejszenie szacowanego zużycia na poziomie ponad 12 gigawatogodzin. A jednocześnie pozwoliło to zredukować emisję dwutlenku węgla o około 7000 ton rocznie.
Takimi, wydawać by się mogło, małymi inicjatywami, można przeprowadzać skutecznie transformację energetyczną, nawet nie nazywając jej w taki sposób, tylko po prostu robiąc to, co jest uzasadnione ekonomicznie. To są wszystko czynniki, które oddolnie, tu i teraz, wpływają na zwiększenie efektywności energetycznej, co przekłada się na zmniejszenie zużycia energii elektrycznej. Tak więc, według mnie, bez samorządów nic się tutaj nie może zadziać.
Mówił pan o korzyściach z transformacji z punktu widzenia potencjalnych zagranicznych inwestorów. A jak to wygląda z punktu widzenia gospodarstw domowych? Jakich zmian dotyczących ceny zarówno prądu jak i ciepła, możemy się spodziewać?
Żeby doprowadzić do optymalnej ceny końcowej, musimy przeprowadzić szereg inwestycji, które pozwolą w sposób odpowiedni absorbować energię generowaną czy z offshore, czy z innych źródeł OZE. Dlatego właśnie wspomniałem na wstępie o tych środkach i nakładach inwestycyjnych w wysokości blisko 40 mld do 2035 roku i uzyskaniu refinansowania z KPO w wysokości ponad 7,5 miliarda, czyli blisko 20 proc. tej kwoty. To nie jest bowiem tak, że my możemy realizować inwestycje infrastrukturalne, że tak powiem, w starym rozumieniu, sprowadzających się do „prostej” budowy sieci albo jej modernizacji. Gros tych środków zostanie przeznaczone na implementację rozwiązań w standardzie smart grid, skoordynowanie szeregu działań ze sprzedawcami energii, z innymi operatorami systemów dystrybucyjnych, tak, żeby końcowy odbiorca miał możliwość korzystania – przy zastosowaniu, np., taryf dynamicznych – z energii elektrycznej wtedy, kiedy ona jest w optymalnej cenie.
Cały system docelowo ma zostać tak zbudowany i zaprojektowany, żeby to sztuczna inteligencja „rekomendowała”, kiedy i w jaki sposób korzystać z energii elektrycznej. Mówię tu nie tylko o odbiorcy końcowym, takim jak pan czy ja. Warto podkreślić, że dotyczyć to będzie również małych, średnich i dużych przedsiębiorstw, które będą mogły zaprojektować cały swój cykl produkcyjny czy usługowy pod kątem najefektywniejszego wykorzystania energii elektrycznej.
Te przykłady z data centers, o których mówiłem – to będą duże kontrakty, które pokażą, jaki biznes można ściągnąć do naszego regionu, zapewniając właśnie energię elektryczną wraz z gwarancją pochodzenia tej energii jako neutralnej klimatycznie. Natomiast zdecydowana większość czynności związanych z transformacją i z wydatkowaniem środków na sieci dystrybucyjne oraz inne rozwiązania, to są czynności podejmowane dla nas, jako konsumentów, żeby zabezpieczyć pewne i stabilne dostawy energii elektrycznej w przystępnych cenach.
Nie jestem w stanie teraz powiedzieć panu kiedy ta atrakcyjna, z punktu widzenia odbiorcy końcowego, energia elektryczna się pojawi, bo do tego jest konieczne przeprowadzenie szeregu działań inwestycyjnych przez praktycznie wszystkich uczestników systemu elektroenergetycznego. Na razie żadna farma wiatrowa na Bałtyku nie została jeszcze uruchomiona. Dopiero gdy te elementy wytwórcze zostaną połączone, będzie można mówić, czym to ostatecznie poskutkuje. Natomiast podstawowa idea jest taka, żeby wszystkie nakłady inwestycyjne, które ponosimy obecnie, docelowo przełożyły się na korzyści dla konsumentów, by zapewnić im dostawy bezpiecznej, pewnej i optymalnej kosztowo energii elektrycznej i termicznej.
Czy do wyobrażenia jest sytuacja, że w Polsce dojdzie do, mówiąc kolokwialnie, przestawienia wajchy i zaczniemy się wycofywać z zielonej transformacji?
Nie wyobrażam sobie żeby te gigantyczne nakłady finansowe, które już zostały poczynione i dalej są czynione, miały zostać zaprzepaszczone. Byłoby to kompletnie nieekonomicznie, nie wpłynęłoby na poprawę efektywności kosztowej energii elektrycznej. Jeżeli wydajemy dziesiątki, a nawet, docelowo, setki miliardów złotych na te nowe źródła wytwórcze, to „przestawienie wajchy”, jak pan mówi, spowodowałoby, że te środki poszłyby na marne.
A dodatkowo zaprzepaścilibyśmy te atuty, o których mówiłem wcześniej, czyli zbudowanie odpowiednio zbilansowanego i zdywersyfikowanego systemu elektroenergetycznego. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś, kto miałby świadomie podejmować decyzje w zakresie systemu bezpieczeństwa energetycznego, mógł doprowadzić do takiej drastycznej zmiany narracji w tym zakresie.
Napisz komentarz
Komentarze