Przede wszystkim udało się w tym roku zorganizować festiwal filmowy na żywo z widzami, a tylko częściowo online. W festiwalu tym uczestniczyło około 42 tysiące osób. To nie jest rekord, bo kiedyś przyjeżdżało na festiwal o wiele więcej gości. Ale mieliśmy 100 tysięcy widzów, uczestniczących w festiwalu online. I to jest nasz absolutny rekord. Widzowie skorzystali z naszej oferty i obejrzeli filmy krótkometrażowe, spotkania z twórcami, panele dyskusyjne itd.
Usłyszeliśmy wiele pochlebnych opinii na temat programu festiwalu. Uznano go za ciekawy. Przede wszystkim podkreślano dużą różnorodność tematyczną filmów konkursowych, od historii najnowszej po tematy współczesne. Powstały naprawdę dobre filmy, co nas ogromnie cieszy, ponieważ gdyński festiwal jest takim zwierciadłem, w którym odbija się sytuacja polskiej kinematografii. W tym roku zgłoszono do konkursu głównego 43 fabuły więc nie polegliśmy jako branża, ale czuwamy. Kino nie upadło, jednak zostało dość mocno uszkodzone, bo konkurencja platform cyfrowych jest coraz silniejsza, które - co mnie zresztą zaciekawia – same wchodzą coraz szerzej w produkcję filmową. Mówię o tych dużych platformach, działających na rynku polskim, które wchodzą także w dystrybucję filmową, czyli zakładają, że jednak kino się odbuduje.
O ile do teatrów ludzie wrócili gremialnie, to do kin niezupełnie. Do grudnia w polskich kinach pojawiły się w tym roku 22 miliony widzów, ale pamiętajmy, że w rekordowym 2019 roku kina odwiedziło 62 miliony widzów.
Przetrwaliśmy dzięki różnym funduszom, które wsparły kino w GCF, które byłoby deficytowe z powodu małej liczby widzów w czasie pandemii. Korzystając ze wsparcia różnych instytucji, głównie budżetowych, wyposażyliśmy się w profesjonalne studio telewizyjno-filmowe. Dzięki temu będziemy mogli, oprócz własnych programów, realizować produkcje na zlecenie zewnętrznych przedmiotów.
Leszek Kopeć – prezes Pomorskiej Fundacji Filmowej i dyrektor Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Napisz komentarz
Komentarze