Żeby robić coś takiego, co Ty robisz, trzeba mieć w sobie pasję kibica i historyka jednocześnie.
Gdybym był dobry z historii, poszedłbym na archeologię – o czym zawsze marzyłem – jednak w młodości nie pociągało mnie czytanie, więc odpuściłem ten kierunek studiów. Moją pasją były matematyka, liczby. Jestem człowiekiem systematycznym, przez lata pociągały mnie różne pasje kolekcjonerskie, jak filatelistyka, czy numizmatyka.
Swoją pasję przełożyłem również na Lechię. Już w latach 90-tych miałem spore kolekcje materiałów, takich jak bilety, prasa kibicowska, zdjęcia. Gdy weszła era Internetu, postanowiłem to zdigitalizować i zaprezentować online. Idealnie moje zainteresowanie pasowało do powstałej w 2003 roku nowej multimedialnej strony o Lechii Gdańsk, gdzie od tamtego momentu mogę prezentować moje liczne zbiory.
Z Twojej systematyczności korzysta Lechia, a właściwie jej kibice. Zgadza się?
To już trwa ponad 30 lat. Wszystko zaczęło się od kibicowania piłkarskiej drużynie Lechii, która właśnie (rok 1988) spadła z Ekstraklasy. Poziom sportowy był średni, wiele osób, w tym mnie, na Lechię przyciągała jednak atmosfera wokół meczów. Klimat na stadionie przy ul. Traugutta był wyjątkowy. To mnie urzekło. Z czasem człowiek się uzależnił. Wielu moich znajomych odwróciło się od Lechii, kiedy ta praktycznie upadła i musiała być budowana od A-klasy. Ja byłem przy niej nieprzerwanie – od początku swojej biało-zielonej pasji.
Od 2003 roku działam na stronie Lechia.net, gdzie staram się dzielić swoją pasją z innymi kibicami. Kolega Vito z emigracji zasponsorował mi wówczas aparat cyfrowy, dzięki czemu zacząłem uwieczniać mecze Lechii, szczególnie atmosferę na trybunach. Założyciele nowo powstałej strony Lechia.net zaprosili mnie do współpracy. Dzięki temu zyskałem miejsce, gdzie mogłem zaprezentować swoje kolekcje kibicowskie. Przez te wszystkie lata internetowe zbiory pamiątek gromadzone na stronie były i nadal są wzbogacane przez materiały innych kolekcjonerów.
Z czasem „dorosłem” do potrzeby uporządkowania piłkarskiej historii Lechii Gdańsk, co czynię mniej więcej od roku 2008. Klub nie doczekał się jeszcze monografii, nie ma też nigdzie w Internecie danych o historycznych meczach piłkarskiej drużyny. Postanowiłem się z tym zmierzyć i, w oparciu o wszelkie możliwe materiały pozyskane od innych kibiców, sezon po sezonie, mecz po meczu zacząłem wprowadzać na stronę dane dotyczące występów Lechii od 1945 roku. Samo wstępne uporządkowanie tematu i wprowadzenie danych (mecze, składy, zawodnicy) na stronę zajęło nam 5 lat! Później przyszła pora na weryfikację danych i uzupełnianie braków. To żmudna praca, polegająca na docieraniu do bliskich i przyjaciół dawnych piłkarzy, trenerów, działaczy. Prawie jak układanie wielkich puzzli, których jest kilka tysięcy, a obraz bardzo powoli, cząstka po cząstce, nabiera kształtów. W klubie nie prowadzono nigdy dokumentacji, trzeba było się zatem opierać głównie o materiały prasowe. Zebrałem już i zaprezentowałem na stronie prawie 12 tysięcy wycinków prasowych.
Rok po roku, od 1945, staram się obecnie uzupełniać braki, opierając się o liczne źródła. W swojej „misji” dotarłem zaledwie do początku lat 60-tych. Patrząc, jak jest to czasochłonne, myślę, że przede mną jeszcze jakieś… dziesięć lat pracy, by przebadać wszystkie sezony. Pociesza mnie fakt, że im dłużej w tym siedzę, tym większe wzbudzam zaufanie innych badaczy historii polskiej piłki nożnej, którzy mi bardzo pomagają.
Czy oprócz Ciebie, jest jeszcze ktoś, kto się tym zajmuje?
Oczywiście. Mam kontakt z innymi badaczami historii Lechii Gdańsk, ale także ze statystykami z całej Polski. Facebook decydowanie ułatwia nawiązywanie takich kontaktów. Istnieją grupy, wokół których skupiają się inni badacze historii z kraju. Część z tych osób to wydawcy poważnych publikacji historycznych, ich wiedza jest dla mnie bezcenna. Korzystając zatem z okazji, muszę wspomnieć o wielkiej pomocy takich osób, jak: Krzysztof Juras, Andrzej Skałczyński czy Damian Bocheński z Gdańska. Bardzo pomocny jest również Andrzej Potocki, to prawdziwa skarbnica wiedzy. Oczywiście nie mogę pominąć Piotra Chomickiego z Gdyni, od którego książek wszystko się praktycznie zaczęło. To on jako chyba pierwszy postanowił usystematyzować powojenne dzieje piłki nożnej na Wybrzeżu.
W badaniach opieram się głównie na danych prasowych, ale one są często niekompletne. Zdarza się, że ktoś mówi, że zagrał więcej meczów niż jest napisane na stronie. Pytam wtedy: Skąd to wziąć? Czy jest to gdzieś udokumentowane? Mało kto prowadził zapiski. Niemniej, do grona tych nielicznych mogę śmiało zaliczyć profesora Marka Hartmana, byłego piłkarza Lechii, który, jak się potem okazało, był dyrektorem mojej średniej szkoły i wykładał na uczelni, na której i ja studiowałem. Wierzę, że z czasem dotrę do podobnych „rarytasów” od innych piłkarzy.
Może nasza rozmowa przyczyni się do tego, że ktoś odszuka na strychu czy pawlaczu swoje zapiski, kroniki, pamiątki?
Bardzo na to liczę. Obecnie próbuję nawiązywać kontakt z rodzinami czy zawodnikami przez media społecznościowe, ale nie wszystko da się załatwić przez Internet. Jest spore grono osób, szczególnie starsze pokolenia, które nie są obecne np. na Facebooku. Dla starszych kibiców gazeta ciągle ma znaczenie podstawowe, jeśli chodzi o informację. Liczę więc, że nasza rozmowa dotrze do tych, którzy nie wiedzą, nad czym pracuję, ale i do tych, którzy nie zdają sobie sprawy, jak bardzo ich wiedza jest mi przydatna. Cieszy mnie, że sporo osób, poprzez kontakt nawiązany w Internecie, pomaga uzupełnić dane biograficzne. Same mecze i składy to jedno, ale moim celem jest również uzupełnienie danych biograficznych. Zdjęcia profilowe, daty i miejsca urodzenia, przebieg kariery sportowej, a czasem, niestety, również daty i miejsca pochówku – to dane, które staram się zebrać i zaprezentować online na Lechia.net.
Czego zatem najbardziej teraz potrzeba?
Z jednej strony, bardzo zależy mi na kontakcie z osobami, które w Lechii kiedyś grały, pracowały lub kibicowały naszej drużynie. Ich wiedza, ale również materiały, notatki czy zdjęcia mogą pomóc wymazać „białe plamy” w historii klubu. Niedawno udało mi się skontaktować z kibicem Lechii panem Jerzym Czarnieckim, który zbierał wycinki prasowe dotyczące tej drużyny od połowy lat 50-tych. Jestem obecnie w posiadaniu jego zeszytu, który, z uwagi na wartość historyczną, będę chciał przekazać do Muzeum Lechii Gdańsk. Właśnie takie kontakty są bardzo cenne. Może dzięki mojemu zaangażowaniu uda się za jakiś czas wydać monografię Lechii?
Ważne jest, by informacja o tym, co tworzę, dotarła do piłkarzy, trenerów i kibiców. Szczególnie, że brakuje wielu danych o trzecioligowej Lechii z lat 1967-1972. Byłoby świetnie, gdyby zgłosili się ludzie, którzy byli wówczas blisko klubu.
Bardziej doświadczeni badacze historii wmawiają mi, że więcej danych nie zdobędę. Ja jednak wierzę, że tak nie jest i dzięki swojemu zaangażowaniu uzupełnię wiele brakujących puzzli w tej układance.
Z drugiej strony, praca, z którą się zmierzam, jest bardzo kosztowna. Często pozyskiwanie materiałów wiąże się ze sporym wydatkiem finansowym – ponoszę go osobiście. Nie ukrywam więc, że wsparcie finansowe, czy to przez sponsoring, czy poprzez reklamę na stronie Lechia.net, byłoby bardzo cenne.
Dariusz Boczek o sobie
Kocham Gdańsk i Lechię. Od wielu lat interesuję się i badam historię miasta, w którym żyję, oraz klubu, któremu kibicuję. Na pewno duży wpływ na moje zainteresowania wywarły albumy „Był sobie Gdańsk”, które dogłębnie analizowałem – zdjęcie po zdjęciu. Moją pasją jest również fotografia, co doskonale połączyłem, uwieczniając ślady historii (głównie przedwojenne napisy), ale również dokumentując zmiany zachodzące w Gdańsku, jak i wszelkie wydarzenia związane z Lechią. Jestem szczęśliwy, gdyż mogę realizować się poprzez obie pasje, a przy okazji liczę, że dzięki moim fotografiom gdańskich ciekawostek oraz zebranym danym historycznym dotyczącym Lechii Gdańsk informacje te przetrwają dla następnych pokoleń.
Napisz komentarz
Komentarze