Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Jeśli nie dokona się w nas zmiana myślenia, to ten szpagat będzie nie do ustania. Wyłożymy się

Kapitał społeczny jest budowany właśnie wokół biblioteki. Jak jest ona ważna, widać zwłaszcza wtedy, gdy próbuje się ją przenieść, a nie daj Boże zlikwidować – mówi Jarosław Zalesiński, dyrektor Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku.
 Nowa biblioteka w Wiślinie na Żuławach to z pewnością wizytówka Pomorza
 Nowa biblioteka w Wiślinie na Żuławach to z pewnością wizytówka Pomorza

Autor: Mateusz Włoch

W ogólnopolskich statystykach czytelnictwa „bibliotecznego” województwo pomorskie zajmuje od jakiegoś czasu ostatnie miejsce w kraju. Trudno uwierzyć.

Trudno w to uwierzyć, bo na ogół patrzymy tylko na Gdańsk czy Trójmiasto. Tu, rzeczywiście, nie jest źle. W minionym roku, co mnie mile zaskoczyło, we wszystkich gdańskich bibliotekach wypożyczonych książek było o ¼ więcej niż w roku poprzednim, zarejestrowaliśmy blisko 10 tys. nowych czytelników. Niestety, w województwie tak wesoło nie jest.

Jeśli przełożyć liczbę mieszkańców na liczbę bibliotek, to Pomorskie zajmuje… ostatnie miejsce w kraju. Policzmy księgozbiory, czyli liczbę książek na tysiąc mieszkańców – zajmujemy które? By nie krakać za głośno, nie powiem, że miejsce ostatnie, tylko, że szesnaste w Polsce.

Dołóżmy jeszcze liczbę czytelników przypadających na jeden etat bibliotekarski.

Które miejsce?

Tu jest trochę lepiej: przedostatnie w kraju. Wiele osób ze zdziwieniem reaguje na te przygnębiające i wstydliwe statystyki dla Pomorza. Niestety, tak się sprawy mają. W badaniach kondycji bibliotek na Pomorzu, przeprowadzonych w minionym roku na zlecenie urzędu marszałkowskiego przez Bibliotekę Wojewódzką oraz Instytut Kaszubski, na pytanie, czy biblioteki należy wspierać, jak można się domyślać, znakomita większość uczestniczących w badaniu urzędników samorządowych odpowiadała: oczywiście! Ale gdy tych samych urzędników zapytano, czy spodziewają się, że ich samorządy będą w większym stopniu wspierać biblioteki, mniej więcej tyle samo osób odpowiedziało: niekoniecznie.

Wniosek?

Wniosek podsuwa sama rzeczywistość. Po 1989 roku, czyli za demokracji, na Pomorzu zniknęło 20 proc. bibliotek – choć oczywiście trzeba dodać, że w całym kraju jest ich, generalnie, coraz mniej.

Jedna pocieszająca wiadomość jest taka: na Pomorzu dobijamy do średniej krajowej w statystykach liczby czytelników na 1000 mieszkańców województwa. Ludzie jednak coś tam czytają, a bibliotekarze stają na głowie, by przyciągnąć czytelników. I odnoszą sukcesy, pomimo takiej, a nie innej polityki władz samorządowych różnego szczebla wobec bibliotek.

Coś by trzeba było zacząć z tym robić. Badania, które przeprowadziliśmy i ogłosiliśmy podczas niedawnej konferencji „Biblioteki, bibliotekarze i czytelnictwo w województwie pomorskim – podsumowanie czytelnictwa za rok 2022”, to pierwsza taka próba zmierzenia się z problemem. Bo żeby z nim się zmierzyć, trzeba go najpierw zrozumieć. A zatem badania będą kontynuowane. Niebawem socjologowie rozjadą się po województwie i sprawdzą na miejscu, co się tam dzieje.

Z punktu widzenia dyrektora Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej – co się dzieje?

Moim zdaniem, przez ostatnie 30 lat na Pomorzu nie dokonała się zmiana mentalna. Co ciekawe, zaszła ona tam, gdzie niektórzy najmniej by się tego spodziewali. Które regiony mogą pochwalić się największą liczbą bibliotek w przeliczeniu na 1000 mieszkańców? Podkarpacie i Lubelszczyzna. A gdzie zgromadzono najbogatszy księgozbiór? Na Podlasiu... Zatem w regionach, które są społecznym oparciem dla obecnej władzy centralnej, najbardziej wspiera się biblioteki, natomiast Pomorskie, znane w całym kraju jako bastion władzy obecnie minionej, traktuje biblioteki – oględnie mówiąc – po macoszemu.

Wizytówka Pomorza jest też nowa biblioteka w Kwidzynie
Wizytówką Pomorza jest też nowa biblioteka w budynku dworca PKP w Kwidzynie 

Ale chyba nie w całym regionie jest aż tak źle.

Mógłbym wskazać wiele, wiele gmin w Pomorskiem, gdzie w ostatnich latach powstały nowe aktywne biblioteki. Jednak to raczej na południu Polski niemal co gmina, to nowa, okazała placówka! Nawet w miejscowościach „daleko od szosy” wybudowano prawdziwie ikoniczne realizacje! Dlaczego w Pomorskiem nie ma ich tylu? Bo, powtórzę raz jeszcze, nie dokonała się u nas zmiana w sposobie myślenia o bibliotekach jako instytucji kultury istotnej dla mieszkańców. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że drogi i wodociągi są ważne, ale czy nie nastał już czas, by odpowiedzieć na inne potrzeby? Takie, które biblioteka, zwłaszcza w małej społeczności, wypełnia jak żadna inna instytucja?

PRZECZYTAJ TEŻ: Biblioteka na Przeróbce zostaje. Radni z PiS nadal mają wątpliwości

Na południu wójt, który zafunduje mieszkańcom bibliotekę jako atrakcyjne miejsce spotkań, wydarzeń – natychmiast zyskuje poparcie, przychylność ludzi. Nie mogę pojąć, dlaczego wójtowie na Pomorzu nie dość powszechnie zrozumieli, że przecież w ich interesie leży odpowiedź na tego rodzaju potrzeby. Że to, nawet wizerunkowo, zwyczajnie się opłaca! Że to tworzy społeczny kapitał. Że ludzie, dzięki takiej polityce władzy, otrzymują rzecz nie do przecenienia w budowaniu lokalnej tożsamości – poczucie bycia dumnym z miejsca, w którym się żyje.

Ale jak to się ma do czytelnictwa? Więcej czytamy, bo mamy atrakcyjną bibliotekę? W to też trudno uwierzyć.

Biblioteka to suma trzech składowych. Infrastruktura jest tylko jedną z nich. Druga to ludzie, którzy w bibliotece pracują. Od nich zależy bardzo dużo. Ale by przyciągnąć do pracy w bibliotece prawdziwych menadżerów kultury, potrzebne są odpowiednie zarobki. I trzecia sprawa – księgozbiór. Można stworzyć atrakcyjne mury, nie inwestując ani w zespół, ani w książki, tylko że rezultatów to nie przyniesie.

Biblioteka jest tym socjologicznym trzecim – po domu i pracy – miejscem, jak to definiował Ray Oldenburg. Przestrzenią, która służy zaspokojeniu przeróżnych potrzeb, także, a może przede wszystkim, kontaktu z drugim człowiekiem.

Kapitał społeczny jest budowany właśnie wokół biblioteki. Jak jest ważna, widać zwłaszcza wtedy, gdy próbuje się ją przenieść, a nie daj Boże zlikwidować.

Tak było niedawno na gdańskiej Przeróbce. A tak mieszkańcy Chojnic bronili w minionym roku biblioteki, którą burmistrz chciał zamknąć, szukając oszczędności: „Nasza osiedlowa filia powstała i działa nieprzerwanie w „blaszaku” od 1978 roku. Jest zdobyczą prospołecznego myślenia i idei bliskiego, bezpośredniego i darmowego dostępu do kultury, oświaty, wiedzy, edukacji (...). Jej 44 lata ciągłego istnienia (...) w samym sercu wielkich osiedli uczyniły ją wyjątkową, bo bliską nam, „naszą”, sąsiedzką i po ludzku serdeczną. Tu wypożyczenie książki jest aktem serdecznej wymiany sąsiedzkiej i bibliotecznej, a nie formalną transakcją zwrotu i obiegu czy doświadczeniem alienacji „na telefon””.

Na gdańskiej Przeróbce chcieliśmy bibliotekę przeorganizować, a nie zlikwidować, ale już mniejsza o to. Trzeba odczarować obraz biblioteki jako miejsca, które niewiele znaczy. Biblioteka dziś to nie jest relikt przeszłości.

Biblioteka Narodowa opublikowała właśnie raport o stanie czytelnictwa w Polsce w 2022 roku. Lekturę co najmniej jednej książki w ciągu roku zadeklarowało jedynie 34 proc. respondentów. 

Nie mamy co porównywać się z Czechami, o Skandynawii nie wspomnę.

Może trzeba zacząć od wychowania do czytania w rodzinie? W szkole?

Na to nigdy nie jest za późno. Stąd wszelkie publiczne akcje zachęcające do czytania, na przykład nasza gdańska „TataMiCzyta”, pokazująca ojca rodziny z książką i dzieckiem razem.

Książka daje szansę na oderwanie młodych ludzi od smartfonów. Jest to możliwe! To, jakoby nie można było przekonać młodych ludzi do książki, jest wygodnym mitem, który służy jedynie usprawiedliwieniu naszej inercji. Młodzież przychodzi na spotkania Dyskusyjnego Klubu Książki i odkrywa wartość bezpośredniej rozmowy o sprawach, o których nie ma z kim porozmawiać. Jak jest to ważne, pokazują wyniki innych zatrważających badań, mówiących o tym, jak wielu młodych ludzi zmaga się dzisiaj z depresją. Spotkania z książką i spotkania z innymi wokół książki to też forma terapii.

I nie chodzi o to, by czynność czytania książek stała się powszechna, raczej trudno będzie tego dokonać. Ale nawet ta 1/3 czytających wymaga ochrony, bo jeśli ich utracimy, to statystyki będą jeszcze bardziej kompromitujące.

A zatem, co dalej?

Biblioteka Wojewódzka wiele więcej zrobić już nie może. To wójt czy burmistrz decydują o tym, jak funkcjonuje biblioteka w ich regionie. Nikt nie zastąpi w tym władz samorządowych. Mogę założyć się o każdą kwotę z każdym samorządowcem, że jeśli stworzy w swojej miejscowości ciekawą bibliotekę, to mieszkańcy będą mu za to naprawdę wdzięczni.

Opowiem ciekawą historię. Oto jeden z pomorskich wójtów dostał zaproszenie od kolegi wójta z południa kraju. – Spotkamy się u ciebie w urzędzie? – upewnił się pomorski wójt. – O nie, nie, zapraszam cię do naszej biblioteki – usłyszał w odpowiedzi. Wójt z Pomorza, gdy zobaczył to miejsce, wrócił do siebie i natychmiast zaczął działać podobnie. Dzięki temu mamy dziś na Pomorzu w tej miejscowości świetne centrum kulturalno-społeczne.

PRZECZYTAJ TEŻ: Na placu Kaszubskim powstanie nowa biblioteka. Zaprojektował ją Jan Sikora – twórca Stacji Kultura

Bywa więc pięknie, ale ponuro też bywa. W pomorskiej gminie rekordzistce nawet nie co setny mieszkaniec odwiedza bibliotekę. Moim marzeniem jest, byśmy na Pomorzu mogli się częściej bibliotekami chwalić niż się za nie wstydzić.

Wspomnianą konferencję na temat czytelnictwa na Pomorzu zakończyło wystąpienie bibliotekarza Wojewódzkiej Biblioteki Łukasza Kosika na temat sztucznej inteligencji i możliwości jej wykorzystania w bibliotece.

Ta futurologiczna wizja to przyszłość bibliotek. Dziś bibliotekarze muszą robić szpagat. Jedną nogą stanąć na trendach, czyli nowych technologiach, od których nie uciekniemy. Drugą – stanąć na takiej, a nie innej infrastrukturze, na marnych warunkach finansowych. Jeśli nie dokona się w nas zmiana myślenia – w kółko do tego wracam – to ten szpagat będzie nie do ustania. Wyłożymy się.

Biblioteka na Łowickiej w Gdyni to nowa przestrzeń kultury
Biblioteka przy ul. Łowickiej w Gdyni to nowa przestrzeń kultury


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama