Lechia Gdańsk pożegna Ekstraklasę?
Po porażce 0:1 z, także zagrożoną spadkiem, Jagiellonią w Białymstoku, Lechia Gdańsk jest na przedostatnim miejscu w tabeli. Z PKO Ekstraklasy spadną trzy ostatnie drużyny. Biało-zieloni mają 5 punktów starty do ostatniego, bezpiecznego, miejsca. Wygrywając mecz drużyna zdobywa 3 punkty, remis to tylko 1, porażka 0. Gdyby udało się drużynie hiszpańskiego trenera Davida Badii wygrać wszystko do końca sezonu, miałaby 47 punktów, czyli tyle, ile dziś ma 3. w tabeli Lech Poznań. Zejdźmy jednak na ziemię. Tak grająca Lechia, jak w poniedziałek w Białymstoku, nie wygra pozostałych meczów. Ba, nawet połowa tej puli, czyli 10-11 punktów nie dawałaby gwarancji pozostania w elicie. W ubiegłym sezonie ostatnie bezpieczne miejsce w ekstraklasie zajął Śląsk Wrocław zdobywając na mecie 35 punktów.
Ligowa arytmetyka. Pomoże tylko cud?
Lechię czeka teraz siedem meczów, które mogą zaważyć na najbliższej przyszłości klubu. Terminarz jest trudny, ale patrząc na grę Lechii, cały czas był taki. W sobotę mecz w Gdańsku z Pogonią Szczecin (aktualnie 4 miejsce), tydzień później, także w Gdańsku, pojedynek z Cracovią (9 miejsce), następnie mecz w Częstochowie z Rakowem (lider), potem Lechia gra u siebie z Zagłębiem Lubin (15 pozycja), potem ze Stalą w Mielcu (11), następnie z Legią Warszawa (2) w Gdańsku i na koniec w Gliwicach z Piastem (8).
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Degradacja Lechii Gdańsk jest coraz bliżej
Cztery mecze w Gdańsku, trzy na wyjazdach. Większość spotkań z drużynami grającymi albo o tytuł, europejskie puchary lub - tak jak Lechia - o utrzymanie. Motywacja tych rywali będzie ogromna. A z tym w Lechii jest problem, bo jeśli gdańska drużyna jest zmotywowana, to po jej grze tego absolutnie nie widać. Bez kolosalnej ambicji, bez zademonstrowania pełni swoich możliwości i odrobiny szczęścia walka o byt zakończy się porażką.
Spadek oznacza milionowe straty
Co to oznacza w przypadku Lechii? Najmniejszym wymiarem kary może być degradacja do I ligi. To wymiar sportowy, ale on zawsze łączy się z tym ekonomicznym. Według obliczeń wynikających z wypowiedzi medialnych Adama Mandziary, byłego prezesa i przewodniczącego rady nadzorczej Lechii, a dziś współwłaściciela spółki Advancesport AG, do której klub należy, Lechia na spadku straci ponad 20 milionów złotych. Na tę kwotę składają się przede wszystkim środki od sponsora ekstraklasy banku PKO BP, praw telewizyjnych od Canal+ oraz części pieniądzy, których Lechia nie dostanie od miasta Gdańsk w ramach umowy promocyjnej.
Brak transparentnej polityki Lechii od lat jest problemem, a teraz urasta on do gigantycznych rozmiarów. Między innymi dlatego przycichła sprawa ewentualnego kupna gdańskiego klubu. Wiele wskazuje na to, że potencjalnych kupców brak.
To byłaby ponad połowa obecnego budżetu Lechii, ale chyba tylko Adam Mandziara wie, jaka jest naprawdę finansowa sytuacja klubu. Brak transparentnej polityki Lechii od lat jest problemem, a teraz urasta on do gigantycznych rozmiarów. Między innymi dlatego przycichła sprawa ewentualnego kupna gdańskiego klubu. Wiele wskazuje na to, że potencjalnych kupców brak. Miasto także nie ma ochoty na wejście w struktury właścicielskie. O tym, że za mniejsze pieniądze można z powodzeniem grać w ekstraklasie dowodzi przykład Warty Poznań, która świetnie sobie radzi, mając tylko 8-milionowy budżet. W Warcie pieniądze są wydawane rozsądnie.
W przypadku degradacji Lechii, może ona stracić także innych sponsorów. Relacje między nimi a klubem mogłaby zmienić chyba tylko zmiana właściciela. Ogromna ilość niewiadomych w Lechii skłania do przypuszczeń, że na spadku do I ligi może się nie skończyć. W tej sytuacji Lechia po 15 latach gry w ekstraklasie może wylądować nawet w IV lidze. Była w niej 20 lat temu, ale wtedy był to tylko przystanek na drodze do ekstraklasy.
Napisz komentarz
Komentarze