Początek meczu jednak nie zapowiadał szczęśliwego końca. Na boisko wyszły bowiem dwie najsłabsze drużyny w tabeli i to – niestety – było widać. Co gorsza, w przypadku Lechii, kibice nie zobaczyli drużyny, która „gryzie trawę” i walczy o każdy metr boiska. Pojedyncze zrywy nie zmieniły kiepskiego obrazu gry biało-zielonych. Brakowało tempa, ostatniego, wykańczającego akcje podania i strzałów na bramkę. Bez tego trudno było myśleć o punktach.
Na początku drugiej połowy Rafał Pietrzak celnie dośrodkował piłkę na głowę Łukasza Zwolińskiego, a ten spokojnie umieścił futbolówkę w bramce gości. To była ósma bramka „Zwolaka”, zawodnika, który jako jedyny strzelał do tej pory bramki dla Lechii w 2023 roku.
Z czasem to Miedź przejęła inicjatywę, robiąc co chciała przed polem karnym Lechii i tylko brak skuteczności spowodował, że Duszan Kuciak nie musiał wyjmować piłki z siatki. Mądre decyzje trenera Marcina Kaczmarka koncentrujące grę Lechii na środku pola pozwoliły jej na skuteczne kontrataki. Najpierw Ilkay Durmus efektownym strzałem pokonał bramkarza Miedzi. Później w polu karnym został sfaulowany Jakub Bartkowski i sędzia Krzysztof Jakubik po konsultacji z VAR-em podyktował rzut karny dla Lechii, który na gola zamienił Zwoliński. Dzieło dokończył Flavio Paixao, który w doliczonym czasie po raz czwarty wbił piłkę do bramki gości. Lechia w drugiej połowie, poza 10-minutowa „drzemką” była zespołem zdecydowanie lepszym i wygrała zasłużenie.
Ta bardzo ważna wygrana Lechii. Dająca jej nie tylko trzy punkty w tabeli, ale także budująca morale drużyny na kolejne ważne mecze. Lechii do rozegrania zostało ich jeszcze dziesięć.
Lechia Gdańsk – Miedź Legnica 4:0 (0:0)
Bramki: Łukasz Zwoliński (48, 88 karny), Ilkay Durmus (75), Flavio Paixao (90+4).
Napisz komentarz
Komentarze