„Owcagate” ciąg dalszy. Miasto cofnie dyscyplinarkę Michałowi Szymańskiemu, byłemu wicedyrektorowi GZDiZ
Jak pierwszy poinformował portal trojmiasto.pl, gdańscy urzędnicy będą wycofywać się z dyscyplinarnego zwolnienia byłego wicedyrektora Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni Michała Szymańskiego oraz wręczą mu „normalne” zwolnienie z pracy. Według portalu, ma się tak stać w wyniku mediacji, do której doszło po odwołaniu samego Szymańskiego do sądu pracy. Były wicedyrektor ma też otrzymać równowartość trzymiesięcznej pensji.
Jak dowiadujemy się w gdańskim urzędzie, w procesie mediacji pracodawca, czyli GZDiZ, nie wycofał się z dotychczasowych zastrzeżeń wobec byłego już wicedyrektora, a prowadzona mediacja dotyczyła wyłącznie trybu rozwiązania stosunku pracy i wynikających z niego rozliczeń z byłym pracownikiem.
PRZECZYTAJ TEŻ: Lecą głowy w GZDiZ! Wicedyrektor z dyscyplinarką
Przypomnijmy, wicedyrektor Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni Michał Szymański oraz kierownik Działu Zieleni Janusz Witkowicz zostali dyscyplinarnie zwolnieni z zajmowanych stanowisk w wyniku kontroli Biura Audytu i Kontroli gdańskiego urzędu, przeprowadzonej w GZDiZ po ujawnieniu nieprawidłowości przy wyborze operatora projektu „Opływ na Wypasie”. Kontrola w miejskiej jednostce obejmowała lata 2019-2022. Wyrywkowo sprawdzono 25 postępowań przetargowych poniżej ustawowego progu 130 tys. zł. Główne zarzuty wobec wicedyrektora Michała Szymańskiego dotyczyły braku należytego nadzoru nad postępowaniami, które były realizowane w GZDiZ.
Czarę goryczy w przypadku Szymańskiego i Witkowicza przelała właśnie wspomniana afera związana z projektem „Opływ na Wypasie”, a więc „owcagate”. Padły w tym przypadku wręcz zarzuty o „ustawienie” całej procedury.
PRZECZYTAJ TEŻ: Skrócony wypas. Słynne już owce opuściły Gdańsk
Domagamy się od władz miasta transparentności i ujawnienia osób, które nadal pełnią swoje funkcje, a powinny być zawieszone lub zwolnione. Osoby na eksponowanych stanowiskach muszą budzić zaufanie społeczne.
Przemysław Majewski / radny PiS w Gdańsku
Po „owcagate” zwolnienia Szymańskiego oraz Witkowicza we wrześniu ubiegłego roku domagali się również – także po analizie innych zamówień publicznych, rozstrzygniętych w GZDiZ w latach 2018-2021 – radni Przemysław Majewski oraz Andrzej Skiba, których zdaniem, zwolnieni już z pracy urzędnicy przez wiele lat tolerowali nieprawidłowości w GZDiZ.
W Gdańsku pracują urzędnicy po wyrokach? – pytają posłowie PiS. Miasto odpowiada
Po opublikowaniu artykułu o wynikach mediacji ci sami radni z klubu Prawa i Sprawiedliwości w gdańskiej radzie miasta Przemysław Majewski i Andrzej Skiba zwołali w środę, 1 marca konferencję prasową, w której uczestniczył także poseł Kacper Płażyński. Jak zapowiedzieli, będą domagać się od władz miasta, w tym prezydent Aleksandry Dulkiewicz, informacji, czy w urzędzie miasta, miejskich jednostkach i spółkach pracują osoby z zarzutami karnymi, prokuratorskimi bądź też z wyrokami. A pytają o to, gdyż w oświadczeniu przekazanym portalowi trojmiasto.pl zwolniony Michał Szymański przyznał, iż „cieszyć mogłaby pryncypialność nowej władzy, gdyby nie fakt, że na stanowiskach dyrektorskich pracują w mieście osoby z zarzutami. Pewnie niewinne, ale jednak. Niektórzy bywali skazani, ale nie słyszałem o dyscyplinarkach, po prostu trafiali do spółek”.
PRZECZYTAJ TEŻ: Owce zniknęły, zwolniony urzędnik wcześniej ustawiał odłownię na dziki
– Domagamy się od władz miasta transparentności i ujawnienia osób, które nadal pełnią swoje funkcje, a powinny być zawieszone lub zwolnione. Osoby na eksponowanych stanowiskach muszą budzić zaufanie społeczne – uważa radny Przemysław Majewski, który dodaje, że, jego zdaniem, wszystko wskazuje również na to, iż zwolnienie dyscyplinarne wicedyrektora Szymańskiego było przez urzędników źle przygotowane.
– Układ gdański, czyli sieć nieformalnych powiązań w mieście, od lat trzyma się dobrze. Dobrze, ale dla siebie, a nie dla mieszkańców Gdańska, którzy ponoszą konsekwencję wielu zaniedbań. Pracować w Gdańsku na kierowniczych stanowiskach to żyła złota, a co innego wykonywać ciężką pracę urzędniczą. Coraz więcej pracowników uświadamia sobie, i to nie tylko zwolniony wicedyrektor Szymański, że w Gdańsku nie ma już władz, dla których warto pracować – mówił radny Andrzej Skiba.
PRZECZYTAJ TEŻ: Zwolniony za owce urzędnik pozywa GZDiZ
W związku z oświadczeniem byłego wicedyrektora Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni Michała Szymańskiego, a także z publicznymi pytaniami zadanymi podczas konferencji prasowej przez posła Kacpra Płażyńskiego oraz radnych Przemysława Majewskiego i Andrzeja Skibę, wystąpiliśmy do gdańskiego magistratu o informację, czy w Urzędzie Miejskim w Gdańsku bądź też w miejskich spółkach i/lub innych instytucjach miejskich są zatrudnione osoby, które mają zarzuty karne, prokuratorskie bądź też wyroki.
W odpowiedzi otrzymaliśmy jedynie zapewnienie, że w tym momencie nie pracuje żaden dyrektor, któremu miasto stawiałoby jakiekolwiek zarzuty.
Napisz komentarz
Komentarze