Michał Szymański, zwolniony kilka miesięcy temu z Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni, nie pogodził się z dyscyplinarną formą odejścia z pracy i w wyniku mediacji ma otrzymać „zwykłe” zwolnienie oraz trzymiesięczną pensję. Ten fakt oraz stwierdzenie byłego już wicedyrektora GZDiZ, że w Gdańsku i tak „na stanowiskach dyrektorskich pracują osoby z zarzutami” oraz że „niektórzy bywali skazani” wywołały szybką reakcję gdańskich radnych PiS, którzy żądają od prezydent Aleksandry Dulkiewicz wyjaśnień w tej kwestii. Miasto zapewnia, że w tym momencie nie pracuje żaden dyrektor, któremu stawiano by jakiekolwiek zarzuty.