Żartobliwie można by napisać, że skończyły się wakacje, to i turyści opuszczają morze i Gdańsk. Ale w przypadku tej sprawy wielu osobom do śmiechu nie jest i pewnie długo nie będzie. Owce, „zatrudnione” przez miasto Gdańsk do „koszenia” trawy przy Opływie Motławy opuściły w piątek, 2 września, stolicę województwa. Jednak stało się to w cieniu afery, jaka wybuchła w związku z całą tą sprawą. Okazało się, że jeden z gdańskich urzędników mógł mieć konkretny interes w tym przedsięwzięciu.
Dlaczego? Zapytanie ofertowe Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni związane z projektem „Opływ na Wypasie” wygrała firma Kamiś z Przywidza, a jak się okazało, zwierzęta wypożyczyła od innej firmy, w której zarządzie zasiada właśnie ten urzędnik GZDiZ, pracujący przy tym projekcie. Mężczyzna stracił już pracę i to w trybie dyscyplinarnym.
PRZECZYTAJ WIĘCEJ: "Owcagate". Sprawa w prokuraturze
Miasto postanowiło zerwać umowę i nie zapłacić wykonawcy prawie 150 tysięcy złotych za udostępnienie zwierząt. Ten dostał siedem dni na zabranie owiec z polany. Oficjalnym powodem rozwiązania umowy było niewywiązanie się przez spółkę Kamiś z obowiązków określonych w umowie, co zostało stwierdzone podczas wizji komisji, na miejscu wypasu.
Spółka Kamiś zabrała owce oraz zdemontowała już związaną z wypasem infrastrukturę – ogrodzenie czy też paśnik, a teraz musi jeszcze tylko uporządkować cały teren.
Sprawa jednak się nie kończy, gdyż do prokuratory wpłynęło kilka zawiadomień i będzie miała ona swój dalszy ciąg już przed Temidą.
PRZECZYTAJ WIĘCEJ: Sprawa afery z owcami w prokuraturze. Będą kolejne zawiadomienia czy śledztwo?
Napisz komentarz
Komentarze