Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Gdańscy strażacy pomagają w Turcji. Polska grupa uratowała już 10 osób!

76 strażaków z całej Polski, w tym 15 z Pomorza, od kilku dni ratuje ludzi przygniecionych i uwięzionych w gruzach po silnym trzęsieniu ziemi, do którego doszło w Turcji oraz Syrii. Co cieszy, każdego dnia i w każdej godzinie rośnie liczba osób uratowanych przez Polaków wchodzących w skład grupy HUSAR. Niestety, fakty są takie, że jeszcze szybciej zwiększa się liczba zabitych i rannych.

Autor: Andrzej Bartkowiak | Twitter

Do bardzo silnego trzęsienia ziemi w południowo-wschodniej Turcji oraz północnej Syrii doszło w poniedziałek, 6 lutego, nad ranem (około godz. 2.00 polskiego czasu). Najsilniejsze trzęsienie miało siłę o magnitudzie blisko 8,0. Nastąpiło też kilka silnych wstrząsów wtórnych. Niestety, bilans ofiar jest tragiczny. W środę, 8 lutego była mowa już o ponad 7100 osób zabitych w Turcji oraz o ponad 25oo osobach, które zginęły w Syrii. Tragiczne statystyki zmieniają się jednak z każdą minutą. Wpływ na to ma pogoda, ale też fakt, że trzęsienie miało miejsce w nocy, gdy ludzie spali i teraz znajdują się w zawalonych budynkach w samych pidżamach. Dlatego tak niezwykle ważna była szybka i profesjonalna pomoc.

Zaraz po trzęsieniu ziemi Turcja, poprzez specjalny system ERCC, zgłosiła zapotrzebowanie na grupy poszukiwawczo – ratownicze z całego kraju. Polacy zareagowali błyskawicznie. I bardzo szybko komendant główny PSP Andrzej Bartkowiak poinformował, że Turcy przyjęli polską propozycję pomocy Ciężkiej Grupy Poszukiwawczo – Ratowniczej PSP o nazwie Husar, w skład której wchodzą najlepsi w tej dziedzinie strażacy z całej Polski wraz z psami ratowniczymi. Jeszcze tego samego dnia, w poniedziałek, 6 lutego, do Turcji wyleciało 76 strażaków (oraz osiem psów) z województw łódzkiego, małopolskiego, mazowieckiego, wielkopolskiego, dolnośląskiego i pomorskiego, którzy od wtorku ratują mieszkańców Turcji.

Strażacy z Pomorza do punktu koncentracji w Warszawie wyjechali z Gdańska w poniedziałek już o godz. 9.53.

- Misja w Turcji wynika z konieczności udzielenia pomocy w ratowaniu ludzi po trzęsieniu ziemi jakie nawiedziło ten kraj. Turcja poprzez ERCC złożyła zapotrzebowanie na siły poszukiwawcze i ratownicze do szybkiej interwencji w rejonie i ratowania ludzi spod gruzów, a Polska wyraziła akces. Misja ratownicza w jakiej uczestniczą obecnie gdańscy ratownicy jest niezwykle trudna z uwagi na skalę zniszczeń, jak i możliwe wstrząsy wtórne. W odprawie na JRG 6 przed wyjazdem uczestniczył pomorski komendant wojewódzki PSP Piotr Socha wraz z zastępcą Dariuszem Żywickim. Gdańskich strażaków pożegnał również komendant miejski PSP w Gdańsku st. bryg. Romuald Pituła – poinformował mł. bryg. Jacek Jakóbczyk.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Strażacy z Gdańska lecą do Turcji. Będą pomagać po silnym trzęsieniu ziemi

Jak relacjonują gdańscy strażacy, do środy, 8 lutego, łącznie Grupa Husar wydobyła spod gruzów dziesięć żywych osób i „złapała” kontakt z kolejną żywą osobą. - Intensywna i ciężka praca trwała w nocy i nadal trwa przynosząc szczęśliwe efekty. Jak podaje dowódca gdańskiej SGPR bryg. Maciej Sapieha, nasz zespół po ponad siedmiu godzinach „kopania", wydobył kolejną przytomną dziewczynę w wieku 17 lat – relacjonują gdańscy strażacy.

Strażacy, którzy zostali w Polsce, podkreślają, w jak trudnych warunkach muszą pracować ich koledzy. I robią to z dużym poświęceniem, ponieważ walczą o ludzkie życie. - Trzymajmy kciuki także o bezpieczeństwo naszych ratowników podczas tych niezwykle intensywnych działań – piszą na profilu Państwowej Straży Pożarnej koledzy strażaków, którzy polecieli do Turcji.

Potwierdza to również w rozmowie z TVN24 Grzegorz Borowiec, szef grupy Husar, będący w Turcji.

- To, co się tu dzieje, to jest coś naprawdę szokującego. Nie pamiętam, żeby tak duża liczba ofiar nam się tak szybko generowała. To chyba porównywalne jest do trzęsienia ziemi w Haiti. Na pewno duży wpływ na liczby ofiar, liczby poszkodowanych, miało to, że to się działo późno w nocy. Ludzie spali. Jest zimno, więc raczej przebywali w domach i zostali zaskoczeni przez trzęsienie ziemi, które uwięziło ich w budynkach – powiedział w TVN24. I

przyznaje, że te działania potrwają maksymalnie kilka dni: - Takie działania trwają maksymalnie do tygodnia. Po tygodniu znalezienie żywych osób, zwłaszcza w warunkach trudnych, czyli niskiej temperatury praktycznie już się nie zdarza. Więc wówczas kończymy fazę "rescue" i przechodzimy do fazy działań humanitarnych, która będzie trwała jeszcze miesiące. Tym będą już zajmować się zupełnie inne ekipy – wyjaśnia na antenie TVN24.

Do grupy Husar na Pomorzu należy ponad 40 strażaków, którzy są specjalnie szkoleni i mają doświadczenie w takich działaniach. Na misję wyjechało 15.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama