Na początku listopada 2022 dziewięciu kontrolerów zbliżania na lotnisku w Gdańsku korzystało ze zwolnień L4. Choć nieobecność kluczowych dla funkcjonowania lotniska w Rębiechowie pracowników była wówczas formalnie usprawiedliwiona medycznymi orzeczeniami lekarzy, nie było tajemnicą, że była to zarazem forma protestu związanego z konfliktem płacowym z pracodawcą – Polską Agencją Żeglugi Powietrznej [PAŻP]. Zapowiadając kłopoty, jakie w związku z tym mogą czekać podróżnych, 5 listopada 2022 roku pisaliśmy na naszym portalu: „Znaczące przerwy i utrudnienia w pracy Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy w Gdańsku szykują się w niedzielę, 6 listopada. Kłopoty pasażerów mogą potrwać do poniedziałkowego (7 listopada) poranka, choć po pierwotnym komunikacie Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej przyszedł kolejny, z którego wynika, że wszystkie lądowania i starty powinny się odbyć, a utrudnienia spowodować mogą najwyżej kilkudziesięciominutowe opóźnienia”.
ZOBACZ TEŻ Ważne! Przerwy w pracy gdańskiego lotniska w niedzielę, 6 listopada! Brakuje kontrolerów
Czas pokazał, że mimo pewnych opóźnień, wyloty i przyloty pasażerów odbywały się wówczas względnie regularnie. Jednak, jak wynika publikacji portalu TVN24.pl, aż 16 „operacji lotniczych” [starty i lądowania - red.], odbyło się w sytuacji gdy żaden kontroler zbliżania nie był na dyżurze.
„Co oznacza brak takiej kontroli? To, że samoloty wznoszące się po starcie lub podchodzące do lądowania przez 6-8 minut (zależnie od prędkości, z jaką się poruszają) lecą przez tzw. klasę G, czyli przez przestrzeń niekontrolowaną. Nad bezpieczeństwem samolotów nie czuwają kontrolerzy ruchu lotniczego, a za separację (czyli unikanie zderzenia z innymi maszynami) odpowiadają piloci. Czyli są zdani na siebie” – czytamy w relacji dziennikarzy, którzy wskazują również na fakt, że według późniejszej analizy zdarzenia z 6 listopada 2022 roku miały zostać określone jako „krytyczne ryzyko” i cytują doświadczonego pilota stwierdzającego: – Nie ma, naprawdę nie ma możliwości, żeby samolot, który leci 500-700 kilometrów na godzinę, sam się separował od innego, który leci 150 kilometrów na godzinę. Jest to wyłącznie kwestia szczęścia, więc oddajemy życie załóg i pasażerów przypadkowi. To tak, jakby wpuścić małe fiaty na tor Formuły 1 w trakcie wyścigu i powiedzieć kierowcom: „radźcie sobie sami”. Ktoś jest niezłym draniem, że zrzuca na nas takie ryzyko.
Zdarzenia związane z zagrożeniem w ruchu lotniczym nie powinny i nie mogą być analizowane przez dziennikarza i portal informacyjny – brak jest ku temu przesłanek merytorycznych i prawnych.
Oświadczenie Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej
W piątek, 20 stycznia 2023 roku, bezskutecznie w sprawie komentarza usiłowaliśmy skontaktować się z rzeczniczką PAŻP, Rusłaną Krzemińską. Reprezentowana przez nią instytucja, wydała jednak oświadczenie dotyczące publikacji. Zarzuca ono dziennikarzowi, że „wprowadza w błąd opinię publiczną i narusza dobre imię Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej”, ale jednocześnie nie zaprzecza, że opisana sytuacja miała miejsce.
„[…] W sytuacji niezapewnienia służby kontroli ruchu lotniczego, które było efektem masowych zwolnień lekarskich składanych w tamtym czasie przez kontrolerów zbliżania w Gdańsku, następuje zmiana klasy przestrzeni powietrznej i jest zapewniana służba informacji powietrznej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: 4,6 mln pasażerów na gdańskim lotnisku w 2022 roku. W 2023 port idzie na rekord
W takiej sytuacji przestrzeń TMA nie jest utrzymana, co błędnie podaje autor artykułu, posługując się cytatami z instrukcji operacyjnej, która wówczas nie ma zastosowania. Część linii lotniczych w Europie i na świecie, na przykład PLL LOT, stosują procedury operowania w przestrzeni klasy G, gdzie zapewniana jest służba informacji powietrznej. Jeśli takie zasady nie są przyjęte przez linię lotniczą – loty nie odbywają się.
Polska Agencja Żeglugi Powietrznej była świadoma powstawania niniejszego artykułu, dołożyła wszelkiej staranności w udzieleniu odpowiedzi na przesłane przez dziennikarza pytania, wreszcie sugerowała autorowi, aby powiadomił odpowiedni organ (tj. Państwową Komisję Badania Wypadków Lotniczych), jeśli powziął informację o zagrożeniu w ruchu lotniczym. Zdarzenia związane z zagrożeniem w ruchu lotniczym nie powinny i nie mogą być analizowane przez dziennikarza i portal informacyjny – brak jest ku temu przesłanek merytorycznych i prawnych.
Dziennikarz kolejny raz zdaje się nie dochowywać należytej rzetelności, wymaganej przy przygotowywaniu materiału prasowego, czym wprowadza w błąd opinię publiczną i narusza dobre imię Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej” – czytamy w komunikacie PAŻP.
Napisz komentarz
Komentarze