Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Pies zginął ciągnięty za samochodem. Sprawa byłego senatora Waldemara Bonkowskiego wróci do sądu

Rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata – taką karę Waldemar Bonkowski usłyszał w pierwszej instancji za to, że przywiązał psa do swojego samochodu i ciągnął go, wskutek czego zwierzę zmarło. W piątek, 9 grudnia były senator PiS ponownie stanął przed sądem. Jego obrońcy przekonywali, że w pierwszej instancji został potraktowany zbyt surowo, oskarżenie – że zbyt pobłażliwie i powinien trafić za kraty nawet na 2 lata. Ostatecznie sprawa wróci do Kościerzyny, do I instancji, gdzie rozpocznie się ponowny proces.
Waldemar Binkowski
Waldemar Bonkowski podczas rozprawy w listopadzie 2021 roku

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Sprawa Waldemara Bonkowskiego dotyczy sytuacji zarejestrowanej na wideo wiosną 2021 roku przez nieustalonego kierowcę. Byłego parlamentarzystę Prawa i Sprawiedliwości na Kaszubach 3 lata wcześniej za antysemickie wpisy w mediach społecznościowych zawieszono w partii, i został wówczas senatorem niezrzeszonym. 30 marca 2021 roku – jak sam przyznaje – przywiązał swojego psa do haka holowniczego samochodu i ciągnął go drogą, niedaleko własnego gospodarstwa. Zwierzę początkowo podążało za autem. Jednak w pewnym momencie przestało dotrzymywać kroku, było ciągnięte po jezdni, wskutek czego poniosło śmierć.

Oskarżony o znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem, co doprowadziło do śmierci, przez Sąd Rejonowy w Kościerzynie Waldemar Bonkowski [wyraził zgodę na publikację pełnego nazwiska oraz wizerunku – dop.red.] został skazany na karę 1 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata oraz konieczność zapłaty 20 tysięcy złotych na rzecz jednego ze schronisk, jak również otrzymał 5-letni zakaz posiadania psów.

PRZECZYTAJ TEŻ: Waldemar Bonkowski winny śmierci psa. Ciągnął zwierzę za samochodem

Orzeczenie było nieprawomocne, a apelację wywiodła od niego obrona, która przekonuje, że w pierwszej instancji nie wzięto pod uwagę szeregu istotnych dla sprawy czynników. Miało wówczas zabraknąć przesłuchania na rozprawie niektórych świadków, m.in.: lekarzy weterynarii (ich opinie nie wystarczyły, a nie było szansy ich o nie dopytać), policjantów, którzy pojawili się u Bonkowskiego po sygnale o podejrzeniu popełnienia przestępstwa (powinni opowiedzieć o stanie zdrowia byłego senatora, który wkrótce po zdarzeniu zgłosił się do szpitala zakażony koronawirusem, a już w momencie tragedii mógł chorować na COVID-19 i miał ponoć niemal 40 stopni gorączki, co mogło wpłynąć na sposób jego zachowania); a z zeznań świadków, którzy w sądzie stanęli za barierką, przy ocenie przestępstwa wzięte pod uwagę miały być wyłącznie obciążające okoliczności.

Ponadto, zdaniem adwokatów, w ramach wokandy powinny zostać wykonane oględziny miejsca zdarzenia i eksperyment procesowy, nagranie wideo powinno zostać wyostrzone do właściwej interpretacji, pisemne uzasadnienie wyroku zostało źle przygotowane, popełniono błędy w tzw. ustaleniach faktycznych i nie oceniono właściwie prędkości czy przyspieszenia auta oraz nie wzięto pod uwagę ponad 40-letniego doświadczenia oskarżonego w hodowli psów, kotów i koni.

– W niniejszym postępowaniu musi zostać oceniona motywacja oskarżonego, jego życie, w zasadzie rekonstrukcja tego całego dnia [30 marca 2021 roku], a nie jednego wycinka, fragmentu z tego dnia. Wysoki sąd dzisiaj pytał o sąsiada [który miał pomóc Bonkowskiemu w zabraniu ok. 90-kilogramowego psa z jezdni] – jego dane zostały podane na samym początku postępowania – wymieniała tylko kilka z licznych braków postępowania I instancji adwokat Monika Kucznier, wspólnie z mecenasem Jackiem Potulskim broniąca byłego senatora.

PRZECZYTAJ TEŻ: Waldemar Bonkowski stanął przed sądem. Były senator PiS odpowie za znęcanie się nad zwierzętami

– Jeżeli chodzi o prędkość samochodu i fakt wypełnienia znamion przestępstwa znęcania się nad zwierzętami, to, w ocenie oskarżyciela, każda prędkość, z którą poruszałby się samochód w ruchu drogowym, a do tego samochodu przywiązany byłby pies na uwięzi, który zmuszony jest do tego, żeby iść albo biec za samochodem w oparach spalin, narażony na to, że mógłby również wyjść na przeciwległy pas ruchu, spowodować zagrożenie w ruchu drogowym, zginąć, spowodować również wypadek, w którym uszczerbku dozna osoba kierująca, jadąca z naprzeciwka – to wszystko wskazuje na to, że zachowanie oskarżonego było, oczywiście, nieprawidłowe, oczywiście, niewłaściwe i że sprawca obejmował niewłaściwość swojego zachowania swoją świadomością – przekonywał z kolei adwokat Michał Gostkowski, reprezentujący oskarżyciela posiłkowego – jedną z czterech organizacji broniących praw zwierząt, występujących w tej roli w sprawie.

Obok obrony, domagającej się szeregu działań w II instancji lub odesłania sprawy do Sądu Rejonowego w Kościerzynie i przeprowadzenia tam ponownego procesu, wiele do powiedzenia ma również oskarżenie. Zdaniem prokuratora Marcina Lubińskiego i pełnomocników wspomnianych organizacji prozwierzęcych, Waldemar Bonkowski powinien spędzić w więzieniu nawet 2 lata, zapłacić nawet do 50 tysięcy złotych i mieć zakaz posiadania jakichkolwiek zwierząt na okres lat 15. Oskarżyciele nazywali jego czyn „wyjątkowo drastycznym”, wskazywali na jego rzekomy brak skruchy, mataczenie w trakcie postępowania karnego, fakt, że miał działać „umyślnie i z zamiarem bezpośrednim”, „ze szczególnym okrucieństwem”, i to, że nie wzięto pod uwagę „rozmiaru cierpień psychicznych psa”, w tym „jego skrajnego stresu i strachu”.

Waldemar Bonkowski z obrońcami
Waldemar Bonkowski z obrońcami

Sędzia Szczepan Stożyński w piątek, 9 grudnia przez 40 minut wypytywał Waldemara Bonkowskiego o okoliczności tragedii, m.in. o długość smyczy, na której uwiązany był Zoja [imię psa] – 3,5-4 metry, szerokość obroży – ok. 5 centymetrów, czy sposób, w jaki prowadził „reanimację” zwierzęcia. Ostatecznie jednak, zdecydował się cofnąć sprawę do ponownego rozpatrzenia w I instancji.

– Oczywiście, bardzo się cieszymy z tego rozstrzygnięcia. Naszym zdaniem, liczba błędów w pierwszej instancji była tak niewiarygodnie duża, że, w naszej ocenie, ten wyrok nadawał się wyłącznie do uchylenia – komentuje adwokat Jacek Potulski.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama